Wpis z mikrobloga

W dzisiejszym odcinku spróbujemy opowiedzieć sobie o życiu wspólnot chrześcijańskich w II i III wieku. Niestety, ale nasze źródła są bardzo mocno ograniczone, dlatego też musimy brać sporą poprawkę na obraz, jaki wyłania się z tych, które są dostępne. Dość powiedzieć, że praktycznie nie mamy zabytków sztuki chrześcijańskiej sprzed 200 roku. Brakuje nawet tak, zdawałoby się, powszechnych rzeczy, jak inskrypcje grobowe - prawie wszystkie, które znamy pochodzą z wieku III. Pierwsza znana nam „Historia Kościelna”, autorstwa Euzebiusza, pochodzi z IV wieku, a materiał w niej zawarty również jest ograniczony. Jeśli chodzi o pierwsze wieki to zawiera głównie spisy biskupów i opisy prześladowań. No, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo, a czytelnicy przywykli już do tego, że w większości przypadków dysponujemy jedynie skrawkami.

Ze źródeł które mamy, wyłania się jednak dosyć ciekawy obraz. Wydaje się, że autorzy chrześcijańscy mocno chcieli pokazać członków swych wspólnot, jako żyjących mniej więcej tak, jak ich pogańscy sąsiedzi. Tertulian pisał wprost: “Żyjemy razem z wami, dzielimy forum, rynek, łaźnie, sklepy, warsztaty, gospody, jarmarki i resztę. Pływamy z wami na statkach i razem służymy w armii oraz pracujemy w rolnictwie i handlu”. W tym samym tonie utrzymany jest list do Diogneta. Nieznany autor pisze, że chrześcijanie posługują się tym samy językiem co poganie, mieszkają w tych samych miejscach i mają, plus minus, tę samą kulturę.

Jest jednak pewna różnica - chrześcijanie niby żyją w tym świecie, ale wiedzą, że jest on tylko tymczasowy i szykują się do wiecznego życia w swojej prawdziwej, niebiańskiej ojczyźnie. Niekompatybilności między nimi a poganami są bardziej subtelne. I tak np: chrześcijanie pobierają się i zakładają rodziny, ale “nie zabijają swojego potomstwa”. Jest to oczywiście nawiązanie do faktu, że gdy poganie uznawali, że z ich dzieckiem jest coś nie tak (mogła to być choroba, ale także nie taka płeć jakiej życzyli sobie rodzice) często zostawiali je w lesie lub w górach.Chrześcijanie nie praktykowali tego zwyczaju. W większości wspólnot porzucanie dzieci i aborcja były surowo zabronione.

Dowiadujemy się też, że chrześcijanie ucztują, spotykają się z innymi i mają normalne życie społeczne, ale nie dzielą łoża z nikim jak tylko swoim małżonkiem/małżonką. W większości wspólnot obowiązywała daleko posunięta wstrzemięźliwość seksualna. W niektórych przypadkach zalecano życie w celibacie nawet małżonkom. Chrześcijanie „przestrzegają obowiązujących praw, ale jednocześnie transcendują przepisy swoim życiem”. Niestety, jak zauważa autor: „Żydzi atakują ich jako obcych,a poganie dyskryminują ich… Kochają oni wszystkich ludzi mimo, że są przez nich wszystkich prześladowani”.

Idea chrześcijan jako „obcych w swojej ojczyźnie” powtarza się w wielu innych dziełach. Podobne motywy prezentuje, napisany w okolicach połowy II wieku w Rzymie, utwór „Pasterz Hermasa”. Głównym bohaterem jest Hermas, a książka opowiada o jego losach. Na pewnym etapie życia spotyka on mężczyznę ubranego jak pasterz, który prezentuje się jako boski posłaniec. Mówi Hermasowi, że jego król (Bóg) może wezwać go do domu (Nieba) w każdej chwili. Z tego też powodu radzi mu żeby nie przejmował się za bardzo gromadzeniem dóbr materialnych. Zamiast tego powinien skupić się na pracy nad swoim postępowaniem i pomocy bliźnim.

„Pasterz Hermasa” i podobne mu dzieła pokazują rodzący się ideał chrześcijańskiego życia - człowieka, który świadomie rezygnuje ze zbytków i poświęca się czynieniu dobra i pomocy innym. Dla wielu chrześcijan istotna była także kwestia wstrzemięźliwości seksualnej. Wiele wskazuje na to, że Jezus nigdy się nie ożenił i nie założył rodziny, co było w zasadzie niespotykane u Żydów. Nie wydaje się jednak, żeby Jezus w jakikolwiek sposób czynił obiekcje w kwestiach cielesnych. Jedyną rzeczą jaką możemy wskazać, jest potępienie rozwodów. Wielu historyków widzi to, jako reakcje na napiętą sytuację społeczną w Galilei, spowodowaną transformacją wynikającą z rosnącego rozwarstwienia i wpływów helleńskich.

Z tego też powodu badacze tacy jak Freeman czy Gordis wywodzą korzenie chrześcijańskiej „purytańskości” raczej od Pawła i wpływów zewnętrznych. Jednym z przykładów takich wpływów może być umniejszanie potrzebom ciała w tradycji platońskiej. Zdaniem jej przedstawicieli, żądze wynikające z materii powstrzymywały człowieka przed szukaniem i próbami zrozumienia wyższej, niematerialnej rzeczywistości. Możliwe także, że odcisnął się tutaj wpływ sekt radykalnie interpretujących dualizm, obecny w wielu kultach i religiach na Bliskim Wschodzie, między innymi u Persów. Widać go także u gnostyków. Wielu z nich całkowicie odrzucało potrzeby ciała i umartwiało się. Jest bardzo możliwe, że idee takie, wpływały także na chrześcijański mainstream.

Wszystkie te opowieści o umartwiających się i odcinających się od przyjemności ciała, które są chętnie używane przez ludzi nisko ceniących chrześcijaństwo w charakterze koronnego argumentu za tym, że chrześcijanie to szaleńcy nienawidzący świata, nie są jednak zbyt miarodajne. Wiemy bowiem, że miażdżąca większość chrześcijan żyła w małżeństwie i miała dzieci.Osobom, które decydowały się na życie w celibacie, przysługiwał szacunek, ale nie znaczy to, że była to droga zalecana i proponowana wszystkim wiernym (przynajmniej nie w większości wspólnot).

Powyższy akapit nie świadczy jednak o tym, że te historie o sublimujących, to nieprawda (idzie raczej o powszechność takich postaw). Dla wielu chrześcijan uzdrowienie ducha było tożsame z uzdrowieniem ciała, rozumianym tutaj jako życie w czystości. Widać to wyraźnie na przykład w „Dziejach Tomasza”, apokryficznym dziele syriackim. Pamiętacie gdy pisałem, że historycy uważają apokryfy za mało wartościowe w kwestii prawdy historycznej o czasach, które opisują, ale przyznają jednocześnie, że ciężko je przecenić jeśli chodzi o obraz świata jaki jawił się chociaż część ludzi żyjących wówczas gdy zostały one napisane? „Dzieje Tomasza” są bardzo dobrym tego przykładem.

Opowiadają one o rzekomych przygodach apostoła Tomasza, który miał jakoby ruszyć z Antiochii w podróż na Wschód. W trakcie wędrówki przemierzył Syrię i Mezopotamię, aż dotarł do Indii. Widać w nich aż za dobrze motyw, o którym pisałem - posiadanie czystej duszy jest ściśle związane z posiadaniem „czystego” ciała. Sam akt konwersji jest często powiązany z uzdrowieniem z poważnej choroby lub wypędzeniem jakiegoś demona. W dziele tym konwertyci, aby utrzymać łaski płynące z oczyszczenia, często decydują się na celibat. Co ciekawe Dzieje te opisują również kobiety jako kapłanów i misjonarzy, co daje niektórym historykom asumpt do twierdzenia, że chrześcijaństwo na Wschodzie było bardziej egalitarne.

Informacje z chrześcijańskiej literatury tego okresu pokazują, że im dalej na Zachód, tym bardziej przeważała patriarchalna postawa. Często jest to łączone z obyczajami rzymskimi, w których pater familias (głowa rodziny lub rodu) był w zasadzie autokratycznym władcą domostwa i wszyscy byli mu winni szacunek, wdzięczność i posłuszeństwo. Chrześcijaństwo niejako „ochrzciło” te zwyczaje i zreinterpretowało je w swoim duchu. I tak, posłuszeństwo głowie rodziny jest przyrównywane (na zasadzie metafory) do posłuszeństwa Bogu. W podobny sposób wyrażona jest relacja między panem domu a jego mieszkańcami - winien on ich kochać i szanować, tak jak Bóg kocha i szanuje swoje stworzenie.

Ciekawe są również rady dotyczące życia z wyznawcami innych wiar. Tertulian odradza chrześcijankom wychodzenia za pogan. Rozwodzi się nad problemami jakie to prokuruje. I tak na przykład, pokazuje jak przestrzeganie postów będzie rodziło konflikt w sytuacji, gdy mąż wyda ucztę. Jego życzenie, aby udać się poza miasto, może spowodować, że chrześcijanka nie będzie miała czasu żeby pomagać biednym. Co najgorsze jednak, będzie musiała towarzyszyć mężowi w trakcie wszystkich pogańskich świąt i uroczystości. Z tego też powodu Tertulian uważał, że lepiej będzie chrześcijance poślubić chrześcijanina o niższym statusie społecznym, niż równego sobie, ale poganina. „Pasterz Hermasa” pisał zaś, że w wypadku bycia z poganinem, chrześcijankom powinno przysługiwać prawo do rozwodu.

Jeśli chodzi o dzieci, to wiemy już, że większość chrześcijan nie mogła dokonywać aborcji i porzucać niechcianych pociech. Z czasem zostało to uznane przez wspólnoty za równoznaczne z morderstwem i było surowo potępione. Uznanie chrześcijaństwa religią państwową Cesarstwa pociągnęło za sobą zdelegalizowanie takich praktyk. Niektórzy twierdzą, że działało to na korzyść chrześcijaństwa, ponieważ zwiększało ich dzietność. Taka trochę islamizacja Europy. Inne wyliczenia jednak temu przeczą. To znaczy, faktycznie, chrześcijanie mogli mieć więcej dzieci niż pogańscy sąsiedzi, ale czynnik ten nie był tak ważny jak zwolennicy tej teorii myślą. Z czasem dzieci chrześcijańskich rodziców zaczęto chrzcić. Dzieci chrzczono także, gdy rodzice się nawracali. Ciężko jednak stwierdzić kiedy stało się to normą.

Wiele zwyczajów i nakazów funkcjonujących wśród wspólnot chrześcijańskich zostało przejętych jako spadek po judaizmie. Jako przykład można podać troskę o ubogich, ze szczególnym uwzględnieniem sierot i wdów. Jest to często łączone z obawami przed pokusami, na jakie wystawia materialne bogactwo. Dzielenie się majątkiem z ubogimi było więc win-win situation. Z jednej strony biedny mógł przetrwać dzięki datkom, z drugiej bogaty miał mniejszy majątek, więc pokusy na jakie był wystawiony również były mniejsze. Hermas ujmował to nieco inaczej: jeśli bogaty da datek biednemu, ten pomodli się w jego intencji, a Bóg życzliwszym okiem patrzy na modlitwy ludzi niższego stanu. Bóg wesprze więc bogatego, dzięki czemu stanie się on jeszcze bogatszy.

Z Apologii Tertuliana wyłania się obraz wspólnot chrześcijańskich jako nieomal komun. Z tego, co autor mówił swoim pogańskim czytelnikom,chrześcijanie dzielili się wszystkim za wyjątkiem żon. Ponadto wszyscy, których było na to stać, zrzucali się na wspólny fundusz, przeznaczany później na pomoc potrzebującym. Tertulian wymienia wśród nich takie grupy jak rozbitkowie, sieroty, przewlekle chorzy czy porzuceni niewolnicy. Jeden z dokumentów kościoła w Rzymie wskazuje, że w tym samym czasie wspierał on przeszło ponad 1500 sierot. Zdaniem wielu badaczy, scentralizowana i przymusowa charytatywność znacznie przyczyniła się do sukcesu kościoła i wygrała mu wielu zwolenników.

Jeśli chodzi o konwertytów, to na podstawie „Tradycji Apostolskiej” Hipolita Rzymskiego możemy mniej więcej odtworzyć proces stawania się chrześcijaninem. Ciężko powiedzieć na ile wymagania wspólnoty rzymskiej przekładały się na inne. Znajdujemy wiele podobnych opisów i na tej podstawie wydaje się, że admisja do kościoła rzymskiego była, mniej więcej, reprezentatywna. Na początku ochotnicy zgłaszali się do starszych wspólnoty i byli pytani o powód konwersji. Musieli także odpowiadać na pytania dotyczące ich majątku, stanu cywilnego, pracy i stanu prawnego (czy byli wolni czy niewolni). Od niewolników wymagano zgody ich właściciela i obietnicy, że pozostaną mu posłuszni nawet jeśli jest on poganinem.

Te obwarowania były prawdopodobnie efektem obaw co do tego, że nawracanie niewolników może zostać potraktowane jako działalność wywrotowa, podważająca istniejący porządek społeczny. Pytania o zawód również były zasadne. Osoby trudniące się czymś, co było sprzeczne z zasadami moralnymi wspólnoty, musiały to rzucić lub same były odrzucane. Jeśli chodzi o ludzi wykonujących prace związane z oficjalnymi kultami, to również stawali oni przed wyborem, z tym że w ich przypadku był on nieco inny. I tak na przykład rzeźbiarze mogli pozostać w zawodzie pod warunkiem, że nie będą więcej rzeźbić rzeczy związanych z pogaństwem, takich jak na przykład posągi bogów. Nieco gorzej mieli aktorzy - jako że sztuki teatralne były nierozłącznie związane z pogaństwem, musieli oni rzucić pracę jeśli chcieli dostąpić chrztu.

Na wstępie odrzucano pogańskich kapłanów, gladiatorów i tych, którzy parali się magią. Może dzisiaj nie brzmi to dziwnie, ale w cesarstwie rzymskim kulty mieszały się ze sobą i często było tak, że kapłan przynależał do dwóch lub więcej ugrupowań religijnych. Co do magików to granica między magią a religią nie była wówczas tak jasna jak dzisiaj (chociaż i dzisiaj wielu ma z tym problem) i wielu ludzi postrzegało obrzędy religijne jako magiczne. Wielu magów uważało, że ich „tajemna sztuka” jest w jakiś sposób związana z Bogiem/bogami.Oczywiście ten akapit nie znaczy wcale, że ja lub historycy wierzymy w magię. Jej istnienie jest kwestią dyskusyjną i nikt nie ma przekonywujących dowodów, ale magowie istnieli i istnieją ponad wszelkie wątpliwości.

Ci, którzy przeszli wstępną selekcję, mieli przed sobą trzyletni katechumenat. Okres ten mógł ulec skróceniu jeśli kandydat robił dobre wrażenie na członkach i starszych wspólnoty. Każdy katechumen, który zginął w wyniku prześladowań, był automatycznie uważany za ochrzczonego. Po okresie katechumenatu następował chrzest, poprzedzony krótkim okresem postu i egzorcyzmami. Chrzest odbywał się poprzez całkowite zanurzenie kandydata w wodzie. Wynikało to prawdopodobnie z biblijnego opisu chrztu Jezusa, który odbył się w Jordanie. W trakcie chrztu delikwent musiał wyprzeć się szatana i trzykrotnie wypowiedzieć wyznania wiary. Były to niejako wczesne wersje składowe obecnie istniejącego credo. Oczywiście nie brzmiały dokładnie tak samo.

Katechumen musiał wyznać, że wierzy w Boga wszechmogącego. Następnie mówił, że wierzy w: „Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Dziewicy. Został ukrzyżowany za Poncjusza Piłata, zmarł i zmartwychwstał trzeciego dnia i wstąpił do nieba. Zasiada po prawicy Ojca i jest tym, który będzie sądził żywych i umarłych”. Na koniec zostawało wyznanie: „Wierzę w Ducha Świętego i Święty Kościół oraz zmartwychwstanie ciała”. Co do tego ostatniego punktu istniały spore różnice i na przykład na Wschodzie to jakie ciała otrzymają zmartwychwstali, było przedmiotem ożywionej debaty. Wydaje się jednak, że w kręgu łacińskiego chrześcijaństwa przeważała opcja wymieniona w credo.

Ochrzczeni mogli brać udział w niedzielnych nabożeństwach i eucharystiach. Przebieg tych drugich znamy z kilku opisów, choćby „Pierwszej Apologii” Justyna Męczennika. Pisał on, że kapłan sprawujący sakrament dziękował Bogu za chleb i wino (mieszane z wodą) i prosił o pobłogosławienie. Następnie dzielił je między zebranych. Justyn pisze: „Nie dostajemy tego jako zwykłego chleba czy zwykłego wina, ale tak, jak nasz pan, Jezus Chrystus stał się człowiekiem przez Słowo Boże i miał krew i ciało, tak zostaliśmy nauczeni, że pokarm ten za sprawą jego modlitwy przeistacza się w to ciało i krew które on miał”. Justyn zaznaczał, że ceremonia została przekazana wspólnotom przez apostołów i jest kluczową częścią kultu chrześcijańskiego.

Freeman pisze, że wszystko wskazuje na to, iż we wczesnych wspólnotach rozwinęła się wiara w szczególną moc pokarmu eucharystycznego. Jego zdaniem chrześcijanie wierzyli, że spożywanie go prowadzi do duchowej transformacji. Wypracowanie Eucharystii, nabożeństw, postów i ceremonii (takich jak np. chrzest) w takim kształcie jakim znamy je dzisiaj, zajęło kilka stuleci, ale wczesne wspólnoty położyły pod nie podwaliny. Większość rytuałów wczesnych chrześcijan przetrwała w zwyczajach kultowych współczesnych denominacji. Czasem w ramach jednej denominacji akcenty jednak są różnie rozłożone. I tak na przykład w obrębie katolicyzmu istnieją wspólnoty neokatechumenalne, których zwyczaje eucharystyczne przywodzą na myśl te z pierwszych wieków.

Skoro wiemy już jak zostać chrześcijaninem to wypadałoby się dowiedzieć jak można przestać nim być. Było wiele przewin, za które groziło wydalenie ze wspólnoty. Na podstawie analizy zapisków o karach i ograniczeniach, widać że największym wyzwanie dla chrześcijan było postawienie wyraźnych i trwałych barier między nimi, a resztą kultów i religii. Obradujący w 305 lub 306 roku synod w Elvirze podsumował ten temat w swoich kanonach. I tak, każdy kto składał ofiary bogom podlega dożywotniej ekskomunice. Za samo oglądanie ofiar grozi dziesięcioletnia pokuta. Za spożywanie posiłków z poganami i żydami wierny tracił prawo do uczestniczenia w eucharystii. Kobiety nie mogą wychodzić za innowierców i heretyków. Rodzic, który wydaje swoją córkę za niechrześcijanina, traci prawo do udziału w eucharystii.

Najbardziej problematyczną kwestią były ofiary składane bogom. Jak już pisałem w którymś odcinku, starożytność nie była epoką racjonalnych mędrców dyskutujących na ważkie tematy. Składanie ofiar bogom było obowiązkowe. W końcu to właśnie te ofiary podtrzymywały pax deorum i to dzięki nim ludzie byli w stanie przebłagać bogów, aby pozwolili światu istnieć. Nie branie w nich udziału było więc aktem wywrotowym, wystąpieniem przeciwko wspólnocie i grupie, z której dany człowiek się wywodził. W tym kontekście nabiera sensu chrześcijańskie przekonanie o byciu obcy w swojej ojczyźnie - poświęcając się Jezusowi i nie biorąc udziału w ceremoniach niejako stawali się obcy.

Karą za większość przewinień był albo okres obowiązkowej pokuty (mogący trwać nawet do 10 lat) lub ekskomunika. W wielu przypadkach ekskomunika była dożywotnia, ale w niektórych z nich zezwalano na jej uchylenie i przywrócenie ekskomunikowanego do kościoła. I tak na przykład małżonek zdradzający swoją żonę mógł liczyć na łaskę jeśli odciął się od kochanki. Jeśli kiedykolwiek jednak ponownie zdradził, nie miał już żadnych szans. W przypadku kobiet było nieco gorzej, bowiem te, które zostawiły swoich mężów i żyły z innymi, nie mogły liczyć na powrót do kościoła po zerwaniu z kochankiem i pojednaniu z mężem. Konsekrowane dziewice, które złamały swoje śluby i nie odbyły pokuty, również podpadały pod dożywotnią ekskomunikę.

Widać, że reguły dotyczące seksualności kobiet były ostrzejsze niż te dotyczące mężczyzn. Tak samo wyglądało to u pogan, z tą jednak różnicą, że poprzeczka w przypadku mężczyzn u chrześcijan była nieco wyżej zawieszona. Generalnie można powiedzieć, że mężczyźni mogli liczyć na drugą szansę w przypadku nieakceptowalnego zachowania. Jeśli jednak ponownie zachowywali się w ten sposób byli obkładani dożywotnią ekskomuniką. U Pań, zarówno u chrześcijan jak i pogan, zazwyczaj nie było drugich szans.

Synod z Elviry wymagał od wszystkich duchownych żeby zachowywali celibat. Ci, którzy mieli już żony nadal powinni z nimi żyć, ale nie wolno im było uprawiać seksu. Problematyczne zachowania seksualne z miejsca skreślały z bycia duchownym. W domu duchownego mogły mieszkać tylko krewniaczki i to tylko jeśli były konsekrowanymi dziewicami. Kobiet takich było bardzo mało. W końcu zadaniem córki w tradycyjnej rzymskiej rodzinie było przypieczętowanie małżeństwem sojuszu z innym rodem. Osoby takie cieszyły się jednak dużym prestiżem i nawet uczeni bardzo sceptycznie nastawieni do chrześcijaństwa podkreślają, że dla kobiet, które nie widziały się w patriarchalnym społeczeństwie rzymskim mogła to być, akceptowalna dla rodziny, droga ucieczki od roli matki i żony. Zjawisko to miało jednak i drugie oblicze - istnieli nauczyciele religijni, którzy uważali kobiety za „kusicielki” i „namawiające do złego”, i domagali się od nich wyparcia się seksualności jeśli chciały być dobrymi chrześcijankami.

Podsumowując, w II wieku i na przełomie III widać, że zaczyna się wyostrzać chrześcijańska tożsamość. Z poprzedniego odcinak wiemy już, jak wspólnoty podejmują bardzo poważne próby zdefiniowanie tego czym jest chrześcijaństwo i jakie wierzenia są w jego obrębie akceptowalne. Z tego wiemy, że życie religijne wspólnot zaczyna się rytualizować. Największą rolę w budowaniu chrześcijańskiej tożsamości uczeni przypisują obowiązkowi dbania o innych i wspólnotę. Dodatkowo cementowało to więzi między ludźmi i zachęcało do konwersji. Zdaniem badaczy takich jak Freeman, to właśnie był gł
niedoszly_andrzej - W dzisiejszym odcinku spróbujemy opowiedzieć sobie o życiu wspóln...

źródło: comment_L85SHx6mM5zg0Zvitu7q79w75qH4jsFp.jpg

Pobierz
  • 10
Wołam przez MirkoListy plusujących ten wpis (70)

Dodatek wspierany przez Cebula.Online

Nie chcesz być wołany/a jako plusujący/a? Włącz blokadę na https://mirkolisty.pvu.pl/call lub odezwij się do @IrvinTalvanen

Uważasz, że wołający nadużywa MirkoList? Daj znać @IrvinTalvanen

! @Brzytwa_Ockhama @Lord6Infamous @jaqqu7 @KajzerMazur @R__M @Jukebox @gumiorek @Sawik2003 @Biggus_Dickus @pan_kleks8 @ja_nie_lubie @aLbert_mrw @Herubin @Yossarian82 @BionicA @robson7 @Querios @Roxar123 @plnk @Elmeer
@niedoszly_andrzej:

większość chrześcijan nie mogła dokonywać aborcji


Wydaje mi się, że nie bardzo można mowić o aborcji w tamtym okresie, niechciane dzieci po prostu porzucano lub zabijano po urodzeniu. Choć pewne, cieszące się mierną skutecznością, próby pozbycia się ciąży wykonywano (prowokowanie poronienia gwałtownymi ruchami, zioła itp.), takie pewnie też były na cenzurowanym.