Wpis z mikrobloga

Na LinkedInie dostałam prośbę o dołączenie do kontaktów, zatytułowaną „Dear Sir”, pełną wzniosłych słów, jakim to zaszczytem by nie było gdybym zechciał(a) przyjąć głównego zainteresowanego do swego grona. Zwróciłam kolesiowi uwagę, że technicznie rzecz ujmując żaden ze mnie Sir, zasugerowałam też personalizowane wiadomości. Facet się speszył, gorąco przepraszał, że autokorekta, że pisywał częściej do mężczyzn i dlatego tak itp. Sprawę olałam. Po około 2-3 tyg. dostałam nową prośbę. Ten sam koleś i
@vicky94: Jakieś pół roku temu babeczka z linkedina domyśliła się jaki mogę mieć służbowy email i wysłała na niego ofertę pracy. Mail rozpoczął się od przywitania jakiegoś "Pana Michała" - nie tak mam na imię :D

Nie chcesz teraz zmieniać pracy? To wypełnij mnie tu macierz kompetencji bym mogła sprzedać później hurtowo te dane

:D