Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć,

Nie wiem, co sam mam już myśleć... Od jakiegoś czasu pracuje z osobą, która w pewnym momencie razem ze mną zmieniła korpo w Warszawie na dużo mniejszą firmę prywaciarską pod stolicą. Ona - mąż, dzieci. Ja - stary kawaler. Różnica wieku prawie 10 lat....
Jeździmy razem do pracy, po pracy wspolnie na zakupy. Kwestia kto kupuje kawę, obiad oraz czyje fajki palimy już dawno przestała grać roli. Rano to ja dzwonię i budzę ją, nie mąż. Zdarza sie, ze to ja robię sniadanie dla nas do pracy, albo ona. Zupełnie normalna sytuacja. Nawet zostaje w pracy dluzej o tej kilka godzin, by tylko wrócić z nią do domu. Zdarzały sie rozmowy telefoniczne (o pracy, zyciu prywanym, pierdołach) nawet po kilka godzin. Dzwonimy na przemian. Rekordem było 5 godzin spędzone ze słuchawką, pójście spać na kilka godzin, by rano sie widziec i jechac do pracy.Chyba bardziej sie w to wszystko wkręciłem, chociaż zdaje sobie sprawę że ja mam życie jedno, ona prowadzi dwa. Nie chce rozwalać czyjegoś zwiazkui, ale z drugiej strony sam się wyniszczam. Ona niejednokrotnie uslyszala jakie ma znaczenie dla mnie ta znajomosc, ile znaczy i jak reaguje. Zawsze odbywa sie to podobnie - cisza, bo nie wie co ma odpowiedziec., jednakże da sie odczuć że dociera. Z jednej strony wiem, że jest osobą ceniącą prywatność, niezależnośc i samodzielnosć (taki typ charakteru), ale z drugiej strony jakoś w te życie już mnie trochę wpuściła.Ostatnio podczas gównoburzy nie rozmawialiśmy w jedną strone drogi do pracy. W drugą już nie wytrzymałem i zacząłem pierwszy. Jak zapewne wiecie obróciła wszystko do góry nogami, wyolbrzymiła i powiedziala ze musimy oddzielić życie prywatne od zawodowego (czyt. praca i nic więcej). Nie wytrzymałem i powiedziałem wszystko, to co myślę po raz n'ty. Jak bardzo ją cenię, dlaczego chętnie jej pomagam i jestem na każdym kroku. Dodatkowo poinformowałem, że nie potrafię się na nią gniewać dłużej, niż 15 minut (co jest prawdą, chociaż nigdy tak nie miałem). Później zaczynam sie bardziej martwić o jej samopoczucie, a winę biorę na siebie. Finał był Ciszą, zdenerwowaniem i powrót do "normalności".

Nie wiem co o tym myśleć, co robić. Nawet nie wiem po co to piszę tutaj i jak nazwać całą tą sytuację. Nie wiem nic...

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 24
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania chlopie, osoba z taka mentalnoscia uzalajaca sie nad soba na 100% nikogo nie znajdzie. A jak bedziesz sie lapal desperacko jakis 10% szans o watpliwym charakterze moralnym to tylko to poglebisz.. Myslisz ze tylko ty masz taki problem na swiecie? Ile osob myslisz konczy zwiazki na kazdym etapie zycia. Nie szufladkuj i nie rob sobie jakis granic. Moze mlodsza dziewczyna okaze sie dojarzalsza i ciekawsza od tego przedzialu? Moze z dzieckiem
  • Odpowiedz
SystematycznaUkochana: @krzakol wiem co myslisz, wiem co mówią mi znajomi. Dziekuje za trzezwy komentarz. Ja sam nie mysle trzezwo od x miesiecy. Nie jem, nie pije. Twoje zdanie sie pokrywa. Nie da się jednak przestać myśleć. Nie wykorzystuje mnie jak piszą powyżej. Bardziej to działa na zasadzie koooperacji. Nie mniej założyłem tindera i tak szukam jej. Wierz mi, że to co opisałem w poście to 1/3 wszystkiego.

Zaakceptował: Asterling
  • Odpowiedz
RadosnyPiwniczak: @MyPhilosophy: @TheArt: @TheMan: @goodidea: @bajbuss: @allthethings: @UncleBilly: @Gib_Melson: @Namarin: @kult_cwaniaka: @DiPson: @D.......y: @Krzakol: @testowe110:

Posłuchałem Was. Posłuchałem znajomych. Żałuję jak cholera. Od 3 miesięcy chodzę struty. Nie pracujemy razem. Śmiertelnie na mnie obrażona, wielokrotnie mówiła ze ręczyła za mnie, że #!$%@?łem ją w kosmos. Widziałem ją ostatni raz pod koniec czerwca, kiedy to przyszedłem pod klatkę
  • Odpowiedz