Wpis z mikrobloga

Ponoć pierwszą śmierć zapamiętuje się na zawsze!

Jak ja zapamiętałam swoją pierwszą śmierć pacjenta?
To było niespełna rok temu, gdy zaczęłam staż na chirurgii. Pamiętam, że przenieśli z ortopedii pijaka, który po potrąceniu przez auto, została zaopatrzony i odesłany do nas na obserwację z powodu podejrzenia wstrząśnienia mózgu. Pacjent miał również stwierdzoną poalkoholową marskość wątroby, a wątroba była na tyle zniszczona, że stała się niewydolna. Mimo usilnych prób wytłumaczenia pacjentowi w jak tragicznej sytuacji się znalazł, uparcie twierdził, że zaraz wyjdzie do domu znów przywitać się z wódeczką i zaśmiewał się. Ordynator jednak był człowiekiem bardzo bezpośrednim i dość dosadnie przekazał mu informacje, że jego stan zdrowia jest bardzo zły i nie opuści już naszego oddziału, bo w przeciągu kilku dni umrze. I tak się stało. Rozwinął się zespół wątrobowo - nerkowy. Nerki dość szybko odmówiły pracę i pacjent zmarł. Ale co było w tej śmierci dla mnie takie straszne? To, że nie dało już się nic zrobić, a jedynie biernie mogłam stać obok chirurga i przyglądać się jak pacjent umiera, tylko po to by zapisać EKG, osłuchać serce, sprawdzić odruchy, źrenice i stwierdzić zgon. Zrobiło mi się wtedy bardzo, bardzo przykro. To była dla mnie bardzo nowa sytuacja i duże doświadczenie. Później na stażu takich, czy podobnych zgonów, było jeszcze kilka i wszystkie je przeżywałam. I przeżywam nadal. Bo każdy lekarz, mimo, że z czasem się z tym oswaja i stara się nie okazać smutku, to przeżywa to w sobie, po cichu...

https://wiadomosci.wp.pl/pierwsza-smierc-zapamietuje-sie-na-zawsze-6180969944159873v
#medycyna #szpital #lekarz #999
Pobierz Nicy - Ponoć pierwszą śmierć zapamiętuje się na zawsze!

Jak ja zapamiętałam swoją ...
źródło: comment_QzbnjwYQaL5RPy75EwgJiwwL7W6iwEXU.jpg
  • 4