Wpis z mikrobloga

WITAM SPORTOWE ŚWIRY JEST 4 RANO JA WŁASNIE SZYKUJĘ SIĘ NA PIERWSZY DZIEŃ SPORTOWYCH ZMAGAŃ.
Z racji tego, że z lotniska nie znaliśmy innej drogi przez 5 kilometrów jechaliśmy autostradą. Humory dopisywały, chociaż samochody przejeżdżały koło nas z prędkością kosmiczną v2 a my modliliśmy się, by nie złapac mandatu w pierwszych godzinach na obczyźnie. Potem okazało się, że nasz obawy były nieuzasadnione, bo policjanci w Grecji to wyluzowane i uśmiechnięte chłopaki :D Uznaliśmy, że gorzej jechać się nie będzie i zjechaliśmy w jakąś opuszczoną, pustą drogę. Niestety, po kilkuset metrach na asfalcie usypano wielką górę piachu, która uniemożliwiała samochodom dalszy przejazd. Było jeszcze dość ciemno, dokoła pusto, do Stergiosa daleko, więc postanowiliśmy, że przejedziemy jakoś szybko przez jakiś plac budowy. Cudem nie wpadliśmy w głębokie wykopy, goniły nas psy wielkości wilczurów które pilnowały sprzętu budowlanego, a do tego zaczynało się robić gorąco. Kamil był przyzwyczajony do wysokich temperatur (pół roku na Cyprze robi swoje), jednak ja tragicznie znosiłem upały. Gdy złapaliśmy azymut uznaliśmy, że lepiej objechać pewną górę naokoło, ponieważ znajdowała się tam baza wojskowa, a my nie byliśmy jeszcze pewni naszej formy w jeżdżeniu 30-kg rowerem po górach :D Około 5:30 stanęliśmy na kawę i ciacho w podateńskiej miejscowości Paiania, a następnie kontynuowaliśmy niekończącą się podróż do Petroupouli...

Wkrótce dojechaliśmy do Aten, choć samego wjazdu nie zauważyliśmy, gdyż cały kompleks miast satelitarnych tworzy z Atenami zwartą metropolię. Ateny przywitały nas kompletnym chaosem komunikacyjnym, brakiem jakichkolwiek przepisów na drogach oraz 18% ściankami. Po 2 godzinach w Grecji podchodziliśmy z rowerami pod górki. No na to nie byliśmy przygotowani :D Na zdjęciu i tak wygląda stosunkowo płasko.... Przy braku respektowania świateł, pasów, znaków oraz ograniczeń autostrada to była w porównaniu do regularnych ulic miejskich "Stairway to heaven". Dość szybko przyzwyczailiśmy się, że musimy mieć oczy dookoła głowy, a w szczególności uważać na pojawiające się znikąd skutery...

Po 3 godzinach jazdy brutto zameldowaliśmy się zmęczeni pod wskazanym adresem na Petroupouli. Na dziś koniec roweru... Mimo tylko 40 km, brak snu od 24 godzin dawał o sobie znać. Sympatyczny host podał nam przez internet wskazówki, jak dostać się do jego mieszkania. Bardzo zszokowało mnie to, że ludzie tak ufają obcym domokrążcom, że pozwalają im wchodzić do swoich mieszkań w trakcie snu wszystkich domowników. Wyszło ze mnie życie w Polskich realiach, heh... :( O 7 rano staliśmy na wewnętrznym podwórku Stergiosa i dość głośno szukaliśmy kluczy. Przez okno wyjrzał anorektyczny, wysoki Grek w wieku ok. 30 lat i uśmiechnął się witająco. Takiego czegoś się nie spodziewaliśmy: zupełnie za darmo udostępnił nam 2-pokojowe mieszkanie z kuchnią i łazienką tylko dla nas, internet, komputer oraz wszystko, czego potrzebowaliśmy :O Pozwolił nam trzymać rowery w mieszkaniu i mówił, byśmy czuli się jak u siebie. Nie wiedzieliśmy jak dziękować za taką gościnność. Postanowiliśmy się wykąpać i przespać z 1,5 godziny, bo ledwo patrzyliśmy na oczy, a przed nami cały dzień zwiedzania :) Po krótkiej drzemce przebraliśmy się i mieliśmy zamiar wyjść. Na stoliku przy drzwiach kolejna niespodzianka- liścik informujący, że Stergios kupił nam 24-godzinne bilety na komunikacje miejską i właściwie to przyjdźmy do niego jak się wyśpimy to poznamy jego rodzinę i on nam powie co i jak. Poszliśmy do jego domu, a tam naszykowane śniadanie jak dla prezydenta, wesoła trójka młodych synów Stergiosa ganiająca po całym mieszkaniu i ciężarna żona uśmiechająca się ciepło. Nie mieściło nam się w głowie, że można być tak gościnnym! Tutaj ciekawostka- U nas na śniadanie je się pączki, bułki słodkie, bułki z serem. W Grecji natomiast owszem- je się bułki z serem, ale tylko na słono! Dla nich jedzenie słodkich bułek było czymś dziwnym. Po bułkach ze słoną fetą i hektolitrach soku z własnych cytrusów Stergios powiedział nam, co jest absolutnym "must-see" w Atenach. Gdy tak nam tłumaczył, usnąłem na siedząco przy całej jego rodzinie... No nic, zaopatrzeni w wiedzę niezbędną do zobaczenia Aten już mieliśmy wychodzić, gdy Stergios zaproponował nam, żebyśmy nie szli do Metra, że on nas podwiezie... Co za gościnni ludzie to ja nawet nie...

Dojechaliśmy więc jakoś do centrum Aten. Okazało się, że wszystko jest bardzo niedaleko siebie. Na początku absolutny klasyk- Akropol. No powiem Wam, że jak dla mnie to CUDO. CUDO. CUDO. Bardzo mi się podobało. Jednym słowem- ekstra. Czuć to, że właśnie tu rodziła się nasza cywilizacja. Czuć to, że to jest kolebka naszej kultury. Czuć to, że to wszystko jest stare w #!$%@?. Ogromne wrażenie wywarły na mnie te antyczne budowle. Polecam i sądzę, że każdy powinien je zwiedzić. fotki z Akropolu, ze słowiańskim przykucem, a jakże!. Spragnieni po zwiedzaniu w głowie mieliśmy jedno słowo: PIWO. Było coś koło 40 stopni, więc pić się chciało. A że chcieliśmy wypić piwo gdzieś w jakimś ładnym miejscu, postanowiliśmy, że wypijemy je właśnie na Akropolu, w kolebce naszej cywilizacji XD. Kurde, tylko zaraz dostaniemy jakiś mandat czy coś, więc trochę przypał... Z nieotwartymi puszkami ze złocistym trunkiem podeszliśmy do policjantów i nawiązujemy dialog:
-"Hello, can we drink beer in public places?"
- "Why not? Just don't make bad things, don"t hit people and don't fight"

AHA ( )

Cały naród grecki ma tak #!$%@? na wszystko. Dosłownie na wszystko. Widać to począwszy od szaleństwie na drogach, przez policję i przepisy, po metro, które o godzinie 16 postanowiło sobie nie działać bo jakiś strajk :D

Po Akropolu zwiedziliśmy muzeum antyku, muzeum sztuki greckiej parlament grecki, Grób Nieznanego Żołnierza oraz miejsce rozgrywania pierwszych igrzysk olimpijskich Całość zakończona w dość wesołej atmosferze delikatanego podchmielenia. Wieczorem postanowiliśmy wrócić do Stergiosa. Zrobiliśmy zakupy, by nie robić problemu domownikom. Gdy zobaczyli siatki z jedzeniem odebrali to jako obrazę ich gościnności. Kolacja również była prezydencka, same tradycyjne greckie dania jak souvlaki, tzatziki, gyros, jakieś takie greckie bułeczki, no po prostu super! Oglądaliśmy ze Stergiosem mecz EURO 2016 Polska-Niemcy, a przy okazji rozmawialiśmy o naszych krajach, różnicach kulturowych. On opowiadał mi o kryzysie w Grecji, jak przez to jego krajowa pensja spadła o 400 euro, o ludziach, o #couchsurfing ,mówił, żebysmy nie dali się ogłupić bo w Grecji wszyscy wiedzą, że Smoleńsk to zamach i sprawka Putina xD. Ja opowiadałem mu o problemach naszego kraju, o aferach ze Smoleńskiem, kościołem, polityką. Jednak co wychwaliłem Polskę to moje, bo uwielbiam nasz kraj i jestem dumny z bycia Polakiem. Dopiero takie rozmowy z obcokrajowcami uświadamiają Ci, ile wiesz o Polsce i że ją kochasz jaka by nie była, bo stamtąd pochodzisz... Koło 24 poszliśmy spać, bo #balkanskitrip zaczynał się na poważnie, a czekał nas ciężki dzień... Pożegnaliśmy się z wesołą i serdeczną rodziną Stergiosa, dzięki której Grecja i Ateny kojarzyć mi się będą z gościnnością i serdecznością. Stergios dał nam na drogę obrazek Matki Boskiej, a my jego dzieciom Mieszankę Wedlowską. Przytuliliśmy się i poszliśmy spać... Dobranoc Mireczki :)

LINK DO STRAVY

#rower #podroze #szosa #europa

wołam leniuchów @thexil i @lollipops oraz zachęcam do obserwowania tagu :D
l.....r - WITAM SPORTOWE ŚWIRY JEST 4 RANO JA WŁASNIE SZYKUJĘ SIĘ NA PIERWSZY DZIEŃ S...

źródło: comment_MyiMidZNihYXdyGc3AEMo03CUf60DgxD.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
@lubie_rower: ateny najbardziej syfiaste miasto w europie. akropol super, pamiętam jak wracałem stamtąd do hostelu i z 300 metrów (DOSŁOWNIE) jakaś dzielnica brudasów w którą przypadkowo wszedłem, czarnuchy po kablach normalnie w biały dzień dawały sobie na ulicy. masakra. nie mówiąc już o brzydocie, wszystkie ściany pomazane, ale nie żadne grafitti tylko jakieś rasowe bazgroły, najbardziej mnie rozwaliło "immigrants in fascists out" xD. kolebka cywilizacji wyglądająca jednocześnie jak jej koniec
  • Odpowiedz