Gas - Narkopop 10 (ambient, ambient techno, z LP: Narkopop)
Wolfgang Voigt sprawił nie lada sensację, wracając po 17 lat do swojego sztandarowego projektu pod kryptonimem Gas. Co więcej, już sam tytuł nowego wydawnictwa obiecywał nawiązanie całości do płyty Pop – jednego z kamieni milowych ambientu. Dla mnie to było szczególnie istotne, gdyż „Pop” to jedna z najważniejszych płyt w historii muzyki. W takim położeniu zasadne jest tylko jedne pytanie: Czy Voigt spełnił oczekiwania?
Warto odnotować to, że Gas korzysta ze sprawdzonych patentów, ale nie jest to jedyne, co ma zaoferowania. Całość wydaje się nieco mroczniejsza i poważniejsza niż dotychczas, a na pewno bardziej stonowana – ta część całego projektu spod znaku techno, stanowczo znajduje się na dalszym planie.
Nie zmieniło się jedno – w dalszym ciągu muzyka skupiona jest wokół zjawisk zachodzących w otaczającej nas przyrodzie, ze szczególnym uwzględnieniem majestatu i tajemniczości potężnego lasu. Voigt jak nikt umie się w nim poruszać i potrafi oddać nawet takie rzeczy jak gwałtowną zmianę pogody – ze słonecznych pejzaży w „Narkopop 3” do szarych gęstych deszczowych chmur w „Narkopop 4”.
Jednym z najcieplej przyjmowanych utworów z nowej płyty jest „Narkopop 5”. Ja również zaliczam się do tego grona, czegoś takiego zupełnie się spodziewałem. Otrzymujemy w nim piękny, nastrojowy ambient pogrywający w tle perkusji, którą prędzej usłyszelibyśmy w utworze zespołu… ROME (czy innych wykonawców z gatunku martial industrial) aniżeli w ambientalnym techno.
Gas próbuje się także stawiać w roli kompozytora muzyki klasycznej, czego potwierdzeniem jest utwór szósty, w którym próbuje łączyć smyczki, fortepian i gitarę z dyskretną elektroniką w tle. Jest to ciekawy eksperyment, który wyszedł całkiem nieźle, na płytę Nilsa Frahma mógłby się załapać.
Począwszy od utworu siódmego, Voigt powraca w znane rejony i prezentuje utwory bardziej pasujące do etykiety „(ambient)techno”, a jednocześnie najbliższe klimatowi „Pop”. Nie daje słuchaczowi chwili wytchnienia i szybko przechodzi o ciepłego, eterycznego „Narkopop 7” do groźnego, wręcz agresywnego „Narkopop 8”.
„Dziewiątka” jest z kolei wstępem do absolutnie najlepszego i chyba najbardziej intensywnego momentu na płycie – monumentalnego, trwającego 17 minut „Narkopop 10”. W moim przypadku automatycznie przywołał utwór kończący płytę „Pop”. Oparty na podobnym motywie – pulsującym rytmie techno, rozpuszczonym w łagodnym, nieco drone’owym, ambiencie. Poczułem, jakbym przez czas trwania tego utworu patrzył na las, który Voigt zasadził na płycie „Zauberberg”, który był pielęgnowany na „Koenigfrost” i „Pop”, a który na „Narkopop” przybrał swoją finalną, najlepszą formę. Przed oczami mam mglisty poranek. Gdzieś tam w oddali przebija się słońce, liście spowite są wilgocią, fauna w poszyciu leśnym budzi się do życia. Jest to satysfakcjonujące zakończenie tej płyty, niejako w tym momencie odczułem spełnienie.
W żaden sposób nie czuję się rozczarowany. Nie oczekiwałem arcydzieła na miarę „Pop”, ale dostaliśmy naprawdę dobrą płytę. To naprawdę różnorodne i dojrzałe dzieło. Gdyby nagrał je ktoś inny niż Voigt śmiało można byłoby go obwołać artystą roku.
Nie lubię mówić: „musisz to koniecznie sprawdzić”. Ale uważam, zwłaszcza jeżeli twierdzisz, że interesujesz się muzyką, że po „Narkopop” warto sięgnąć. To jest jednak z tych płyt, o której warto, godzinami, dyskutować.
@name_taken: najkrócej jak się da: SUPERALBUM ( ͡°͜ʖ͡°)
Od początku wiedziałem, że opis w przypadku "Narkopopu" będzie trochę dłuższy i zbliżony bardziej do recenzji, zwłaszcza, że uważam, że to jest naprawdę ważna płyta, o której można i warto tyle napisać. Zwłaszcza, że na co dzień te moje opisy są zdecydowanie krótsze.
@norivtoset: Tak to jakoś się wśród recenzji rozkłada, to chyba faktycznie dwa najlepsze
@incar: zgadzam się, IMO jakby było trochę więcej techno na pierwszym planie, to można byłoby ją stawiać na równi z "Pop". A że "Pop" to mój absolutny top... ( ͡°͜ʖ͡°)
Wolfgang Voigt sprawił nie lada sensację, wracając po 17 lat do swojego sztandarowego projektu pod kryptonimem Gas. Co więcej, już sam tytuł nowego wydawnictwa obiecywał nawiązanie całości do płyty Pop – jednego z kamieni milowych ambientu. Dla mnie to było szczególnie istotne, gdyż „Pop” to jedna z najważniejszych płyt w historii muzyki. W takim położeniu zasadne jest tylko jedne pytanie: Czy Voigt spełnił oczekiwania?
Warto odnotować to, że Gas korzysta ze sprawdzonych patentów, ale nie jest to jedyne, co ma zaoferowania. Całość wydaje się nieco mroczniejsza i poważniejsza niż dotychczas, a na pewno bardziej stonowana – ta część całego projektu spod znaku techno, stanowczo znajduje się na dalszym planie.
Nie zmieniło się jedno – w dalszym ciągu muzyka skupiona jest wokół zjawisk zachodzących w otaczającej nas przyrodzie, ze szczególnym uwzględnieniem majestatu i tajemniczości potężnego lasu. Voigt jak nikt umie się w nim poruszać i potrafi oddać nawet takie rzeczy jak gwałtowną zmianę pogody – ze słonecznych pejzaży w „Narkopop 3” do szarych gęstych deszczowych chmur w „Narkopop 4”.
Jednym z najcieplej przyjmowanych utworów z nowej płyty jest „Narkopop 5”. Ja również zaliczam się do tego grona, czegoś takiego zupełnie się spodziewałem. Otrzymujemy w nim piękny, nastrojowy ambient pogrywający w tle perkusji, którą prędzej usłyszelibyśmy w utworze zespołu… ROME (czy innych wykonawców z gatunku martial industrial) aniżeli w ambientalnym techno.
Gas próbuje się także stawiać w roli kompozytora muzyki klasycznej, czego potwierdzeniem jest utwór szósty, w którym próbuje łączyć smyczki, fortepian i gitarę z dyskretną elektroniką w tle. Jest to ciekawy eksperyment, który wyszedł całkiem nieźle, na płytę Nilsa Frahma mógłby się załapać.
Począwszy od utworu siódmego, Voigt powraca w znane rejony i prezentuje utwory bardziej pasujące do etykiety „(ambient)techno”, a jednocześnie najbliższe klimatowi „Pop”. Nie daje słuchaczowi chwili wytchnienia i szybko przechodzi o ciepłego, eterycznego „Narkopop 7” do groźnego, wręcz agresywnego „Narkopop 8”.
„Dziewiątka” jest z kolei wstępem do absolutnie najlepszego i chyba najbardziej intensywnego momentu na płycie – monumentalnego, trwającego 17 minut „Narkopop 10”. W moim przypadku automatycznie przywołał utwór kończący płytę „Pop”. Oparty na podobnym motywie – pulsującym rytmie techno, rozpuszczonym w łagodnym, nieco drone’owym, ambiencie. Poczułem, jakbym przez czas trwania tego utworu patrzył na las, który Voigt zasadził na płycie „Zauberberg”, który był pielęgnowany na „Koenigfrost” i „Pop”, a który na „Narkopop” przybrał swoją finalną, najlepszą formę. Przed oczami mam mglisty poranek. Gdzieś tam w oddali przebija się słońce, liście spowite są wilgocią, fauna w poszyciu leśnym budzi się do życia. Jest to satysfakcjonujące zakończenie tej płyty, niejako w tym momencie odczułem spełnienie.
W żaden sposób nie czuję się rozczarowany. Nie oczekiwałem arcydzieła na miarę „Pop”, ale dostaliśmy naprawdę dobrą płytę. To naprawdę różnorodne i dojrzałe dzieło. Gdyby nagrał je ktoś inny niż Voigt śmiało można byłoby go obwołać artystą roku.
Nie lubię mówić: „musisz to koniecznie sprawdzić”. Ale uważam, zwłaszcza jeżeli twierdzisz, że interesujesz się muzyką, że po „Narkopop” warto sięgnąć. To jest jednak z tych płyt, o której warto, godzinami, dyskutować.
#muzyka #mirkoelektronika #muzykaelektroniczna #ambient #ambienttechno
#ryszarddzejms2017 <= godne polecenia utwory i płyty z 2017
Od początku wiedziałem, że opis w przypadku "Narkopopu" będzie trochę dłuższy i zbliżony bardziej do recenzji, zwłaszcza, że uważam, że to jest naprawdę ważna płyta, o której można i warto tyle napisać. Zwłaszcza, że na co dzień te moje opisy są zdecydowanie krótsze.
@norivtoset: Tak to jakoś się wśród recenzji rozkłada, to chyba faktycznie dwa najlepsze