Wpis z mikrobloga

Najciekawszym zagadnieniem związanym z podróżowaniem w czasie nie jest wcale przewałkowany i oklepany paradoks dziadka. O wiele bardziej inspirujące wydaje się pytanie o bezwładność historii, historii postrzeganej zarówno w skali dziejów ludzkości jak i losów pojedynczego człowieka.

O co dokładnie chodzi? Kanoniczny przykład wygląda tak: Przenosimy się do maja 1889 roku, do Gasthof zum Pommer w ówczesnych Austro-Węgrach. Znajdujemy właściwy dom, wykorzystujemy chwilę nieuwagi Aloisa i Klary, wykradamy z kołyski malutkiego Adolfa i niezwłocznie topimy „dziada” w najbliższej studni. Potem wracamy do teraźniejszości.

Co zastaniemy? Świat, w którym nigdy nie doszło do II Wojny Światowej i do okropieństw Holokaustu? A może po prostu Führerem zostałby ktoś inny?

Powyższy problem nie należy do oryginalnych i historycy już się nad nim zastanawiali — wszystko wskazuje na to, że Hitlera po prostu ktoś by zastąpił. Przykład miał posłużyć jedynie za ilustrację, mnie interesuje perspektywa znacznie szersza:

Jakim torem biegnie historia? Czy o wszystkim decyduje przypadek, a raczej setki milionów poszczególnych przypadków? Czy może raczej dzieje poruszają się po torze będącym historiozoficznym odpowiednikiem linii geodezyjnej, po najkrótszej ścieżce między zdarzeniami? Czy obowiązuje tu jakaś analogia dla fizycznej zasady Hamiltona, z której wywieść można całą fizykę klasyczną?

Wyobraźmy sobie, że podróżujemy w przeszłość do, dajmy na to szesnastowiecznego Paryża i przestawiamy dzbanek stojący na jakimś parapecie. Czy właśnie zmieniliśmy historię? Pierwsza odpowiedź jaka się nasuwa, brzmi: Oczywiście, że nie! Jednak po chwili zastanowienia pojawiają się wątpliwości, bo wszyscy przecież doświadczyliśmy sytuacji, w której drobiazg okazał się mieć znaczenie dla jakiejś nieco istotniejszej sytuacji. A ta — dla następnej, znów trochę ważniejszej. I tak dalej.

Kostki domina zaczynają się przewracać. Przestawienie dzbanka spowodowało, że tego samego dnia stłukł go przeciąg. Ktoś musiał pójść na stragan po nowy i przez to nie spotkał się z kimś innym. Jakieś słowa nie zostały nigdy wypowiedziane, jakiejś informacji nigdy nie przekazano. Ktoś zachował się przez to inaczej w pewnej ważkiej sprawie, co miał poważne reperkusje polityczne na szczeblu lokalnym. Te z kolei — na szczeblu regionalnym. I tak dalej, i tak dalej. Kostki domina przewracają się coraz szybciej. Pięćset lat później świat, przez jeden paryski dzbanek, wygląda zupełnie inaczej.

Ale przecież motyl w Tokio wcale nie musi wywołać huraganu w Kansas. Może być zupełnie odwrotnie — historia jest bezwładna, ociężała, leniwa. Dzieje naszego świata nie są przypadkowe. Wręcz przeciwnie. Każdy inny bieg wydarzeń byłby zupełnie nieprawdopodobny lub nawet niemożliwy. Jeden dzbanek nic nie znaczy.

Jeżeli natomiast czasonauta uprze się i zacznie wprowadzać naprawdę duże zmiany, to następstwa w najlepszym razie będą krótkoterminowe. Wkrótce odkształcona historia powróci do swojej pierwotnej formy. Być może do niektórych wydarzeń dojdzie później, do innych wcale, ale na dłuższą metę zmienić czasu się nie uda.

Jeśli założymy prawdziwość drugiej z wymienionych opcji, natychmiast pojawi się pytanie o Wyższą Siłę. Co sprawia, że historia musi biec tak, a nie inaczej? Przeznaczenie? Bóg? Kosmos? A może po prostu dziejami społeczeństw rządzą precyzyjne mechanizmy socjologiczne i psychologiczne, mechanizmy, które dzisiejsi socjologowie i psychologowie dopiero zaczynają poznawać (albo nawet jeszcze nie zaczęli)? Historia stałaby się więc nauką ścisłą, a Asimov miałby słuszność. Psychohistoria okazałaby się nie nośnym wymysłem literackim, lecz nową gałęzią wiedzy.

Zainteresowanych tematem odsyłam do powieści Koniec Wieczności autorstwa Isaaca Asimova właśnie, do opowiadania Ziemia Chrystusa Jacka Dukaja, a nawet do thrillera Grom Deana Koontza. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że powinien polecić również lekturę Dukajowego Lodu… ale nie polecę, bo sam jeszcze nie czytałem.

#historia #fizyka #gruparatowaniapoziomu #scifi
  • 93
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@eagleworm: winszuje, fajny wpis. 2 dni temu na Netflixie pojawił się serial Dark, traktujący o podróżach w czasie i paradoksach. Bajeczka, ale fajnie się ogląda. Czy orientujesz się może jakie naukowe (nie popularno naukowe) książki warto poczytać jeśli chce się posiąść wiedzę o zagadnieniach astrofizycznych, kosmologicznych i tym podobnych? Może nie od razu o teorii strun ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz
@eagleworm: Fajne. Jest fajny serial Continuum (jest na Netflixie). Nie jest arcydziełem, serial jak serial, ale jak ktoś lubi sci-fi i podróże w czasie, to się spodoba. Trochę się dłuży, ale spróbować warto.
  • Odpowiedz
wszystko wskazuje na to, że Hitlera po prostu ktoś by zastąpił.


@eagleworm: a ja uważam że takie osoby były katalizatorem bez którego większość rzeczy mogłaby się nie wydarzyć, albo zostałyby mocno odwleczone w czasie przez co miałyby zupełnie inny przebieg
  • Odpowiedz
Powyższy problem nie należy do oryginalnych i historycy już się nad nim zastanawiali — wszystko wskazuje na to, że Hitlera po prostu ktoś by zastąpił.

@eagleworm: Ale historycy są ekspertami od przeszłości, a nie od alternatywnej przeszłości. Tak naprawdę nic na to nie wskazuje, to są tylko przypuszczenia spowodowane sytuacją geopolityczną Niemiec.

Ten wpis tak naprawdę nie mówi o tym, że nie da się zmienić przeszłości, tylko o tym jak
  • Odpowiedz
@eagleworm: Myślę, że obie wersje są poprawne jednocześnie. Z jednej strony historia toczy się swoimi prawidłami, stanowi pewien system zorganizowanych zachowań, przekonań, odczuć wszystkich ludzi, czyli ma swojego "ducha". Zabijając Hitlera na pewno nie zdusilibyśmy rewanżystowskich nastrojów międzywojennych Niemiec, a więc prawdopodobnie czekałaby nas powtórka wojny. Z drugiej strony czasami na ważnych stanowiskach pojawiają się ludzie, o których później mówi się, że 'wyprzedzili swoje czasy' i bez takich osób historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.

Pojedyncze decyzje mają moc zmiany biegu historii (torów, którymi bezwładnie się poruszała) wtedy, gdy ich suma potrafi zachwiać równowagą systemu. Może to być to milion drobnych decyzji ale też i równie dobrze jedna decyzja o sile miliona. Przykładowo w czasie wojny pojedynczy żołnierz może złożyć broń uznając, że jego walka nie ma sensu. Taki akt będzie jak kropla w morzu - równowagą zachwieje tylko na moment i w niewielkim stopniu, po czym się rozproszy. Jednak jeżeli tysiące żołnierzy złoży broń, to może to doprowadzić do zakończenia wojny. Taki sam efekt osiągnie dowódca, który wyda rozkaz tysiącom żołnierzy o złożeniu broni. Stąd w tej sytuacji milion drobnych decyzji może równać się jednej o sile miliona - zależy kto ją podejmuje.

Czy jeden dzbanek (jeden żołnierz, jedna decyzja) w odpowiednio długim okresie zmieni świat? Wydaje mi się, że nie. Takie drobne fluktuacje mogą zostać łatwo
  • Odpowiedz
@eagleworm: najsensowniejsza dla mnie koncepcja podróży w czasie była pokazana przez Pratchetta(przynajmniej tam się z nią zetknąłem pierwszy raz), która była nazwana spodniami czasu ( ͡° ͜ʖ ͡°). Po dokonaniu zmiany historia po prostu się rozgałęzia na rzeczywistość w której dokonaliśmy zmiany i taką w której tej zmiany nie było. Po prostu jest nieskończenie duża ilość równoległych czasoprzestrzeni.
  • Odpowiedz
@eagleworm: Moim zdaniem jednym z rozwiązań tych dylematów może być, a nawet powinien być Wieloświat. Nieskończona liczba wszechświatów, nieskończona liczba wariantów, decyzji, zmian. Przenosząc się w czasie, nie przenosisz się do przeszłości swojego wszechświata, lecz teraźniejszości innego wszechświata, gdzie to co zrobisz, będzie jak najbardziej normalne i zgodne z planem. Wieloświat jest okropny, nienawidzę go. Jednakże jest też dosyć prawdopodobny. Jak pogodzić się z myślą, że w którymś wszechświecie tracisz
  • Odpowiedz
@gleorn: Aż to mi się przypomniało.

@adawidowicz: Pamiętaj o warunkach brzegowych! Różne cywilizacje wykształciły się w różnych zakątkach świata i potem ich losy potoczyły się odmiennie. Mówi się na przykład, że swój historyczny sukces Europa zawdzięcza położeniu – umiarkowany klimat dogrzewany przez Golfsztrom.

@Antwito: Nie, bo mnie nie obchodzi, czy podróżnik w czasie po wprowadzeniu zmian w historię dalej by istniał, tylko jak
  • Odpowiedz
@max1983: Nastroje wzięły się z wyniku IWŚ. Adolf je tylko umiejętnie wykorzystał. Tutaj nie chodzi o nadprzyrodzone byty tylko o naukę właśnie. Kiedy człowiek odkrył rolnictwo, przeszedł na osiadły tryb życia. Ukierunkowało to rozwój ludzkości. Możesz cofnąć się w czasie zburzyć poszczególne miasta, pozabijać rolników. Jednak nie wysadzi to ludzkości z już obranej ścieżki.
  • Odpowiedz