Wpis z mikrobloga

Wyleciała mi plomba. [...]


I nagle przypomniałem sobie, kiedy wstawiano mi ową nieszczęsną plombę, od której zaczęły się moje dywagacje.

Było to w roku 1968. Od dentysty poszedłem do narzeczonej. Póżniej zaś, gdy już słońce wzeszło, z łóżka roztoczył się widok na półkę z książkami, a tam dostrzegłem coś, czego nie znałem. Autor: J.R.R.Tolkien. Tytuł: „Hobbit, czyli…” Pożyczyłem. Przeczytałem. Przepadłem. Kilka miesięcy pózniej, gdy narzeczona mnie porzucała, oddała mi listy. Ja natomiast nie oddałem jej ani listów – bo nie pisywała takowych – ani Tolkiena. Prędzej serce dałbym sobie wyrwać. [...]



Pomyśleć tylko, wypadła jedna głupia plomba, a ileż wspomnień, ileż asocjacji i pomysłów. Takie niby głupie, trywialne wydarzenie, a ileż może narobić w człowieku zamieszania. Jak może zakłócić równowagę psychofizyczną. Każdy, komu choć raz wypadła plomba, zrozumie, co mam na myśli, bo wie, co się po takim wypadnięciu dzieje z człowiekiem. Język lata wówczas po jamie gębowej niczym starozakonny po pustym sklepie i bezwiednie sygnalizuje wszystkim receptorom ogrom doznanej straty. Nagle nie liczy się nic, liczy się wyłącznie brak plomby, jest rozdrażnienie, niepokój, niepokój… A niekiedy z takiego niepokoju coś może się urodzić.

I tu wróćmy do ad remu – do mego ukochanego Tolkiena. Od zębów ad astra. Z tego co o Tolkienie nawypisywano i nagadano, z tego, co nabożnymi szeptami bajdurzą na konwentach tzw. tolkieniści, możnaby wywnioskować, że starego J.R.R. natchnął do pisania Św.Patryk. Albo Św.Brygida. Względnie św. Jan z Patmos, prekursor gatunku fantasy, autor kontrowersyjnego, acz ciekawego pod względem formy dzieła pt. „Apokalipsa”. Tolkieniści zrobili z Tolkiena Mesjasza, a z „Trylogii pierścienia” Biblię. Ustawili ołtarzyk i modlą się zawzięcie. Przesłanie, mówią, wizja, powiadają, a to to, a to tamto, a to owamto. A ja, moi kochani, wiem swoje. To była zwyczajna plomba. Tak, nie inaczej. Tolkienowi wypadła kiedyś z organizmu i z duszy ogromna plomba. I poczuł ogrom doznanej straty. I niepokój.


Plomba. Ilu kumpli zostawił stary J.R.R. na Martwych Bagnach nad

rzeką Sommą? Ile razy budził się w nocy, czując ogrom doznanej straty,

zanim nie usiadł do „Trylogii”?


Ot, taki sobie związek chemiczny. Piorunująca mieszanka. Albo wolno

działająca substancja toksyczna. Czasami coś takiego eksploduje, zachodzi

reakcja…

I coś powstaje.

Stop srebra i rtęci.

Amalgamat. Zwyczajny amalgamat.


Źródło: https://sapkowskipl.wordpress.com/2017/03/12/amalgamat/

#sapkowski #cytaty #tolkien #lotr