Wpis z mikrobloga

Po raz kolejny nie tak miało być! I tym razem wcale się z tego nie cieszę! Zgodnie z planem w Hanoi miałem być całe pół dnia, skończyło się na pięciu. Niestety ulica powiedziała "koniec tego dobrego" i wylądowałem w łóżku, pierwszy raz w Azji, mam nadzieję ostatni.
Nie pojechałem do Sapy, nie wspiąłem się na Fansipan, ale za to leniwie i bez planu zwiedzałem Hanoi. W pewnym momencie stwierdziłem "pora na krótką przerwę". Usiadłem na murku nad wodą, podziwiam widok, który wybrałem (powiedzmy sobie szczerze, Hanoi to takie 4.5/10 jeśli chodzi o urodę) i myślę co zrobić dalej.
Po chwili pojawiają się dwie dziewczyny i zagadują:
- Cześć, możemy z Tobą przeprowadzić wywiad? - po raz kolejny czuję się jak gwiazda, to już drugi raz w Wietnamie.
Dość wnikliwie pytały dlaczego przyjechałem do Wietnamu, jak wygląda moja trasa, co mi się podoba, co jadłem (miałem ochotę powiedzieć co jadłem...).
Po krótkiej rozmowie i szybkich zdjęciach wracam do chwili samotności, ale nie na długo. Na jakąś minutę, by usłyszeć:
- Sinjao, jesteśmy studentami w Hanoi i chcielibyśmy poćwiczyć angielski, możemy z Tobą chwilę pogadać?
No jasne! Za długo leżałem w łóżku, żeby teraz być zamknięty na ludzi. Wykorzystałem tę okazję, aby dowiedzieć się więcej o Hanoi i przyzwyczajeniach młodych ludzi. Gdybym był Wietnamczykiem już dawno powinienem mieć żonę i co najmniej jedno dziecko. Inaczej krzywo by się na mnie spoglądali. Dla moich rozmówców powoli to też ostatni dzwonek, czeka ich ostatni rok studiów i dalej następny etap w życiu. Podziękowali mi za poświęcone dwa kwadranse i poszli w swoją stronę. Z 10 minut zrobiła się już godzina.
Czas na mnie. Już mam wstawać, a tu jeden chłopak:
- Heeej, jak się masz? - ale mam dzisiaj dobrą passę.
Początek praktycznie taki, jak w każdej poprzedniej rozmowie - jak, co, dlaczego. Gdy usłyszał, że na dniach wybieram się do Tajlandii, tylko skrzywił twarz i powiedział:
- Nie jedź tam, zostań w Wietnamie.
Nie musiałem zadawać pytania, dobrze rozczytał moją twarz typu "dlaczego?".
- Nie słyszałeś, król zmarł.
- Aaa, to wiem, ale dlaczego mam nie jechać?
- Zero imprez, przez miesiąc, żałoba.
Jakby tu tylko o imprezę chodziło, czy ja mam to wypisane na twarzy? Może tylko trochę.
Rozmawiamy sobie, aż tu nagle podchodzi energiczna dziewczyna i z uśmiechem na twarzy pyta:
- Mogę się dołączyć do rozmowy? - odwzajemniam uśmiech i zapraszam na murek, ona zaś zaprasza swoich dwóch kolegów, nasze towarzystwo się powiększa.
- Chcę wiedzieć wszystko, co tutaj robisz, dlaczego przyjechałeś, co sądzisz o Wietnamczykach, co Ci się podoba, a co nie, czy podobają Ci się Wietnamki, mów wszysto.
W pierwszej chwili nie byłem w stanie ogarnąć. Zacząłem od ostatniego pytania. Już od pierwszego dnia zauważyłem, że Wietnamki zdecydowanie różnią się od reszty Azjatek. Raz - wizualnie nie są dla mnie takie same (chociaż może już po dwóch miesiącach nauczyłem się je rozróżniać?) - dwa - niektóre są naprawdę ładne, mocne 8/10. No i oczy, nie są aż takie skośne, przynajmniej dla mnie. Co łączy wszystkie Azjatki to uśmiech, one z nim chodzą cały czas. Oczywiście zawsze można spotkać jakąś nadąsaną, ale jest to zdecydowana rzadkość!
Następnie zaczęła się zgadywanka kto ma ile lat - co mnie nie zdziwiło, ja mam 20, przynajmniej nie jestem już nastolatkiem.
- Wiesz co, Wy Azjatki zazwyczaj wyglądacie na mniej niż macie, więc strzelę 24 - i widzę jak jej twarz robi się zdziwiona.
- 17. Nie, nie, wcale nie jest mi przykro.
I w tym momencie zacząłem poznawać typowe problemy wietnamskich nastolatków.
- Nie mogę pić alkoholu! Jestem typową córeczką tatusia! Na nic mi nie pozwala i muszę być zawsze na czas w domu. Jak tak rozmawiam z ludźmi z zachodu, czy ameryki, to Wam zazdroszczę. Wy możecie podróżować, możecie robić wszystko w moim wieku, a ja nie mogę nic. - ten wywód trwał dobre pięć minut.
Próbowałem ją wyprowadzić z błędu, ale chyba bezskutecznie. Nie uwierzyła, że jednak 17-nastolatek nie może w Polsce wszystkiego. A może coś się zmieniło, a ja o tym nie wiem?
Tak właściwie co chcę powiedzieć tym przydługawym wstępem. Praktycznie wszystkich młodych ludzi w Wietnamie łączy kilka rzeczy. Poważnie podchodzą do nauki języka, widzą w nim przyszłość i nadzieję, że w jakiś sposób poprawi ich byt. Nie dotyczy to tylko tych bliżej "20", ale także małolatów latających za mną i krzyczących "Hello", "How are you?", "Name? Name?". Raz zdarzyło się także słowo na "F", ale było to tak urocze, że tylko potrafiłem się uśmiechnąć. Oprócz języka łączy ich jeszcze fakt, że jeszcze nigdy nie opuścili Wietnamu. Wielokrotnie pytają jak jest w innych miejscach, czy nawet wietnamskich miastach. Jedni mówią o swoich marzeniach podróżniczych, z reguł chcą odwiedzić Francję, Hiszpanię, chyba z grzeczności wspominają także o Polsce. Zawsze jest jeden problem - "nie stać nas".
Z planowanych dziesięciu minut samotności na murku, zrobiły się ponad dwie godziny z Wietnamczykami. Nie znałem tu nikogo, a po chwili tylu znajomych ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ps. Najpopularniejsi Polacy w Wietnamie? Lewandowsky! A zaraz po nim? Buascyzykowsky. Przyznam szczerze, że tego drugiego się nie spodziewałem (i nie zrozumiałem). Chyba trafiam na samych fanów piłki nożnej.
#rzucijedz #wietnam #podroze #podrozujzwykopem
  • 7