Wpis z mikrobloga

Byłem dziś świadkiem ludzkiej (łódzkiej) tragedii, gdy poznałem całe spektrum ludzkich emocji od euforii po zwątpienie niedowierzanie i to specjalne uczucie, gdy zdajesz sobie sprawę, że jednak wszystko będzie dobrze. Ale po kolei.
Stałem w korku na ulicy Wojska Polskiego. Z pobliskiego sklepu marki Żabka wyskakuje facet w euforycznym stanie, w ręku trzymał obrandowaną marką sklepu reklamówkę, był tak wesół, że niemal biegł w radosnych pląsach. Kawałek dalej ok. 20 metrów było wejście do sklepu (chyba ciuchy z paczuchy, czy tam moda z kontenera, nie jestem pewien). Wejście do sklepu prowadziło przez dwa stopnie.
Nasz bohater w rozszalałym radosnym pląsie nie zauważył stopni i przywalił obrandowaną reklamową z żabki w górny stopień. Dało się słyszeć brzęk tłuczonego szkła. Na chwilę świat zamarł, facet zastygł w bezruchu, wlepiając oczy w nieprzeniknioną ludzkim okiem obrandowaną reklamówkę z żabki. Powoli zaczerpnął dłonią, w jego oczach widać było nadzieję, wyciągnął pękaty słoik ogórków. Był cały. Postawił go w pobliskiej bramie, na jego twarzy było widać, że zaczął spodziewać się najgorszego. Płomyk fałszywej nadziei w oczach jednak jeszcze tlił się lichym blaskiem, zaczerpnął dłonią po raz drugi. Wyciągnął drugi słoik chyba z kapustą czy pieczarkami. Niestety… był cały. Postawił go przy wyjściu z bramy. Autentycznie zauważyłem łzy cisnące mu się do oczu. Dramat był poważny, bo w bramie rażony niemocą aż przyklęknął na jedno kolano i w dramatycznym slow-mo zajrzał do reklamówki. Twarz jego stężała, a rysy stały się ostre. Bezgłośnie rzucił w otchłań obrandowanej foliówki z żabki parę przekleństw których nie słyszałem i zaczerpnął dłonią po raz trzeci…
Za trzecim razem wyjął połowę półlitrowej flaszy, która stłukła się tak, że odpadło denko. Z ogromnym cierpieniem męczennika, za czwartym razem wyjął brakującą część. Sytuacja była poważna. Ze łzami w oczach rozejrzał się wokoło, szukając pocieszyciela w tej trudnej chwili, ale nie było nikogo. W tej też sekundzie coś zrozumiał, nadal ściskając w garści obrandowaną reklamówkę z żabki zajrzał do środka. Drogocenny płyn który jak mniemam był prawdziwą ambrozją, nadal był w reklamówce, ani jedna kropla płynnego złota nie skapała na trotuar. Na mrocznym do tej pory licu pojawiła się nadzieja, czas naglił musiał coś wymyślić, w każdej chwili mogło coś się stać (nie wiem co, podtrzymuję dramatyzm sytuacji)
Trzymając w garści reklamówkę, sięgnął po pękaty słoik z ogórami. Nadludzką siłą herkulesa otworzył zamknięcie używając jednej ręki i łokcia, nie puszczając ani na sekundę obrandowanej reklamówki z żabki. Ogórki i towarzysząca im woda szybko znalazły się w bramie, pusty słoik postawił przy swoich mokasynach. Ten sam los spotkał drugi słoik, którego zawartość smętnie została rzucona w głąb czeluści bramy. Dwa słoiki stały teraz obok, bohater klęknął drugi raz na kolano, miał pomysł tylko czy mu się to uda?
Złapał foliówkę za górną część i jeden dolny róg tworząc coś w rodzaju trójkąta z obrandowanej reklamówki z żabki. Pewnym, silnym, ale niezwykle delikatnym ruchem potężnych szczęk odgryzł róg, momentalnie łapiąc go i podnosząc do góry. Parę kropli spłynęło mu do ust, oblizał się łapczywie, machając głową z uznaniem. Następnie delikatnie jakby to było jednomiesięczne dziecko nachylił się nad pustymi słoikami i przez odgryzioną dziurę w reklamówce jął przelewać zawartość obrandowanej reklamówki z żabki do pustych słoików. Słoiki powoli acz nieubłaganie napełniały się przezroczystym płynem.
Zauważyłem że jego ruchy stały się bardziej niecierpliwe, jak u naukowca który odnalazł szczepionkę na raka i drżącymi rękoma już chciałby ją wypróbować na pobliskim pacjencie. Jeden słoik napełniony, szybko przeniósł się nad drugi i czynność powtórzył. Nie minął długi czas, gdy dwa słoiki były napełnione, choć w obrandowanej reklamówce z żabki nadal pozostało trochę drogocennej substancji, tak na łyk, może dwa, bohater nie wahał się ani chwili i przelał zawartość do własnej otwartej paszczy. Otrząsnął się, otarł wąs rękawem, zakręcił słoiki i tuląc je do piersi ruszył w dalszą drogę. Miejmy nadzieję, że tym razem mu się udało.
#pasta #takniebylo ##!$%@?
  • 1