Wpis z mikrobloga

Zainspirowany znaleziskiem na głównej o pracy w Holandii, podzielę się z wami moją krótką przygodą w Czechach.
Kiedyś już narzekałem na warunki serwowane przez Covebo w Holandii ale muszę szczerze przyznać, że u nich warunki były boskie w porównaniu z tymi u pepików.

Biuro SK Express albo Express People jeden #!$%@? jak to się nazywa, w każdym bądź razie biuro w Katowicach.

Zaczęło się tak jak zawsze, oferowali bardzo przyjemne zarobki rzędu minimum 2000 zł na miesiąc, praca cztery dni w tygodniu, nocki (dwa razy płatne) i nadgodziny, bonusy za zaangażowanie i nie spóźnianie się do pracy i zniżki na obiady w zakładowej stołówce. Bez zastanowienia przyjąłem tę ofertę z kumplami. Bliska lokalizacja ucieszyła nas gdyż moglibyśmy wracać na weekendy do domu bądź nawet pojechać do Pragi na zwiedzanko. Oferta była przedstawiona bardzo profesjonalnie przez co nie myśleliśmy o możliwości mydlenia nam oczu.

Podróż jak podróż. Zbiórka w Katowicach przy biurze, 3h czekania na busa to można pominąć, zdarza się. Jednakże już w busie kierowca mówił nam o warunkach w jakich przyjdzie nam żyć. Robił kursy co tydzień do miasta w którym mieszkaliśmy. Opowiadał, że jak zawozi tam jakąś grupę ludzi to za tydzień już ich tam nie spotkał bądź chcieli oni z nim pojechać z powrotem do Polski (gostek nawet robił na tym biznes bo pieniądze za powrót leciały do jego kieszeni, w sumie nic do niego nie mam bo był fajny koleś :) ). Nie wierzyliśmy z początku albo nie chcieliśmy uwierzyć. Jednak miał racje.

Już po przyjeździe czekał na nas koordynator Czech który po Polsku potrafił powiedzieć tylko #!$%@? #!$%@? #!$%@?. Nie szło go w ogóle zrozumieć. Walił do nas po Czesku a my nic go nie rozumieliśmy. Nazwaliśmy go szogun bo miał takie dłuższe włosy przetłuszczone zaczesane do tyłu xD Już na wejściu do Ubytovni (bloku pracowniczego) zrobiło nam się niedobrze przez straszny, bliżej nieokreślony smród. Pierwszy raz coś takiego czułem, już gówno ładniej pachnie. No nic, idziemy do portierni po klucze do pokoi. Wita nas wesoła pani kierownik z trzema czarnymi zębami, i tylko tymi zębami. Podpisujemy umowy, dostajemy klucze i idziemy do pokoi. W pokojach już tak nie #!$%@?ło i wyglądały w miarę dobrze jak na blok który z zewnątrz wygląda jak betonowy prostokąt z oknami. W pokoju 5 gniazdek (działały tylko dwa z czego jedno zarezerwowane na lodówkę), czysta lodóweczka, szafki, stolik, krzesła, łózka i kran. Z kranu woda leciała że butelkę półlitrową napełnialiśmy w ciągu 15 minut xD Za kaloryferem znaleźliśmy kolonie bakterii rozwijającą się w puszce po konserwie turystycznej. Przed wyjazdem jak czekaliśmy na busa zjadłem ostrego na cienkim #pdk ( ͡° ͜ʖ ͡°) i jako pierwszy miałem przyjemność skorzystać z toalety która znajdowała się na korytarzu. Była brudna ale w granicach przyzwoitości (nie licząc rozbitego lustra, puszek po tanich mocnych piwach i kiepów). Podczas wstawania z tronu przy okazji podnosiłem deskę samą dupą, tak bardzo się kleiła xD

Jak schodziłem na fajeczke mijałem na korytarzu rumunów, słowaków i oczywiście polaków, ci pierwsi chodzili tylko w kilku osobowych grupach, herszta bandy można było rozpoznać po czarnych awiatorach ze złotymi oprawkami i złotym łańcuchem na szyi. Reszta to takie menele i brudasy (byli brudni i #!$%@?ło od nich potem z kilku metrów). Polacy byli najgrzeczniejsi chyba tylko dlatego że pracowali po 12 godzin i byli zbyt zmęczeni żeby się #!$%@?ć (albo za biedni na alkohol ale o tym później). Trochę zniesmaczeni warunkami poszliśmy spać.

Rano szogun zaprowadził nas na testy sprawnościowe i manualne żeby mogli nas na ich podstawie przydzielić na odpowiednie dla nas stanowiska. Podczas testu na przykręcanie i odkręcanie felg, pepik kazał nam je odkręcać samymi palcami (!!). Mimo, że klucz leżał obok nas nie pozwalał nam go używać xD. To było na ten dzień wszystko, poszliśmy sobie na miasto jednak po kilkuset metrach mijania samych band rumunów którzy obczajali nas od butów po czubek głowy, w obawie o nasze życie i oszczędności wróciliśmy szybko do ubytovni.
Na następny dzień szogun zawiózł nas na badania. Podczas czekania na swoją kolej poszedłem zapalić na palarnie zakładową. Spotkałem tam rodaka spawacza. Po rozmowie z nim straciłem wszelką nadzieje na jakikolwiek zarobek tam. Opowiadał że od 3 tygodni nie pracuje i czeka na obiecaną zaliczkę w wysokości 200 KORON!!!! Zrobiło mi się go szkoda bo fajny facet ale był z północy Polski, nie miał pieniędzy na powrót do kraju, rodzina miała go w dupie. Mówił mi o jego koledze z pokoju co pojechał sobie na weekend do Pragi. Pojechał w sobotę a mieliśmy wtedy już czwartek. Do tamtej pory nie było z nim kontaktu, prawdopodobnie go okradli, biuro się nim nie interesowało... Jak się to dalej potoczyło, nie mam pojęcia.
Spotkaliśmy dwóch koordynatorów Polaków, którzy śmiali się z nas, że mieszkamy w Alcatraz (nasze lokum tak nazywano). Sami jakoś przeżyli tam kilka miesięcy na jednym posiłku dziennie byle by tylko uniezależnić się od agencji pracy. Wynajęli mieszkanie niedaleko fabryki i zatrudnili się bez pośredników. Powiedzieli nam, żeby na weekend najlepiej się zabarykadować w pokoju i z niego nie wychodzić bez potrzeby bo bitwy polsko-słoweńsko-rumuńskie trwały tam od rana do następnego rana xD Nie wierzyłem bo wiem jak polak potrafi podkoloryzować każdą historie. Gdy mieliśmy wracać do mieszkania nasz koordynator najwyraźniej o nas zapomniał i czekaliśmy dwie godziny na jego ruskiego asystenta. Wróciliśmy i zaczęliśmy się mocno zastanawiać nad dalszą pracą tam.

W między czasie dowiedzieliśmy się również, że wypowiedzenie umowy na okresie próbnym trwa tydzień. Wymogiem pracy tam było założenie konta w czeskim banku w którym cała procedura zaczynająca się od wizyty w banku do czasu przyjścia listu z numerem konta i kartą trwa 3 TYGODNIE!!! Do tego czasu owszem, mogliśmy być zatrudnieni ale o pieniądzach a co dopiero zaliczce nie mogliśmy marzyć. 3 tygodnie życia za pieniądze które mieliśmy ze sobą. Ryzykiem było tam zostać gdyż w przypadku zwolnienia nas przez "nieefektywną" pracę zostalibyśmy wywaleni w trybie natychmiastowym a gdybyśmy zaczęli procedurę tworzenia konta w banku musielibyśmy zostać na tym zadupiu i czekać na list. Oczywiście wtedy agencja się od nas odcina i musielibyśmy płacić za mieszkanie sami. Dzień się kończył, idziemy spać.

W nocy pierwsza czeska gala boksu na korytarzu. Osrany wstałem ale bałem się wyjść na korytarz mimo, że cisło mnie lanie, odlałem się do butelki.
Rano wstajemy zbudzeni telefonem, że dzisiaj mamy wolne a na pytanie kiedy zaczniemy prace facet odpowiedział, że nas o tym poinformuje. Gdy szedłem się kąpać mijałem kałuże krwi na korytarzu a jak wszedłem pod prysznic to w kabinie było gówno. Normalnie ktoś się wysrał pod prysznicem. W tym samym czasie kolega poszedł do kuchni zrobić sobie coś na ciepło do zjedzenia. Po chwili wrócił przerażony i powiedział, że widział szczura. #!$%@? SZCZUR NA 2 PIĘTRZE. Tego było za wiele. Telefon do Katowic, przedstawienie sytuacji. Oczywiście dla nich wszystko było w porządku a komentarze tych pracowników i koordynatorów to kłamstwa. A to, że pracy nie ma to oni nic nie mogą zrobić bo oni nas tylko tam skierowali. Na koniec powiedziałem dosłownie, że w takim razie to #!$%@?, pakujemy się i wracamy do Polski. Dzwoniła potem jeszcze 2 razy ale wyciszyłem telefon i ignorowałem go. Po 2h przyleciał rusek i powiedział, że jednak jest praca i idziemy podpisać umowę. Podziękowaliśmy mu za współpracę i że mamy zaraz pociąg. Powiedział nam, że w sumie nam się nie dziwi bo dużo osób rezygnuje, życzył miłego dnia i bezpiecznej podróży xDD

Jak przyjechałem już do domu to zadzwonił do mnie szogun i coś tam #!$%@?ł po czesku to przerwałem mu w połowie monologu i powiedziałem, że już zrezygnowaliśmy i jesteśmy w domach. Odpowiedział, że nikt go o tym nie poinformował xD

Także odradzam komukolwiek wyjazd na #pracazagranica przez #skexpress #expresspeople do #czechy #kolin w #tpca
Rozczarujecie się tak jak my.

#gorzkiezale
  • 4