Wpis z mikrobloga

O tym, jak osiągnęłam drugi w życiu spory sukces w trudnym kontakcie z pacjentem :)

Na dzisiejszych zajęciach dostaliśmy klasyczne zadanie - tu jest dziecko, zbierzcie wywiad i zbadajcie.
Porozmawialiśmy przez dłuższą chwilę z mamą czterolatka, na koniec zapytaliśmy, czy możemy zbadać jej dziecko.
- Jeśli się da zbadać to oczywiście.
Wchodzimy do sali, witamy się z chłopcem, myjemy ręce.
- Cześć Kuba. My jesteśmy studentami, uczymy się jak być doktorami. Jak się czujesz? - próbuję wyczaić, czy chłopiec chociaż na nas popatrzy.
Dziecko nic nie odpowiada. Trochę się pewnie speszył. Mama wyjaśnia - on od osób w fartuchach trzyma się na dystans.
- Możemy cię zbadać?
Mały przerywa oglądanie bajki i kuli się, chowa telefon, na którym oglądał, pod kołdrę.
- A co oglądasz? Bajkę? Daj popatrzeć, ja się nie znam na bajkach a sama bym obejrzała coś ciekawego. Podoba ci się?
Pokazał mi ekran z jakąś bajką. Rzeczywiście, nie znam się na dzisiejszych bajkach dla kilkulatków...
- Ale super panda! - podtrzymuję wątek. Ktoś z grupy próbuje jeszcze raz:
- A słuchaj, może zrobisz sobie na moment przerwę i zatrzymamy bajkę i pozwolisz nam tylko przyłożyć słuchawkę do plecków?
Kuba po chwili niepewności i naciągania kołderki niechętnie i ze skrzywioną miną, ale pozwolił się osłuchać. Na tyle dzieci przeważnie pozwalają, ale tyle asystentom zwykle nie wystarcza.
Posłuchaliśmy.
Stałam obok niego i udając głaskanie po główce szukałam ewentualnych powiększonych węzłów chłonnych. Pochylam się nad dzieckiem i dalej próbuję nawiązać jakąś nić porozumienia:
- Ale masz czadową małpkę na koszulce! Lubisz małpki?
- Tylko na obrazkach - podpowiada mama.
- Spójrz na zeszyt Adama, ile tu zwierzątek! Poszukamy małpki? - a dalej delikatnie masując chłopca za uszami i po szyi szukam węzłów.
- Chyba tu nie ma małpki... Kubuś, a pokazałbyś mi ząbki? - chciałam obejrzeć ewentualne ślady po przebytej jakiś czas temu infekcji w buzi.
Kubuś patrzy na mnie i otwiera buzię, pokazując wszystkie swoje mleczaki.
Ja w szoku.
Mama w szoku - jeju, jeszcze żadnym studentom się nie dawał badać!
Korzystam z okazji i oglądam.
- Ale fajnie, że mogę obejrzeć twoją buzię, dzięki. A wystawisz jeszcze język i pokażesz mi gardło?
Uniósł głowę wyżej i mogłam sobie pooglądać co chciałam.

Mama powiedziała, że są tam już od dłuższego czasu, ale jeszcze żadnej grupie ćwiczeniowej nie udało się Kuby zbadać, że jestem pierwsza, której słuchał.
Pewnie dla większości to nie ma znaczenia, po prostu przeskrolują mirko dalej, ale ja chciałam zostawić dzisiaj jakiś napisany ślad. Pamiętam ćwiczenia, kiedy dzieci grzecznie słuchały naszej rozmowy z rodzicami a potem wiły się i prężyły i zbadać nie dały. Pamiętam dziewczynkę, która krzyczała nieprawdopodobnie, kiedy tylko chciałam osłuchać. Od dzisiaj pamiętam też Kubę, który nie powiedział do nas ani słowa, ale dał mi drugi w życiu takie przypomnienie, co właściwie w tej całej medycynie się liczy.

A i tak na ćwiczeniach z pediatrii najlepsze jest zbijanie malutkich piątek na koniec badania dzieci (ʘʘ)
#feels i #czujedobrzeczlowiek
#medycyna i przecież wkrótce #lekarz
  • 19
@Jagoda-: ze wspomnień z pediatrii tylko, że onkologicznej pamiętam pewną małą dziewczynkę.
Dziewczynka z rodziny patologicznej.
Po osłuchaniu bierze ręce na szyje pani doktor i się przytula. Nogi na zaplątała wokół tułowia doktorki i nie chce puścić. Dopiero po 5 minutach uścisku i przeniesieniu przez pół pokoju puściła.
Tylko, że ja nie byłem studentem tylko pacjentem, także inna sytuacja :)
@Jagoda-: to jakieś autystyczne dzieci czy takie bez zaburzeń też są takie dzikie? To nie jest winą rodziców, że się tak zachowują? Może nie pamięta wół, ale u mnie chyba nie było takich dzikich akcji, matka też nie opowiadała by u lekarza było jakoś konfliktowo.
@chrominancja: przecież nawet dorosły może nie zgodzić się na badanie a co dopiero dziecko, które leży od tygodni w szpitalu, ciagle jest słabe i zmęczone badaniami i leczeniem a tu co dzien albo dwa przychodzi 3-5-osobowa grupa, która chce, dotknąć, posłuchać, postukać i nie wiadomo co jeszcze. Nie mam do nich pretensji, że się buntują.
@Jagoda-: Cóż, to chyba na właściwym miejscu jesteś z takim poziomem wyrozumiałości bo u mnie skończyłoby się na trzaśnięciu drzwiami jakby jakiś dzieciak zaczął marudzić, że trzeba go zbadać. Dorośli też się tak opierają? Chyba nigdy nie dane było mi doświadczyć widoku dorosłego, który ucieka przed lekarzem xD
@Jagoda- na swoim egzaminie dyplomowym trafiłam na oddział pediatrii. Wylosowałam chłopca z patologicznej rodziny (Bytom here). Dziecko że świerzbem i AZS (na szczęście świerzb był już na finiszu jeśli chodzi o leczenie). Spędziłam pół dnia zajmując się tylko nim. Z początku był nieufny, lecz później nie dał mi na sekundę od siebie odejść. Na koniec egzaminu nie miałam serca go zostawiać, bo przykleił się do mojej nogi i płakał, żebym go nie