Wpis z mikrobloga

Życie jest za krótkie żeby wydawać light nowelki - stwierdził szef Studia JG, Jan Godwod. Wbrew temu, o czym jedni marzyli, a czego inni się obawiali, po sukcesie Sword Art Online polski rynek nie został zawojowany przez light novel. Co prawda większość wydawców postarała się wkomponować w swoją ofertę wydawniczą japońskie książki pisane dla młodzieży, ale okazuje się, że to wcale nie była taka złota żyła. Wydanie jednego tomu LN wymaga tyle czasu i pracy co wydanie 4-8 tomów mangi - co do tego zgodni są właściwie wszyscy wydawcy. Nawet laik rozumie, że większa ilość tekstu do przetłumaczenia robi swoje, ale nie bez znaczenia jest też język, którym napisane są historie. Między wierszami z wypowiedzi tłumaczy można wyczytać, że przekład light novel, z tego czy innego powodu, jest dosyć wyczerpujący. Pojawiły się nawet głosy, że LN najlepiej byłoby oddać polskim autorom do przepisania, co można odczytać w dwójnasób.

Poza Kotori nikt już nie ma planów wydawania nowych tytułów przed zakończeniem obecnie trwających/zapowiedzianych. Ale nawet Mały Ptaszek zdaje się nie być do końca przekonany do light novel. Jak sami przyznają, nie wydają żadnych dużych tytułów mangowych nie dlatego, że nie chcą, tylko zwyczajnie nie mają szans w licytacji z innymi, większymi i starszymi wydawnictwami - w takim wypadku pozostało im uderzyć w niszę i poczekać na lepsze czasy. Czas pokaże czy wybredny, polski czytelnik przyzwyczajony do piractwa doceni wysiłki "najmłodszego z największych" polskich wydawnictw.

Mówią, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ, to powiedzenie zdecydowanie sprawdza się w przypadku polskich czytelników mangi i light novel. Okazuje się, że tytuły chwalone w pewnych kręgach, wydawać by się mogło oczekiwane z utęsknieniem, jeśli wierzyć wynikom różnych ankiet, ostatecznie sprzedają się tak sobie. Zapewne stąd też bierze się nieufność polskich wydawców do sięgnięcia po "klasyków", o których fandom wypytuje przy każdej możliwej okazji. Tym bardziej cieszy wiadomość, że praktycznie każdy wydawca ma w swoich planach poszerzenie oferty dla starszych, trochę bardziej obytych czytelników. Chcemy wydawać ambitniejsze tytuły, nie spodziewamy się po nich gigantycznych zysków - byle tylko wyszły na zero. Oczywiście podobne zapewnienia pojawiają się od ładnych paru lat, ale umiarkowany sukces pozycji takich jak Planetes, Blame! czy Do Adolfów skłania nawet wydawnictwo takie jak Waneko (niekoniecznie znane z publikacji wysokich lotów) do dalszych inwestycji w tytuły spoza obecnego mainstreamu.

W tym wszystkim niezmiennym pozostaje fakt, że nikt nie chce wydawać Jojo czy Gintamy. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#manga #lightnovel #anime
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Agnaktor: Szczerze mówiąc jeżeli miałem do wyboru: komiks lub light nowelke to siegalem po komiks, dopiero jak go nie bylo to szukalem nowelki. Wolalbym tez jakis inny pomysl na okladki i zamiast kiczowatych postaci, sam tytul, siegnac troche do kultury plakatu, kultury okladek ksiazkowych, cos subtelniejszego lub symbolicznego. Przypadkowa osobe takie okladki raczej zniecheca na starcie (jestesmy w Polsce) niz zacheca do przejrzenia, pomysla ze to dla dzieci wylacznie, a
  • Odpowiedz
@bzykacz: Zapomniałem dodać, że opór środowiska wydawniczego przed wcześniejszym sprowadzeniem LN na polski rynek wziął się pewnie po części z faktu, że to są po prostu komiksiarze. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Motyw innych okładek jest ciekawy, ale prawdopodobnie trudny do wykonania z dwóch względów: 1. Wydaje się tytuły, które ludzie już znają i kojarzą. Ale po spolszczeniu (np. Puste Granice) bez okładki bazującej na oficjalnych
  • Odpowiedz
@Agnaktor: A to wredoty w takim razie. O okładkach wspomniałem, bo mnie akurat dizajn "dajmy postac na okladke w fajnej/seskownej pozie" mocno zniechęca, a co dopiero przeciętnego bywalca księgarni. Zdaje sobie sprawę, że temat byłby nie prosty i stwarzałby dodatkowe koszty, ale drobna lokalizacja na rynek wydaje się ok. Pytanie też brzmi jak ten rynek się rozwija, czy wystarczy marketing szeptany i wciągnie przez mangę i anime, czy chcą też
  • Odpowiedz
@bzykacz: Obawiam się, że w ogóle nie biorą pod uwagę przypadkowych przechodniów. Zauważ, że w takich salonach Empik light novel leżą w okolicy mangi, a nie gdzieś na półce obok literatury fantasy czy młodzieżowej. Rynek książkowy jest dosyć spory i nie jest łatwo się wybić, szczególnie nowelkami, które raczej szału nie robią w konfrontacji ze zwykłymi książkami - łatwiej postawić na fanów mangi i anime.
Już większa szansa, że przeciętnego
  • Odpowiedz
@Agnaktor: To w takim razie możemy zamknąć temat okładek na moim kręceniu nosem. Po zastanowieniu z tym zwiększeniem atrakcyjności dla przypadkowego przechodnia to w sumie to drobne przy tak szybkim wzroscie fanów A & M w Polsce, więc nie dziwie się wydawcą. Chociaż nadal uważam okładki za paskudne (,)
  • Odpowiedz
@Agnaktor: Trochę szkoda, bo o takie Yahari to mógłbym prosić na kolanach. Ale wydaje mi się, że mogłoby być lepiej, gdyby takie Empiki czy inne sklepiki wystawiły trochę LN między książkami, a nie tylko mangami. Zakładając, że typowy czytelnik reaguje tak: "Komiksy? Japońskie? To nie dla mnie, a to pewnie takie same, więc też lepiej odłożę" - wtedy mój pomysł byłby sensowny. Ofc Empiki i inne sklepiki każą sobie słono
  • Odpowiedz
@szogu3: Tłumaczenie jest jak kobieta: albo piękne, albo wierne ( ͡° ͜ʖ ͡°) Specyfika języka japońskiego i target nowelek sprawiają, że ich wierny przekład wygląda tak, a nie inaczej (inna sprawa, że tłumacze Waneko czy Kotori nie zawsze dają radę). To nie komiks, gdzie w przekazie treści pomaga obraz. To chyba jeden z powodów, dla których powoli zakręcany jest kurek z polskimi wersjami LN - za
  • Odpowiedz
@Adrian00: To już raczej pytanie do "normalnych" wydawnictw książkowych, które i tak raczej mają ręce pełne roboty przy wydawaniu relatywnie prostszych do zdobycia tytułów w języku angielskim.
  • Odpowiedz