Aktywne Wpisy
![WielkiNos](https://wykop.pl/cdn/c3397992/WielkiNos_dTiY14auZf,q60.jpg)
WielkiNos +537
Juleczki chcą żeby im płacić za malowanie się do roboty.
#bekaztwitterowychjulek #p0lka #logikarozowychpaskow
#bekaztwitterowychjulek #p0lka #logikarozowychpaskow
![WielkiNos - Juleczki chcą żeby im płacić za malowanie się do roboty.
#bekaztwitterow...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/c52389864471d59e6ab839c868b458b23add1f43903a1b5d8c90a822486a65d9,w150.jpg?author=WielkiNos&auth=d4732655a1371074ce94e51144468384)
źródło: temp_file5672596753366162460
Pobierz![Ptolemeusz](https://wykop.pl/cdn/c3397992/Ptolemeusz_8oQyRXUA8I,q60.jpg)
Ptolemeusz +8
Mirki i Mirabelki, stoję przed decyzją zakupu samochodu for fun, mianowicie Corvette C8. Zawsze marzyłem o sportowym aucie, ale z drugiej strony już 30+ na karku, stabilizacja życiowa, kochająca żonka i super córka więc czasami mam wrażenie że sąsiedzi będą na mnie patrzyć jak na kogoś kogo dopadł kryzys wieku średniego xD. Chociaż jeszcze 8 lat do 40 :D.
Pytanie do was, jak widzicie kogoś w sportowym aucie na drodze, to co
Pytanie do was, jak widzicie kogoś w sportowym aucie na drodze, to co
![Ptolemeusz - Mirki i Mirabelki, stoję przed decyzją zakupu samochodu for fun, mianowi...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/bceb50f2e447e6b2cfccf3ea844987bfb7395aac42d77ade8361739fd80596c6,w150.jpg?author=Ptolemeusz&auth=3328fe4f92636ce820db93fc16b80804)
źródło: temp_file7958368360312351834
PobierzWidzisz kogoś po 30 w sportowym aucie, co myślisz?
- Kurde, człowiek, daj się karnać! 62.1% (372)
- Hehe, staruch kupił sobie resoraka xD 12.4% (74)
- Uuu, kryzys wieku średniegoz współczuję 25.5% (153)
Nawiedzony dom stał samotnie przy jednej ze starych, opuszczonych uliczek za łąkami. Niedaleko, bo przy równoległej, bliźniaczej dróżce, wybudowanych było kilka domów zamieszkałych przez ludzi. Nie chodziliśmy tam praktycznie w ogóle, bo nie było tam niczego interesującego.
Przechadzaliśmy się łąkami, dzierżąc w dłoniach kije (znaczy się miecze), już nieco znudzeni katowaniem niewidzialnych przeciwników. Usiedliśmy przy jednym z malutkich jeziorek, głębokiego może na pół metra.
Młody przytaknął. Rzeczywiście, po kilku dniach z rzędu, zabawa w Diablo straciła nieco na uroku i potrzebowaliśmy przerwy. Chłopak rozejrzał się wokoło i nagle się uśmiechnął.
W dalszym ciągu uzbrojeni w kije, podkradliśmy się od tyłu do jednego z domostw. W tym momencie zrozumiałem, co miał na myśli Młody. Szklarnia. Był akurat okres hodowania wszelakich warzyw i owoców, więc mogliśmy wziąć trochę dla siebie.
Ukryliśmy się w wysokich trzcinach i obserwowaliśmy otoczenie. Na zewnątrz nie było ani śladu żywej duszy. Lepiej było jednak dokładnie wszystko sprawdzić, żeby później nie żałować, podczas ucieczki łąkami.
Emil zaśmiał się, po czym zaczął swoją opowieść:
Sperma już nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
Wszyscy dosłownie padliśmy na ziemię, rżąc na całe gardła i krztusząc się co chwila.
Młody zaczął przywoływać go do porządku.
Posiedzieliśmy w ukryciu jeszcze kilka minut, powtarzając cytaty z opowieści Emila, a gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, ruszyliśmy do akcji.
Prowadził Młody, zaraz za nim ja, potem Sperma i na samym końcu Emil, ubezpieczający tyły.
Wejście do szklarni znajdowały się od strony domu, więc musieliśmy okrążyć całą konstrukcję, a potem ostrożnie przekraść się do środka.
Warzyw było stosunkowo mało, a te, które rosły, były jeszcze niedojrzałe, małe. Emil rozgniótł kilka papryk kijem.
Wszyscy zaopatrzyliśmy się w papryki i kabaczki. Młody pobiegł na drugi koniec szklarni, gdzie rosły przerośnięte bakłażany.
Bez słowa zerwaliśmy po jednym bakłażanie i uciekliśmy z powrotem na łąki. Obyło się bez pościgów.
Będąc w bezpiecznej odległości, czyli przy jeziorku, gdzie rozpoczęła się nasza misja, sprawdziliśmy, czego i ile mamy.
Jednak za nic nie mieliśmy pomysłu, co z warzywami możemy zrobić.
Pomysł przypadł do gustu pozostałym. - Ładujemy pociski i na śmietnisko!
Gdy dotarliśmy na miejsce, było już ciemno. Wśród śmieci znaleźliśmy jakąś dętkę, czy kawał cienkiej gumy oraz metalową sklepową półkę, wysoką na mniej więcej metr. Mieliśmy chyba wszystko. Pierwsze próby przeprowadziliśmy na kamieniach – jako tako latały (a przynajmniej przelatywały na drugą stronę rzeki). Warzywa jednak za nic nie chciały iść w ich ślady. W ten sposób, zmarnowaliśmy dwie papryki.
Wzięliśmy warzywa, naciągnęliśmy kaptury na głowy i pobiegliśmy w stronę Michałka. Dziewczęcy pisk. Potem drugi, trzeci, czwarty. Za każdym razem, gdy jakieś warzywo uderzało w ciało Michałka, wydawał z siebie wysokie krzyki. Staraliśmy się celować w nogi, ale i tak połowa warzyw trafiała w plecy uciekającego chłopca.
W końcu Młody wybiegł do przodu i cisnął w niego bakłażanem. Strzał za dziesięć punktów – pod prawe kolano. Michałek upadł.
Uciekliśmy z miejsca ataku na łąki i ukryliśmy się w pobliżu zbiornika wodnego.
Emil śmiał się jak opętany.
Na jasnych spodniach Emila wykwitła pośrodku plama. Chłopak płakał ze śmiechu i ocierał łzy rękoma.
Co mogliśmy zrobić? Zaczęliśmy śmiać się razem z nim.
#pasta