Wpis z mikrobloga

Potęga tworzenia rzeczy wielkich drzemie na dnie serca każdego człowieka. Mój leń woli jednak odpalić Netflixa i pogrążyć się w rozrywce. To tak przyjemne, tak proste. Trzy leniwe kliknięcia i już pławię się w wodospadzie endorfin. Linia między relaksem a lenistwem jest cienka jak ostrze żyletki. Lenistwo to narkotyk, wciąga, kradnie czas, obdziera mnie z szans na napisanie czegoś wielkiego.

Ciężki trening kalisteniczny po którym zbiera mi się na wymioty, a całe moje ciało płonie bólem, jest łatwiejsze od pisania. Bieganie interwałowe po których drżą mi uda a płuca pracują jak mechaniczne tłoki, jest łatwiejsze od pisania. Siła która odpycha mnie od tworzenia jest jak pole siłowe, tak mocna że praktycznie namacalna.

Ciało boli, myśli wykręcają się w tę i we w tę, opór daje o sobie znać. W każdy dzień myślę tylko i wyłącznie o tym jednym zdaniu. To działa jak spust. Siadam, odpalam Evernote’a, strzelam. Jedno zdanie. Pudło? Bullseye?

Nie jestem pisarzem który z góry ma narzucony temat. Czasami tak jest, ale temat zacieśnia mi granice tego co chce przekazać. Chcę żeby ten tekst był wolny. Wędrował z jednej myśli na drugą a jednocześnie był na swój sposób spójny, lekkostrawny.

Jaki jest mój proces? Po pierwsze siadam codziennie. Technika jednego zdania. Wyrobienie nawyku. Po drugie Pomodoro. Pomodoro działa cuda dla osób które mają problemy z koncentracją. Ustawiam timer na 20 minut. Przez to 20 minut nie zaglądam w komórkę, leży martwa na stole, w trybie samolotowym. Nie ma mnie dla nikogo. Po trzecie muzyka. Dla mnie osobiście najlepsza do tworzenia jest muzyka bez słów, może to być jakiś rapowy instrumental, może to być elektroniczne brzmienie syntezatora. Wchodzę na Spotify, wybieram odpowiednią playlistę, naciskam shuffle. Losowy utwór zapętlam. Leci w tle, jak mantra. Po około pięciu przesłuchaniach już nie zwracam na ten utwór uwagi. Staje się on częścią mojego procesu. Pozwala się skupić, działa jak mantra. Pierwsze zdania zawsze są koślawe, krzywe, nie mają sensu. Z minuty na minutę zaczynam trafiać w niewidzialne nuty. Wchodzę we flow po jednej sesji Pomodoro. W fazie Flow, znika moje ego, znika ziemia, znikają myśli, znika ból, znika wszystko. Jestem w pełni w momencie.

– Ape, 24 Listopada, 2017

#tworczoscwlasna #blog
Pobierz
źródło: comment_0YlnUjScPPUNLe58jvKi7rutIwIGSEid.jpg