Wpis z mikrobloga

Epizod 28

Ostatni tytaniczny wysiłek

[ #pokemirko - tag z przygodami ] [ #pokemonyzzerem ] [ #ashgrey ]

tl;dr


Rejs był leniwy. Do celu naszej podróży – Wyspy Shamouti pozostała godzina. Czemu by nasze pokemony się też nie zrelaksowały? Pogoda jest wręcz wspaniała, więc wypuściłem wszystkich pokekumpli, by także z niej skorzystały. Po paru minutach sielanki pogoda się załamała i zaczął się sztorm. Natychmiast ewakuowałem moje pokemony do swoich pokeballi i mocniej chwyciłem się poręczy na burcie. Dobrze, że Maren – nasza kapitan, była w żaglu urodzona i bezpiecznie wyprowadziła łódź z matni. Proszę państwa – kolejny przystanek Shamouti Główny.

Gdy zeszliśmy z pokładu na stały ląd przywitała nas groźno wyglądająca grupa ludzi. No nie była to wesoła gromadka, jaką spotkałem przy wyjściu z laboratorium Oaka dnia pamiętnego. Każdy był odziany w swego rodzaju połączenie ponczo z kocem i swetrem tureckim, a na głowie nosili wielkie drewniane maski, kształtem przypominające ptaki. Z grupy wyłonił się lider zgrai i bez ogródek zapytał mnie czy jestem trenerem pokemon. Nie zamierzałem tego ukrywać – w końcu jestem tutaj by pić mleko i wygrywać Ligę. A że wypiłem już całe mleko…

Gdy potwierdziłem swą profesję, przez całe zgromadzenie przeszła fala radości, jak przy decydującym meczu w piłce nożnej. Maren widząc moje zaskoczenie wyjaśniła, że to tylko przygotowania do dzisiejszego święta. Upamiętnia one zapowiadane przez starożytną przepowiednię, przybycie na wyspę Trenera-Wybrańca, który przywraca równowagę na świecie. Grupa aktorów wchodząca w skład komitetu powitalnego zaprosiła nas do Sali Celebracyjnej, gdzie miały odbyć się główne uroczystości. Najważniejszą osobą w przedstawieniu – tancerkę wygrywającą na okarynie Pieśń Równowagi, miała w tym roku grać siostra Maren – Melody. Do kompletu, w przedstawieniu, powinien brać udział jeszcze Wybraniec, a że byłem jedynym Trenerem w promieniu kilku kilometrów, zostałem wyznaczony do odgrywania tej zaszczytnej roli. Tak zaszczytnej, że moja rola polegała tylko na obecności na tej suto zastawionej jadłem i napitkiem uroczystości. Mi w to graj. Tylko czemu się Misty tak boczy? Przecież to zainsynuowanie, że jestem jej chłopakiem było dość zabawne, szczególnie że Misty się tak śmiesznie zarumieniła. A może…? Nie, to głupie…

Wszyscy tęczowali śpiewami i tańcem, a zmęczeni mogli przysiąść i coś przekąsić spośród szerokiego wyboru owoców czy mięs. Zapadł mrok, a centrum Sali rozświetliły lampiony. Na scenę weszła Melody ubrana w tradycyjny strój i zaczęła grać Pieśń Równowagi. Subtelne i melodyjne nuty rozeszły się po Sali, wypełniając każdego z obecnych spokojem ducha. Aktorka zaczęła tańczyć w akompaniamencie zgromadzonych, którzy swym murmurando podłapali melodię. Poruszała się zmysłowo i onirycznie, więc nie dziwota, że na te święto zjeżdżało wiele turystów. Wtem Melody podeszła do mojego stolika i zaczęła recytować:

Idź ku trzem wyspom dawnym

Kule kryją się tam

Miedzy życiem, a śmiercią musisz wybrać ty sam

Wybrańcze, Ty do świątyni wśród chmur musisz starać się wejść

A świat ten uzdrowi strażnik co śpiewa pieśń


Czekaj, chwila.. Co mam zrobić? Zebrań 3 kule? Tia.. jasne. Najpierw 3 kule, potem jeszcze 4, zebrać, w ciemności związać, w Mordorze gdzie zalęgły cienie, po to by wezwać smoka, który wskrzesi dziadziusia, który to wyszkoli mnie w jeden księżyc, by cofnąć się do przeszłości aby uniemożliwić spotkanie Hitlera i Einsteina przez połknięcie czerwonej tabletki od potężnego murzyna w czarnym prochowcu itp. itd.
Gdzieś to już słyszałem. Ale nie powiem, zainteresowałem się tą przepowiednią. Po zakończeniu uroczystości zapytałem Melody o jej pełną treść.

Gdy zakłócisz porządek tytanów żywiołów

Żaru ognia, lodu i pioruna gromów

Tytani na ziemię, ześlą zniszczenie

Strażnik porządku, nad niebo wzleci

By świat pogrzebać pośród gruzu i śmieci

Wybrańcze, swymi rękoma tytanów związaj

A pokój ześlesz na BESTIĘ Z DNA MORZA


Chyba zauważyła mój błysk w moim oku, bo dodała, że pogada ze swoją siostrą, by oprowadziła mnie po kolejnych wyspach – Ognia, Gromu i Lodu. teraz do łóżka

Śniadanie jadłem w biegu, byleby jak najszybciej zjawić się na wyspach. Gdy wchłaniałem kolejne kanapki, kątem oka oglądałem poranne wiadomości. Zeszłego dnia przez południowe Kanto przeszła dziwna nawałnica. Świadkowie relacjonowali, że pogoda nagle się załamała – spadł rzęsisty deszcz, wzmógł się przeszywający wicher, nadeszła burza śnieżna, po to by w biały dzień, niebo zabłysło zorzą polarną i tęczą. Jak zwykle zdania ekspertów w telewizji były podzielone – że to spisek sąsiedniego Johto, że to terroryści, że to wybuchy na Słońcu, że to wynik polityki rządu. W końcu oddali głos profesorowi Oak, który z właściwym sobie profesjonalizmem wyjaśnił, że podobne anomalie zaobserwowano dawno temu, kiedy to legendarne ptaki – tytany walczyły po całym świecie. Czyżbym przybył we właściwe miejsce o odpowiedniej porze? Ja to mam cholerne szczęście.
Podczas naszej podróży zawiał zimny wiatr z północy niosąc ze sobą drobne opady śniegu, ale nie przywiązałem do tego faktu zbytniej uwagi – zbliżała się przecież jesień.

I oto jestem – Wyspa Ognia, znana jako prawdopodobny dom Moltresa – tytana ognia. Wielka wulkaniczna wyspa z czynnym wulkanem i czarnym piaskiem. Po całym terenie hasały ogniste pokemony. Widać było że były w swym hehe żywiole. Wtem nad naszymi głowami przeleciał Zapdos. Po każdym ruchu swych skrzydeł, do naszych nozdrzy docierała woń zjonizowanego powietrza – takiego samego jak po solidnej burzy. Przysiadł na szczycie jednego ze wzniesień. Wydawał się zatroskany. Pikacz pewnie też to zauważy, bo zaczął wysyłać do Zapdosa impulsy elektryczne. Zapdos odpowiedział mu podobnie. Z relacji Pikacza, zrozumiałem, że zaginął Moltres i równowaga jest zagrożona. Czekaj, chwila… Równowaga? Moltres? Szybko, gdzie na tej wyspie jest kula Moltresa? Wypsikałem się od stóp do głów Odstraszaczem i w te pędy zapuściłem się w wyspę celem odnalezienia elementu układanki. Czerwona kula pośrodku małego ołtarza ozdobiona płaskorzeźbami motywami ognia i Moltresem.

Jak wtedy, coś nie pieprznie, jak cos nie huknie. Pierwsza myśl – Zapdos swym przelotem wywołał wyładowanie atmosferyczne. Odwróciłem głowę ku źródłowi dźwięku. Na skale siedziała łódka z wyciągniętym masztem, na której to pokładzie byli Misty i Tracey. No racja, trochę się pospieszyłem i wyruszyłem bez nich, ale jak na miłość Arceusa, znaleźli się na skale? Zdaje się że chyba znam odpowiedź. Na pokład wyszła Melody, siostra Maren, główna aktorka wczorajszej uroczystości. Widocznie talent żeglarski nie jest dziedziczny. Gdy tylko uporaliśmy się ze zdjęciem rozbitków i samej łodzi ze skały, niebo przeszył niespotykany huk, zupełnie różny od grzmotu pioruna. Jak na zawołanie spojrzeliśmy w niebo. Nad wyspą wisiał dziwny statek, który począł strzelać dziwnym promieniem w Zapdosa. Ten porażony, zdrętwiał i został wciągnięty do statku. Dziwnym trafem nas też wessało do tej machinerii.

Gdy się otrząśliśmy z szoku, okazało się, że jesteśmy w jakieś wielkiej sali. Centralne miejsce zajmowały swego rodzaju trzy klatki. W dwóch siedziały Moltres i Zapdos. Widocznie, ostatnia była przeznaczona na tytana lodu – Articuno. W jednej chwili z sufitu spłynął dziwny koleś, który przedstawił się jako kolekcjoner pokemonów. Podobno od dziecka marzył by zebrać je wszystkie a zaczęło się to od karty z Mew. Ech, ciekawe kiedy wejdzie ta nowelizacja ustawy i pokemony będzie można łapać z licencją, bo na przykład łapiąc tytanów, ześle się na ziemię śmierć, zniszczenie i kożuch na mleku. Naszą pogawędkę, przerwał komputerowy głos oznajmujący że Articuno zmienił swój kurs. Koleś nas przeprosił i ponownie wzniósł się w powietrze, zapewnie do sterowni.
Przez oszklone ściany widziałem, jak pogoda zaczęła szaleć. Po lewej stronie , w kierunku Hoenn kierowała się wielka, ołowiana chmura niosąca ze sobą gniew Zeusa oraz śnieżyce, a po prawej stronie kierunku Sinnoh szła potężna trąba powietrzna, która to wręcz wysysała wodę z oceanu. Musiałem zatrzymać to szaleństwo! Wybrałem wszystkie moje pokemony by rozwaliły zęby krat. Udało się! Moltres i Zapdos uwolnione. Ptaki te wyleciały przez owe oszklone ściany i sądząc po wstrząsach i zachwianiach pokładu statku, chciały zasmakować zemsty i zaatakowały kolekcjonera.

Rozbiliśmy się na Wyspie Gromu. Nie tracąc czasu, natychmiast wyruszyłem w poszukiwaniu ołtarza z żółtą kulą.
Ha! Jest! Hop do plecaka i szybko do przyjaciół, by znaleźć schronienie. Po wyjściu z jaskini byłem świadkiem zadziwiającego zjawiska. Po niebie krążyły Moltres i Zapdos zapatrzeni w swój śmiercionośny taniec pełen ognia i gromów. Ich manewry przerwał Articuno wlatując pomiędzy zwaśnionych. Ci odstąpili, i odlecieli w sobie znanym kierunku.

Gdy wróciłem do przyjaciół, ci kończyli budowę nowej łodzi, a raczej tratwy ze szczątek wehikułu kolekcjonera. Stery przejęła Maren – wirtuoz żagla, i przetransportowała nas na Wyspę Lodu.

Tam przywitał nas mówiący(!) Slowking. Nakazał mi jak najszybsze zebranie niebieskiego kamienia, bo pojawiła się Lugia – legendarny pokemon. Według słów przepowiedni, to był ostatni dzwonek, bym uratował świat w tej formie jaką znałem do tej pory. Slowking pokierował mnie, bym skierował się na południe – tam jest ołtarz poświęcony Articuno, na którym widnieje niebieska kula. Dodał także bym się nie martwił, gdyż cieśnina, która dzieli tą wyspę z wyspą ołtarzową, jest skuta grubym lodem.

Ech, a mama mówiła, weź czapkę zimową! Teraz to by mi się przydała czapka taka wełniana z rękawiczkami. Cholerne zaspy! Gdzie są drogowcy kiedy ich najbardziej potrzeba? Okej, szfak chyba nie czuję palców u stóp. Okej, mam tego niebieskiego dziada.

Wróciłem do Slowkinga. Ten wskazał mi dziwny skalny blok otoczony starymi jak świat filarami. W skale były wyżłobione otwory, w które włożyłem kule równowagi. Kolumny rozświetliły się przyjemnym zielonym światłem, a skała zagrała melodię. Tą samą jaką słyszałem na Sali Celebracyjnej. Melodię Pieśni Równowagi. Gdy przebrzmiały ostatnie nuty, przed nami wylądowała Lugia. Telepatycznie podziękowała nam, za uratowanie świata i zażegnanie niebezpiecznych walk pomiędzy tytanami żywiołów. Sama wzleciała ponad chmury i lotem pikująco-kołującym zanurkowała w toń oceanu. Pogoda się unormowała, a sam mogłem wracać na Pomarańczowy Archipelag, by zdobyć kolejne odznaki i wystartować w Pomarańczowej Lidze.

Bitwy trzech tytanów… Coś mi to mówi, że za parę, może paręnaście lat znów zaogni się konflikt pomiędzy Moltresem, Articuno a Zapdosem.

Czy Ash zdobędzie puchar Pomarańczowej Ligi? Tego nie dowiemy się w kolejnych odcinkach, bo tutaj kończy się nasza podróż z Ashem. Ale pamiętajcie, że nasza i wasza przygoda trwa dalej!


_____
Tym oto odcinkiem kończymy przygodę z hakiem AshGrey w wersji Beta 4.5.3
Spis odcinków i przemyślenia w kolejnym odcinku specjalnym
mfek00 - Epizod 28

Ostatni tytaniczny wysiłek

[ #pokemirko - tag z przygodami ]...

źródło: comment_syLLZG7YfEuRPqmkc4kbWlDmyWNlFPD8.jpg

Pobierz
  • 19