Wpis z mikrobloga

Ktoś mądry kiedyś powiedział, żeby nie tracić czasu. Cudzego, a nie własnego. Że jeżeli spotykasz się z kimś i czujesz, że to nie to, to najzwyczajniej na świecie odpuść. Nie pozwalaj komuś wierzyć, że wszystko będzie w porządku. Nie kradnij mu tygodni, miesięcy czy lat, bo może go w końcu pokochasz. Tak się nie robi miłości. Tak się robi zmarszczki, ewentualnie wałki na biodrach.

Bo czas dla nikogo nie jest łaskawy. Takie próbowanie, zabawy w kotka i myszkę, były fajne na etapie liceum. Można było pochodzić za rączkę, pocałować się gdzieś po kątach, pomacać, kiedy nikt nie patrzył. I rozejść, bo na przykład on za głośno żuł gumę, albo ona miała dziurę w trampkach. Jasne, że wtedy też mieliśmy jakieś uczucia, szczęścia, nieszczęścia, większe i mniejsze dramaty. Ale zaraz pojawiał się ktoś następny. Byliśmy piękni, byliśmy młodzi, mogliśmy tak bez końca.

Nie wiem, jak Wy, ale ja od tamtego czasu trochę jednak podrosłam. Pobawiłam się w dom, potem pobawiłam się w singla, A potem przyszło nic. Nic to jest taki czas, kiedy chciałoby się zrobić już krok w jedną albo krok w drugą, ale jakoś się nie da.

I dlatego wściekam się, ilekroć ktoś mi moją bańkę naruszy. Bo wiecie pewnie, że każdy z nas ma taką własną bańkę komfortu. Siedzi w niej sobie potulnie, jest mu ciepło, dobrze, bezpiecznie. I naprawdę musi się nieźle napracować, żeby chcieć poza tę bańkę wyjść. Zwłaszcza, kiedy wyjść ma do kogoś.

Bo jak jesteś stary, to już Ci się nie chce. Dobrze Ci jest w pojedynkę i naprawdę, coś musi zdrowo #!$%@?ąć, żebyś zmieniać to chciał.

Czasami jest to śmierć, wtedy wszyscy umieramy i ogólnie nie ma problemu. Ale jak już żyjemy, to chcielibyśmy żyć tak, żeby odczuwać przy tym pewną satysfakcję, a przynajmniej nie znajdywać powodów, aby muskać sobie żyletką nadgarstki. Więc kiedy ktoś już przychodzi, przebija Ci bańkę i robi kizi-mizi, to Ty sobie myślisz, że to jest fajne i to już zawsze będzie tak trwać. I wtedy on nagle nie kizia i mówi, że dosyć, idź won.

Dlatego bardzo Was proszę, Wy czasem trochę pomyślcie. Bo jak tkwicie w beznadziejnym związku albo dajecie komuś nadzieję na całkiem fajną relację, a przecież dobrze wiecie, że to jest zupełnie nie to, to nie traćcie czasu, swojego jak i jego. Jeśli wiecie, że chcecie być sami i to się raczej nie zmieni, nawet jak poznacie najfantastyczniejszą dziewczynę świata albo księcia na białym koniu, to nie pozwólcie tym dwojgu wierzyć, że będzie jednak inaczej.

Miej serce i patrzaj w serce, jak mawiał dziadek Mickiewicz. Albo nie zawracaj ludziom dupy, jak mawia moja mama. ~joanna pachla
#zwiazki #logikarozowychpaskow #milosc #takaprawda
  • 12
  • Odpowiedz
  • 1
@Ainana to samo powtarzam sobie, niebieskiemu, innym dookoła. Wyjdzcie ze swojej banki komfortu i zróbcie ten pierwszy krok: nie nie będę z tobą choć wiem, że teraz robię ci krzywdę odchodząc. Nie bądźcie z kimś dla własnej tylko wygody bo robicie mu krzywdę. Dobrze robocie tylko sobie. Nie dajecie szansy tej drugiej osobie znaleźć kogoś, kto zamiast kisnąć w związku "z nudów" będzie najszczesliwszym człowiekiem pod słońcem będąc z tą osobą.
Źle
  • Odpowiedz
@Ozdoba: Chciałem wyjść i próbowałem, ale dostałem po dupie i nie wiem do końca czy mi się to opłaciło, ale... teraz rozpatruję to jako cenne doświadczenie, a z czasem może wszystko się jakoś ułoży.
  • Odpowiedz
  • 3
@termos43 życie tak wygląda, że ponosimy konsekwencje każdej z decyzji. Też się wahałam, ale jak pomyślałam, że za rok dwa będę dalej tkwić w związku, który mi nie daje już satysfakcji a daje tylko beznadzieje, nerwy a w końcu nienawiść to zdecydowałam zrobić ten krok i konsekwentnie go realizowałam. Bez względu na otoczenie, na opinie innych i na samo to, że czułam się też jak "ten zły człowiek" który psuje. Wbrew temu
  • Odpowiedz
@Ainana: Aa tam, #!$%@? różowego, który już na starcie ma ciśnienie na GPSa, a później się dziwi, że faceci #!$%@?ą od razu. Nigdy nie wiesz na starcie, czy to bedzie "to coś". Czasem i po 2 latach zaczynasz to czuć, bo widocznie było trzeba tych 2 lat, żeby się zgrać. A Ty już byś chciała jak mamusia naopowiadała "3 miesiące związku i ślub". A teraz pretensje, że faceci niby tacy niezdecydowani
  • Odpowiedz
@Ainana: jaka bańka, jak strefa komfortu xD implikowanie, że wiek przyzwyczaja nas do pozostawania tzw. singlami, to szczyt naciągania argumentów. Rzeźbienia powietrza. Jestem sam, od zawsze byłem, spróbowałem kilka razy być "normalny" jednak nie umiem tworzyć relacji seksualno-romantycznej zwanej dalej związkiem, więc wróciłem do punktu wyjścia.
  • Odpowiedz
@Ainana: Skąd w ogóle taka opinia? Jeśli już od początku trzeba się określać to czym jest według Ciebie związek i na czym się opiera? Wyłącznie na wyglądzie i pociągu seksualnym? Związek i miłość to coś więcej.

Zresztą idąc Twoim tokiem rozumowania, dziewczyna zrobi super pierwsze wrażenie, zauroczymy się w sobie. Po pewnym czasie jednak i głębszym poznaniu okazuje się że jednak to nie partnerka na całe życie. Co wtedy? Uważasz że
  • Odpowiedz
@nitro_rgs: a ja tutaj widzę rozsądne spojrzenie na większość związków które zapewne otaczają autorkę. Niestety - tyczy się to głównie dziewczyn - większość osób tkwi w związkach w których nie widzi żadnej przyszłości, ale tkwią w nich bo: a. łojezusmaria już 5 lat razem, szkoda tego czasu zmarnować, nie kocham go ale jakoś to będzie b. chryste panie gdzie ja kogoś znajde, już 30 na karku, jak teraz z nim zerwę
  • Odpowiedz
@good: No więc widzisz, rada jest dla kobiet, a skierowana do facetów, że to my niby robimy nadzieję. Wychodzi na to, że jej jest obojetne co to za facet, ważne aby dopiac z nim celu - GPS. Sam jestem po długich związkach, które kończyły sie bez zbędnego przedłużania na siłę, wiem o czym Ty mówisz, wiem o czym ona mówi, widzę takie rzeczy, ale to jest straszne przerzucanie odpowiedzialności na drugą
  • Odpowiedz
  • 0
@Ainana Dobrze napisane. Mój x po dwóch latach stwierdził, że to nie "to" i odszedł ode mnie. Bolało i boli jak cholera, ale nie mogę mieć pretensji do faceta o to, że chce być szczęśliwy. Myślę, że kiedyś podziękuję mu za niemarnowanie mojego czasu :)
  • Odpowiedz