Wpis z mikrobloga

Spotkałam dzisiaj w sklepie koleżankę. Określenie nie do końca pasujące. Bardziej pasowałoby "osoba, którą niestety znam" lub "wariatka". Alicja chodziła ze mną do gimnazjum i już wtedy uchodziła za dziwoląga. Mieszkała na wsi, jej ojciec był rolnikiem, którego ulubionym zajęciem było konsumowanie taniego wina i zabawa traktorem w Monster Truck. Często z dumą chwaliła nam się w co jej ojciec wjechał poprzedniego dnia. Na szczęście zawsze były to martwe rzeczy (lub takie się stawały po bliskim spotkaniu z traktorem). W gimnazjum zamiast wf-u mieliśmy basen. 2 godziny tygodniowo. Do dzisiaj pamiętam ten moment, kiedy w przebieralni Alicja oznajmiła nam, że ma grzybicę. Stała bez klapek. Wierzcie lub nie, takich wspomnień nie da się wymazać. Jako klasa nigdy jej nie dokuczaliśmy chociaż dawała nam nie mało powodów. Po zakończeniu szkoły cieszyłam się, że więcej nie będę miała z nią do czynienia. Tyle tytułem wstępu.
Kupowałam ziemniaki i ją zobaczyłam. Uznałam, że najlepszym posunięciem będzie udawanie, że jej nie widzę. Nie zadziałało. Podeszła do mnie z gówniakiem, na oko 6-7 lat.
Alicja[A]: O Lesiooo kupę lat!
Ja[J]: O hej, nie zauważyłam cię.
Spłonę za to w piekle.
[A]: Dżejsonku przywitaj się z panią.
#!$%@?.jpg
[J]: Jakie ładne imię.
No teraz to na bank mam slota w piekle.
[A]: Właściwie to ma na imię Jakub. Ale mówię Dżejson. Teściowa miała problemy, że niby imię nie polskie.
Boże błogosław tą kobietę.
[J]: No to co tam u Ciebie słychać? Synek widzę już duży chłopak, pomagasz mamie w zakupach?
W rozmowie z dzieckiem zawsze czuje się niezręcznie. Wiecie, dużo osób mówi do dzieci jakby były upośledzone, chociaż ostatecznie to one wychodzą na upośledzone zaczynając swoje "titit ale ja jestem duźy chłopiec".
[A]: Właśnie wracamy od lekarza. Dżejson ma problemy ze skórą a lekarz sam nie wie co mu jest.
[J]: Hmm, no niedobrze, nic nie powiedział co podejrzewa?
I to było najbardziej niepotrzebne pytanie w moim życiu.
[A]: Coś tam mówił, że uczulenie, że testy ale ja wiem swoje. Chodzimy od lekarza od lekarza i każdy to samo, kłuć, wysyłać na badania. Ja od tygodnia znalazłam sposób na to i dziecka nie muszę faszerować chemią.
[J]: Hmm.
[A]: To jest zły urok, ktoś na niego rzucił z zazdrości, pewnie siostra męża. Codziennie daję mu ziółka a potem trzeba sprawdzać czy pot jest słony czy nie.Jak słony to urok.
[J]: Ale że jak? Chyba pot jest zawsze słony?
[A]: Ma inny smak, sprawdzam i od tych ziółek już mu lepiej. Pokaż pani ręce.
Gówniak pokazał ręce, wysypka jak wysypka nic szczególnego.
Po tym pośpiesznie się pożegnałam. Jedyna refleksja jaka mnie naszła to czy Dżejson (nie Jakub) ma jakiekolwiek szansę na bycie normalnym człowiekiem po tym jak w dzieciństwie jego matka lizała jego pot. Chyba nie.
#truestory #rodzicielstwo #zalesie i nie wiem pod co jeszcze to wrzucić.
  • 41
  • Odpowiedz