Aktywne Wpisy
Jerycho +17
Ja ateista lvl 38 (dotychczas kawaler), moja różowa katoliczka lvl 32 (5 lat po rozwodzie) wzięliśmy wczoraj Ślub cywilny i wieczorem ustawiliśmy status, że jesteśmy małżeństwem. Wśród komentarzy znalazł się komentarz jednej skrajnie religijnej znajomej. Pic poniżej. Zacytuję Ewangelię Św. Łukasza (16:18): "Każdy, kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży." Jaką ripostę byście dali do takiego komentarza?
Kruk_98 +304
Coraz dziwniejsze te wstępy do pornoli #frajerzyzmlm
Hej Mirki pisze jako zielonka gdyż mam na wykopie konto od kilku lat które jest obserwowane przez kilku moich znajomych a nie chciałbym by historia która opisze została powiązana z moja osobą :)
Chciałbym was poprosić o rade w temacie gdyż jestem mocno skołatany, i szczerze mówiąc nie wiem jaka decyzje powinienem podjąć. Od około roku uczęszczam na psychoterapie (psychoanaliza) po trzy 50 minutowe spotkania tygodniowo, terapie prowadzi M., generalnie powodem rozpoczęcia terapii były problemy w związkach z kobietami spowodowany brakiem niskim poczuciem własnej wartości, będącym następstwem trudnych doświadczeń mojego dzieciństwa i wczesnej młodości (nie potrafiłem odpuścić, pakowałem się w związki bez przyszłości - będąc krzywdzonym lub krzywdząc kobiety).
Jestem przystojnym i inteligentnym 27-letnim facetem, problemy które opisałem powyżej w żadnej mierze nie należały do tego co na wykopie nosi nazwę #przegryw czy #stuleja, po prostu pojawił się taki moment mojego życia w którym poczułem ze chciałbym budować stabilny i prawdziwy związek z kobietą oparty o wzajemną miłość, zaufanie i szczerość (a nie tylko krótkie miłostki czy FWB), natomiast duchy przeszłości uniemożliwiały mi to wrzucając mi pod nogi chorobliwa zazdrość, lęk przed odrzuceniem czy niepewność własnych oczekiwań.
Przez ostatni rok z pomocą M. bardzo bardzo mocno pracowałem nad sobą, wiele czasu poświęcałem na przemyślenia i analizę swojej przeszłości, budowanie pewności siebie i akceptacji. Przyniosło to niesamowite skutki - większość lęków została zniwelowana do zeru, lub zmniejszona do takiego stopnia iż nie sprawiała mi większego dyskomfortu emocjonalnego. Musze przyznać ze była to naprawdę ciężka praca na bardzo wielu frontach okupiona ogromna ilością negatywnych uczuć; małych załamań, wstydu, smutku. Mam poczucie ze poradziłem sobie z całym szitem - czuje się spokojny, pewny i mam ogromna chęć iść dalej by w praktyce wykorzystywać wiedze i umiejętności która nabyłem.
I tu pojawia się mały problem - M. jest singielka w moim wieku, dodatkowo jest bardzo inteligenta i atrakcyjna, niesamowicie podobna do mnie, rozumiemy się doskonale na praktycznie wszystkich płaszczyznach mamy bardzo podobne priorytety życiowe i zainteresowania. Czasem nasze dysputy wyglądały niczym żywcem wyjęte z antycznej czy wschodniej szkoły filozofii szczęścia i życia.
Kilka tygodni temu będąc już na finiszu terapii uświadomiłem sobie ze coś czuje do M. i ze to stanowczo wychodzi poza ramy relacji psychoterapeuta-pacjent, oczywiście nie chciałem tego w żaden sposób ukrywać w sobie. Powiedziałem jej o tym, i od tego czasu przy każdym spotkaniu rozmawiamy o moich uczuciach. Czuje ze jestem na rozdrożu, moja logiczna cześć umysłu chce zupełnie zrezygnować z spotkań gdyż czuje ze miedzy nami nigdy nie będzie nic więcej, i że jest to droga w bagno smutku.
Natomiast z drugiej strony jest opinia M. jakoby wszystkie moje uczucia do niej były skutkiem terapii (projekcja uczuć) i tak naprawdę to one nie są do końca prawdziwe i szybko miną. Nie będę ukrywał ze mnie mocno frustruje, mam ogromne poczucie ze uczucia nie są związane z samym procesem analitycznym, a skutkiem naszego dopasowania.
Jestem teraz na takim etapie gdzie mogę jeszcze kontrolować to co czuje poprzez w miarę bezbolesne wycofanie się, zaprzestanie uczestnictwa w wizytach (tak czy owak miało to jeszcze trwac maksymalnie 2-3 miesiąc jako stabilizacja gdyż oboje mamy poczucie ze nie potrzebuje już więcej psychoterapii). Znam siebie bardzo dobrze i nie wierze ze to co czuje może szybko minąć (wręcz po każdym spotkaniu narasta coraz mocniej), i nie jestem w stanie zrozumieć ze zauroczenie jest pochodna procesu psychoanalizy
#rozowepaski #niebieskiepaski jak byście postąpili w mojej sytuacji - uczęszczali na spotkaniach z nadzieja ze rzeczywiście jest to tylko przejściowe, a tym samym skazywali się na potencjalne cierpienie, czy zakończyli uczucia w zarodku ?
Dodam ze miedzy nami raczej nic więcej jak relacja pacjent-terapeuta nie będzie
PS. Może jest na pokładzie jakis psycholog ktory powie co o tym myśli
PS2. Kilka dni temu dodawałem ten sam tekst z poziomu mirkowyzania jednak nie trafił na wykop i gdyby kiedys trafil to z góry przepraszam za duplikat
#zwiazki #anonimowemirkowyznania #feels #kiciochpyta
Co byscie zrobili bedac na moim miejscu?
Pozdrawiam.
@DumaUprzedzenia: Też mi się tak wydaje, mimo że nie jestem psychologiem ale pamiętam ze studiów (były jakieś tam przedmioty psycholiczne ale w ujęciu biznesowym), że to jest jedyny możliwy sposób rozstrzygnięcia konfliktu interesów.
Jak masz multi (bo to zrozumialam z pierwszych linijek) to konto dostanie bana z publicznym wskazaniem nazwy drugiego konta.