Wpis z mikrobloga

@Igor-Kielbratowski: Minął prawie tydzień odkąd napisałem tekst o absurdach, na jakie napotykamy, przy czytaniu "Kapitału". W odpowiedzi na zarzut pominięcia pracy zwierzęcej dostałem jakiś cytat z rękopisów Karola Marksa, rzeczy najogólniej mówiąc, nienależącej wcale do rozdziału "Kapitału", co mogę potraktować, jako potwierdzenie tezy, że Marks zwyczajnie wieloma rzeczami lekceważąco nie zajmuje, a w dodatku bez ostrzeżenia przeskakuje. Argument odwoływał się do bezwolnej natury zwierząt, co, poważnie mówiąc, nijak nie wyjaśnia, dlaczego praca zwierząt nie może stworzyć czegoś, co ma wartość wymienną, a użytkową już tym bardziej. Towarów ponoć nie obchodzi, kto dokona wymiany, lecz ilość włożonej w nie pracy.

Kontynuujemy nasz marsz znęcania się nad brodatym filozofem (tak nawiasem mój ulubiony wizerunek Marksa przedstawia go z abażurem na głowie):

Po tym, jak Marks stwierdził, iż wartość użytkowa też całkowicie pochodzi z pracy postanowiłem nie przejechać się od razu po tej jakże nieprawdziwej tezie, ponieważ zaraz spieszy jej z pomocą, czemu nie fair byłoby nie pozwolić dojść do głosu.

Mogłoby się wydawać, że skoro wartość towaru jest określana przez ilość pracy wydatkowanej w czasie wytwarzania go, to im bardziej leniwy lub niezręczny jest człowiek, tym większą wartość będzie miał towar przezeń wytworzony, gdyż tym więcej czasu zużyje on na wytworzenie go. Lecz praca stanowiąca substancję wartości jest to jednorodna ludzka praca, wydatkowanie tej samej ludzkiej siły roboczej. Cała siła robocza społeczeństwa, reprezentowana w wartościach świata towarów, występuje tu jako jedna i ta sama ludzka siła robocza, jakkolwiek składa się z niezliczonych indywidualnych sił roboczych. Każda z tych indywidualnych sił roboczych jest tą samą ludzka siłą roboczą co inna, jeżeli posiada charakter społecznej przeciętnej siły roboczej i działa jako taka społeczna przeciętna siła robocza, a więc na wytworzenie danego towaru zużywa tylko przeciętnie niezbędny, czyli społecznie niezbędny czas pracy. Społecznie niezbędnym czasem pracy jest czas pracy potrzebny do wytworzenia jakiejś wartości użytkowej w istniejących społecznie normalnych warunkach produkcji i przy społecznie przeciętnym stopniu umiejętności i intensywności pracy.


Niepokoję jednak o to, co Marks wymyśla dalej. Marks bowiem używa kolejnych potworków językowych takich, jak "charakter społecznej przeciętnej siły roboczej" (Co u diaska znaczy, że siła robocza jest społeczna?) albo"społecznie niezbędny czas pracy" (Co u diaska znaczy, że jest czas pracy jest społecznie niezbędny?). Nie pomaga wyjaśnienie w postaci "społecznie normalnych warunkach produkcji" i "społecznie przeciętnym stopniu umiejętności i intensywności pracy". Kluczem jest słowo "społeczny" i "społecznie". Przy zróżnicowaniu warunków produkcji, oraz wykorzystywanych metod, z których nie wszystkie są nam przecież znane, społecznie niezbędny czas do wyprodukowania jakiejś tam wartości użytkowej nie daje się jednoznacznie określić. Wprowadzenie zaraz potem technologii, maszyny parowej jako przykładu zmiany tej przeciętnej zaciera obraz geniuszu Marksa jeszcze bardziej. Technologie mają to do siebie, że możliwość ich celowego powielania nie wynika z tego, że ktoś kiedyś taką maszynę parową zrobił i odtąd ludzie mają coś taniej. Technologie funkcjonują jedynie w głowach jednostek zdolnych je pojąć, ale to nie znaczy, że nie istnieją bez wymyślenia ich przez człowieka. Są tylko nieznane. W przeciwnym razie moglibyśmy wszelkie metody produkcji po prostu zmyślić, a dlatego, że my je wymyśliliśmy (choć w oderwaniu od rzeczywistości), także one musiałyby być prawdziwe. To byłby jednak rodzaj myślenia życzeniowego. A więc zostaje pytanie. Czy ludzie mogą te technologie zastosować, bo mogą je też odkryć, czy nie mogą i ktoś musi im je przekazać? Historia wielokrotnie pokazywała, że te same wynalazki potrafiły powstać w różnych miejscach na świecie. Rolnictwo w Euroazji i Amerykach rozwijało się niezależnie. Nie ma znaczenia, że Marks dalej pisze także o warunkach związanych z wielkością złóż. Doprawdy ludzie są zróżnicowani pod względem dostępnych im technik produkcji, a nie wszyscy mają styczność z rynkiem towarów tworzonych w tych samych warunkach. Niektórzy w ogóle nie mają dostępu do pewnych rynków pewnych towarów. Czy dla nich czas "społecznie niezbędny" jest taki sam? Marks nic o tym nie mówi. W dodatku stanowisko pomija, że w każdej chwili na rynkach pojawiają się zróżnicowane ceny towarów, które są takie same. Na rynkowych straganach widuję różne ceny tych samych pomidorów tego samego dnia.

Rzecz może być wartością użytkową, nie będąc wartością. Zachodzi to wtedy, gdy człowiek czerpie z niej pożytek bez pracy. Np. powietrze, dziewicza ziemia, naturalne łąki, drzewa dziko rosnące itd. Rzecz może być użyteczna i być produktem ludzkiej pracy, nie będąc towarem. Kto za pomocą swego produktu zaspokaja własną potrzebę, stwarza wprawdzie wartość użytkową, ale nie stwarza towaru. żeby wytworzyć towar, musi wytworzyć nie tylko wartość użytkową, ale wartość użytkową dla innych, wartość użytkową społeczną, I nie wystarcza, że będzie to wartość użytkowa dla innych.

Wreszcie żadna rzecz nie może być wartością, jeżeli nie jest przedmiotem użytecznym. Jeżeli jest bezużyteczna, to i praca w niej zawarta jest bezużyteczna, nie wchodzi w ogóle w rachubę Jako praca i dlatego nie stwarza wartości.


Dopiero teraz Marks wyjaśnia, o co chodzi z tą "wartością". Przez "wartość" rozumie coś na wymianę. Owa wartość ma się wyrażać w wymianie. Niestety Karol ewidentnie wpada tutaj w sprzeczność. Wartość albo pochodzi, jak wcześniej napisał, z "społecznie niezbędnej pracy", albo z niezależnej od niej użyteczności, którą tutaj przedstawia.

#marksnadzis #ekonomia #filozofia #czytamwypocinymarksa
Igor-Kielbratowski - @Igor-Kielbratowski: Minął prawie tydzień odkąd napisałem tekst ...

źródło: comment_MnlRnNFQtNe0HFgUTCvhDi3cXM99Ex3E.jpg

Pobierz
  • 12
  • Odpowiedz
@Igor-Kielbratowski: rozpoczynając tekst myślałem, że będzie to jakaś poważniejsza krytyka xD

Ile niby zwierzęta w produkcji przemysłowej produkują, żeby aż tak warto było się nimi zajmować? Zwierzęta wykonują bardzo proste prace, a na tyle brak im umiejętności, że nie są w stanie robić najprostszych rzeczy w fabryce czy przy handlu towarem. Praca zwierząt nie stanowi podstaw kapitalistycznego systemu produkcji, a je opisywał Marks w I tomie Kapitału - nie całokształt tego
  • Odpowiedz
@Leninzone: 1. Przemysłowej? Niemal wcale. Przynajmniej nigdy nie słyszałem, że prosiak był rzemieślnikiem. Nikt jednak nie mówi, że produkcja to tylko przemysł i nic więcej. Zresztą praca nie musi być wykwalifikowana. Marks sprowadza wszystko abstrakcyjnej. Poza tym nawet, jeśli nie robią w tej kwestii relatywnie wiele, pominięcie ich nie jest wskazane. Marks faktycznie wspomina coś tam o kapitalistycznym systemie produkcji w tym rozdziale. Nie definiuje go jednak, więc uznałbym to za
  • Odpowiedz
@Igor-Kielbratowski: 1. Ale tu nie chodzi o definiowanie kapitalistycznego systemu produkcji. Już sama nazwa "Kapitał", poza tym kontekst pisania tego dzieła i wszystko co jest w nim zawarte mówi jasno, że ta książka mówi o nim. Po raz kolejny napiszę - Marks opisuje w I tomie jedynie podstawy tego systemu, a nie całokształt. Zagłębianie się w niuanse niepotrzebnie komplikowałoby rozprawę, a zupełnie nic nowego by nie wnosiło. Nauka poza tym ma
  • Odpowiedz
@Cheater @Leninzone : Sposób potraktowania "Kapitału" jest z mojej strony całkowicie celowy. Nie, nie chodzi o to, że nie chciało mi się najpierw tego przeczytać, a potem zacząć krytykować. Da się zrobić, ale to byłoby takie niemarksistowskie. Nawet, jeśli później pewne rzeczy Marks wyjaśnia, każe milczeniem czekać czytelnikowi na wyjaśnienie sprzeczności tejże książki. Ten zabieg jest niebezpieczny. Musi się skończyć tym, że, o ile ktoś będzie miał jakiekolwiek zastrzeżenia, zawsze będzie można
  • Odpowiedz
@Igor-Kielbratowski: xD
tyle tekstu napisałeś, żeby usprawiedliwić swoje wypowiadanie się w temacie, na który nie masz zielonego pojęcia xD
Zważ jak zbudowana jest ta książka - idzie od szczegółu do ogółu. Marks musiał najpierw wyjaśnić kwestie najistotniejsze i najbardziej kluczowe, które stanowią punkt wyjścia kapitalistycznego systemu produkcji. Nie zaczynając objaśniania od towaru, pieniądza i jego obiegu zdałby się na intuicyjne albo burżuazyjne wyjaśnienia tych zjawisk, które jak wykazał - mają spore
  • Odpowiedz
@Leninzone: 1. Kapitał występuje także w socjalizmie. Co prawda jest on, jak to nazywają, uspołeczniony, ale jego należenie do państwa, czyni to szkarłatne dziecko największym kapitalistą dziejów. Ktokolwiek nie byłby władcą państwa, wiadomo, że jego władca jest kapitalistą, bo ma kapitał. To w ogóle niefortunne określenie. 2. Nie są codziennością, ale są częścią naszego świata bez względu na sposób produkcji. Poza tym kontrole cen występowały wielokrotnie w historii. Weźmy Wenezuelę. Tam
  • Odpowiedz
@Leninzone:

Czyli Marksowi wolno stosować daną kolejność dla uniknięcia intuicji i burżuazyjnych wyjaśnień, a ja nie powinienem się nią posługiwać. Dlaczego? Podejrzewam, że dlatego ta k ma być, abym dalej uprawiał intuicję i burżuazyjne wyjaśnienia XD
  • Odpowiedz
@Igor-Kielbratowski: 1. Niby tak, ale #!$%@? nie do końca. Zgodnie z jednym z praw wymiany towarowej sprzedający musi być prywatnym właścicielem towaru. Już w tym momencie widać, że zachodzi tu inny stosunek. Poza tym sam w sobie kapitał nie jest niczym złym, złe jest obecne położenie klasy pracującej, złe jest nieróbstwo klasy posiadającej, złe jest okradanie pracowników z wyrobionej wartości dodatkowej.
2. Na tyle małą, że nie warto się nią zajmować.
  • Odpowiedz
@Igor-Kielbratowski:

Czyli Marksowi wolno stosować daną kolejność dla uniknięcia intuicji i burżuazyjnych wyjaśnień, a ja nie powinienem się nią posługiwać. Dlaczego? Podejrzewam, że dlatego ta k ma być, abym dalej uprawiał intuicję i burżuazyjne wyjaśnienia XD


jaką ty niby kolejność stosujesz i do czego? marne wymigiwanie się od odpowiedzi nie zakryje twojego dyletanctwa xD
  • Odpowiedz
@Leninzone: 1. Nie chodzi o to, czy ludzie w socjalizmie mają, czym handlować. Idzie o to, czy handlują poza nastaniem społeczeństwa burżuazyjnego z Manifestu Komunistycznego. Handel trwał tak naprawdę przy wszystkich quasi-systemach produkcyjnych, jakie to Karol wymienia. Połowa średniowiecza doczekała się w tym temacie republik, które wyrosły w procesie psucia się oddolnych komun. Owe komuny były chyba jednym z największych przejawów wolnego rynku w średniowieczu poza jeszcze bardziej niezależnymi od państwa
  • Odpowiedz
@Igor-Kielbratowski:

Kolejność krytyki Karola Marksa w założeniu ma być taka sama z tym, jak napisana jest książka. Popularnie nazywa się to robieniem tego "punkt po punkcie". To dla mnie jest kolejność przedstawiona przez autora.


To nie jest zły pomysł, ale Marks po prostu #!$%@? od pewnych kwestii, a swój wykład z czasem uszczegóławia i precyzuje. Po drugie, to trzeba mieć odrobinę życzliwości do autora, którego się czyta.
  • Odpowiedz