Wpis z mikrobloga

Moja pierwsza pasta. Mam nadzieję że nie taka zła.
Witajcie Anony, opowiem wam co mi sie takiego przydarzyło przez co jak tylko pomyśle o telewizji to aż mnie ciarki przechodzą. Zaczynajmy.
Jako że skończyłem aktorstwo, a to kierunek czysto bezrobotny, postanowiłem poszukać pracy. Znalazłem ogłoszenie o pracy w teatralnej księgarni. Podjarany jak #!$%@? że chociaż na scenę będę sobie mógł popatrzeć wysłałem CV. Nie minęło dużo czasu kiedy zadzwonili. Myślałem że życie się do mnie uśmiechnęło.
W jakim ja wtedy błędzie byłem. ;_;
Ale do rzeczy.
Początki były całkiem przyjemne, książki, aktorzy i kurz dotrzymywały mi towarzystwa, ale coś się w końcu musiało po kilku dniach #!$%@?ć. Godzina 10:21, niedawno otworzyliśmy więc klientów nie było zbyt wielu, jednak coś przerwało moje obserwowanie narastających warstw kurzu. Weszła jakaś loszka, na oko 6/10 więc już całkiem ruchable. Podchodzi do mnie i pyta.
- Dzień dobry, czy jest tu może jakaś kawiarenka w której mogła bym razem z moimi podopiecznymi trochę odpocząć?
- Naturalnie, jak Pani widzi tuż obok w holu *pokazuje jej palcem* jest kawiarnia.
- Dziękuje Panu bardzo, do widzenia.
- Do widzenia
Przez moje myśli od razu przebiegły dziesiątki małych dzieciaków wywracających książki i zamiatających sobą mój kochany kurz jednocześnie. Loszka wyszła z księgarni przed budynek teatru po czym wróciła ze swoimi podopiecznymi.
Wtedy zobaczyłem jak bardzo się myliłem.
Jak ja się #!$%@? myliłem.
Wróciła prowadząc grupę około dwudziestu downów.
Downy są wszędzie.
Kiedy tylko opiekunka i część z nich rozsiedli się wygodnie w kawiarni, reszta rozpierzchła się jak by byli zorganizowanym oddziałem antyterrorystycznym.
Downy są wszędzie.
Gdzie nie spojrzysz tam jakiś down.
Downy są wszędzie.
Jeden nawet wcisnął się miedzy regały gdzie było więcej kurzu niż powietrza.
Downy są wszędzie.
Wtedy jakaś downik podchodzi do mnie z książką w jednej ręce i banknotem w drugiej. Jest nawet uroczy.
- Dzień dobry, widzę że ma pan dobry gust, to juz ostatni egzemplarz więc ma pan szczęście
- O! To wspaniale! Dziękuje bardzo.
Typ jest nawet miły, skasowałem książkę, wziąłem od niego banknot i już mam mu wydawać resztę kiedy nagle zaczęło się piekło. Z nikąd za moim nowym przyjacielem pojawił się Piotr Swend, odtwórca roli Maćka Lubicza w serialu "Klan" którego na potrzeby tej opowieści będę od teraz po prostu tytułował jako Maciek.
Mój przyjaciel nie zdążył nawet mrugnąć kiedy Maciek najzwyczajniej w świecie #!$%@?ł mu z Zidana w potylicę. Downik osunął się na ziemię wydając przy tym charakterystyczny jęk kiedy to Maciek bezceremonialnie go zdeptał podchodząc do kasy.
- Ta książka jest moja - powiedział oprawca
Ja wciąż zszokowany sytuacją rozglądam się na boki, okazuje się że pozostałe downy wpatrują się we mnie z gniewem w oczach a ich opiekunki nigdzie nie ma.
Co tu się #!$%@?.
- Książka jest moja - powiedział Maciek zabierając rzeczony obiekt z mojego biurka.
- Zaraz zaraz, tak się #!$%@? nie robi - powiedziałem dalej zszokowany całą sytuacją.
Maciek tylko odwrócił sie do mnie plecami i powiedział stanowczym głosem. Nauczka. Po czym obok mnie pojawił sie dres-down. Tak, oni istnieją. Ortalionowy rycerz powalił mnie na ziemie jednym ciosem po czym złapał leżącego downa za nogę i przerzucił go sobie przez ramię. Wszystkie downy wyszły z księgarni zostawiając mnie sam na sam z dalej odwróconym do mnie plecami Maćkiem.
Kiedy udało mi się pozbierać z ziemi dostrzegłem że Maciek jest do mnie lekko odwrócony i uśmiecha się złowieszczo, i wtedy to zobaczyłem.
To nie może być prawda.
Nie po tym wszystkim.
Cały świat zawirował mi przed oczami kiedy nagle doszedłem do konkluzji.
Muszę mieć pewność.
Maciek wyszedł z księgarni i powolnym krokiem oddalił się w stronę kawiarenki.
Musiałem obmyślić plan, sam nie dam rady tym wszystkim downom. Potrzebna mi broń.
Podszedłem do dwóch najbardziej zakurzonych regałów zaglądając w szczelinę między nimi. Ujrzałem martwego downa który wcześniej się tu wślizgnął i najwyraźniej kurz do dojechał.
Frajer.
Nie zwlekając wyrzuciłem truchło na zewnątrz, wziąłem głęboki wdech a następnie zagłębiłem się w czeluści kurzu. Po jakimś czasie bez owocnych poszukiwań zaczynało mi brakować powietrza, ale wiedziałem że jeżeli teraz zrobię wdech, to z pewnością skończę jak ten biedny down. Po chwili jednak jest, chwytam ręką i czym prędzej wylatuje ze szczeliny.
Stoję zwycięsko trzymając starą drewnianą miotłę która ma plus dziesięć do obrażeń od kurzu który jak się okazało jest na downów super effective. Na wszelki wypadek wyjąłem ze szczeliny jeszcze kursowy granat i włożyłem go sobie do kieszeni, tak na wszelki wypadek.
Byłem gotowy.
Czym prędzej podliczyłem raport dzienny i zamknąłem księgarnie na wypadek jakbym mil zginąć po czym zostawiłem klucz u ochrony, potem skierowałem się w stronę kawiarenki.
Downy siedziały przy stołach wcinając różne słodkie bułki. Skierowałem się w stronę ich opiekunki kiedy moją drogę zastąpił mi down-dres, nie spodziewał sie jednak ze #!$%@?ę mu miotłą między oczy na co on dławić sie kurzem upadł na ziemie i zaczęły nim wstrząsać drgawki.
- CO PAN #!$%@? ROBI?! - wrzasnęła opiekunka
- To co należało zrobić już dawno temu - odpowiedziałem niczym jakiś mroczny mściciel czy inne #!$%@? i ruszyłem w stronę "Maćka"
Stało się to czego się spodziewałem, downy utworzyły wokół niego ścianę, ale na szczęście byłem przygotowany, nim zdążyli zareagować oberwali moim kurzowym granatem po oczach. Zaskoczony Maciek próbował uciekać ale udało mi się go podciąć miotłą. #!$%@?ł się na tyle spektakularnie że zniechęciło to inne downy do walki ze mną.
Triumfując podszedłem w stronę leżącego przeciwnika a następnie zdjąłem mu maskę.
Miałem rację.
To był tak na prawdę Witold Wieliński – polski aktor, znany z ról w serialach telewizyjnych: Pierwsza miłość oraz Rajskie klimaty, a także mój były wykładowca w szkole.
- Jak mogłeś? - powiedziałem łamiącym się głosem
- Normalnym aktorom za mało płacą, a poza tym... JA WSZYSTKO MOGĘ! - wykrzyczał wyskakując w moją stronę z miną opętanego przez pierścień Bilba który naskakuje na Froda, a następnie ogłuszył mnie pięścią.
Zanim zemdlałem widziałem jeszcze jak podchodzi do niego opiekunka, pomaga mu założyć maskę a następnie on jej odpowiada tylko "Co się, co się stało?" A potem światło zgasło.
Obudziłem sie bez telefonu i z nienawiścią do telewizji Polskiej.
#pasta #pasty #pierwszapasta
  • 3
  • Odpowiedz