Wpis z mikrobloga

@salomea7: No tak, przecież skoro zginęła moja ex z którą nie byłem od 5lat, to wiem jak się zachowam, gdy zginie kobieta, z którą będę 5lat. Tak samo Ty wiesz jak się zachowasz, gdy zostaniesz zapłodniona nasieniem niezbyt bliskiego Ci faceta, a dziecko po urodzeniu będziesz musiała oddać.
@rybsonk Według mnie nie jest to moralnie naganne, ale niestety często przykre dla którejś strony. Bardzo szanuję kobiety, które umożliwiają takim parom posiadanie dziecka, szczególnie, że oddanie im tego dziecka po porodzie nie dla każdej surogatki będzie łatwe.
Surogatka jest "inkubatorem" dla obcego zarodka. Matka i płod nie mają genetycznie ze sobą nic wspolnego.


@salomea7: Niekoniecznie.
Za wiki: Matka zastępcza (z łac. surogatka)– kobieta, która przyjmuje do swojej macicy zapłodnioną in vitro komórkę jajową innej kobiety, która sama nie może zajść w ciążę bądź nie mogłaby donosić swojej ciąży; lub zgadza się urodzić dziecko którego docelowymi rodzicami będą inne osoby. Rola matki zastępczej sprowadza się do donoszenia ciąży, urodzenia
@GoSiulKa: Masz rację, surogatka może użyczac swojego materialu genetycznego. Jednak kolega przyczepil sie do mojej wyobrazonej surogacji, a dla mnie mozliwa emocjonalnie do udzwigniecia bylaby tylko w przypadku obcego zarodka - moje jajko, to byloby moje dziecko. No ale co do meritum, to masz racje :)
Dla mnie w genach i "mojości" dziecka tkwi cały sekret. Dlatego wkurza mnie to, ze tak zaperzasz na moje podejscie. A jest ono jasno okreslone - moje geny, moje dziecko. Obcy płod - bobas, ktoremu uzyczam macicy i ktore mnie wzrusza tak, jak szalejacy w brzuchu maluch przyjaciolki.


@salomea7: a co z ludźmi którzy adoptują dzieci?
@rybsonk: Kochany ale ja nie oceniam podejścia innych ludzi. Przynajmniej negatywnie. Adopcje dzieci albo zakladanie rodzin zastepczych uważam za bardzo szlachetne i zarezerwowane dla ludzi z wielkim sercem.To trudne, odważne, ale koniec końcow na pewno bardzo wdzieczne.
Nie widze absolutnie nic zlego w tym, ze ludzie kochają obce genetycznie dzieci, wrecz przeciwnie, to dla mnie wielkoduszne i fascynujące. Ale ja bym tak nie potrafila. Po prostu.
@rybsonk: Gdyby komuś obumarło nie poprawiłoby mi to humoru, bo wiem, ze dla kogos bylby kolejny dramat i porazka na gruncie rozmnazania oplacona łzami.

Tak, dla mnie jest to opcja no fucking way. To moje geny, moj potencjalny bobas, moj material genetyczny, moja ewentualna zyciowa spuścizna pozostawiona na tym padole łez.
Skąd u mnie takie podejscie? Nie wiem. Zwlaszcza, ze naleze do osob (na codzien) wybitnie niesentymentalnych i z raczej chlodnym