Wpis z mikrobloga

Sąsiadka miała męża. A mąż lubił wypić i uderzyć. Sąsiadka więc - słusznie zresztą - zdecydowała się na rozwód. On miał zakaz zbliżania się, więc musiał wynieść się ze wspólnego lokalu. I tak minęło pięć lat.

Dzisiaj spotykam ją na klatce. Słania się na nogach i zanosi od płaczu. Pytam, co się dzieje. - Życie mi chce #!$%@? zmarnować. Po raz kolejny- mówi z ogniem w oczach.

I tłumaczy - mąż poszedł rok temu do sądu o podział majątku, bo mieszkanie w połowie jego (wspólnie spłacili). Sąd nakazał mu spłatę 50 tysięcy żonie (lokal jest niewielki), żeby stać się właścicielem.

- Na bruk pójdę! Nie wiem, gdzie pójdziemy z Maciusiem! (na potrzeby odgrywanej scenki pomijała, że ów Maciuś ma w tym roku osiemnastkę i obecnie zajmuje się ozdabianiem klatki słonecznikiem i uruchamianie tuby basowej w czerwonym golfie. Sąsiadce dziś dużo bardziej przydałby się jako małe dziecko drżące o przyszłość).

- Jak na bruk? No przecież dostanie pani pieniądze - odpowiadam skonfundowany.

- Co to za pieniądze?! Co ja za to kupię? Niech napjierw ten #!$%@? dług odda! - mówi.

Jaki dług? A no taki, że lokal jest zadłużony na ponad 20 tysięcy złotych. Bo pani Danusia - sąsiadka nie płaciła czynszu od kiedy z mieszkania wyprowadził się przymusowo jej mąż.

Logika Danusi jest taka, że ona jest nękana przez spółdzielnię za wspólny lokal. A przecież tamten bił, więc w ramach pokuty powinien zapłacić jej dług i odpieprzyć się od wspólnego mieszkania.

- Jest pani jeszcze młoda. Lokal bez kredytu. Niech pani weźmie pożyczkę hipoteczną i jego spłaci. Nie będzie się pani martwiła o dach nad głową. I nad głową małego Maciusia - cedziłem przez zęby tak serdecznie jak umiem.

Reakcja sąsiadki była taka, jakbym przyznał się do ludobójstwa. Łzy w oczach zastąpił ogień. Cała poczerwieniała.

- A jak mam spłacić pożyczkę, skoro nie pracuję? - zapytała, jakby złapała mnie na kompromitującym błędzie logicznym.

Pani Danusia faktycznie nie pracuje. Miała w 2014 roku złamaną rękę. Jakoś paskudnie, że coś jej trzeba było przygwintować przez kość. Sąsiadka tak się tym przejęła, że do pracy już nie wróciła. Strach o rękę był za duży( ͡º ͜ʖ͡º). Danusia pożegnała mnie tekstem, że "gówno wiem o życiu". Nie wyobraża sobie, żeby spłacać lokal darmozjadowi, z którym się rozstała. Albo - co gorsza - oddać mu klucze.

Sąsiadka planuje iść z tym do mediów. Że najpierw przeżyła piekło, a teraz chcą zabrać dach nad głową. Jej i jej dziecku.

#bekazpodludzi #polskiedomy #polska ##!$%@?
  • 1