Wpis z mikrobloga

[19/66] #66przygod

Kolejna opowieść co prawda zahacza o tematykę alkoholową, ale to już chyba ostatnie moje
wspomnienie z nimi związane. Wczoraj mieliście okazję poznać jedno z moich mniej przyjemnych wspomnień – związane z wagarami i policją. Zdarzyła się jednak w mojej szkolnej karierze eskapada, na której myśl na mojej twarzy wykwita nawet dzisiaj uśmiech. I co ciekawe, tego dnia, gdy zerwaliśmy się z lekcji, był z nami nie kto inny, jak Tymek! Zbliżało się zakończenie gimnazjum – była to trzecia klasa, niedługo przed egzaminami. W szkole dosłownie nikt nie myślał już o nauce – liczyło się tylko wczesnoletnie słońce i zielona trawa za oknami. Kamil i Patryk, najlepsi kumple, wpadli więc na pomysł zorganizowania małych wagarów. Wybrali miejsce (zalew, względnie niedaleko od miejsca naszego zamieszkania), zamiast książek spakowali kąpielówki i materace i wyszli z domów.
Chodząc do szkoły, zawsze spotykaliśmy się z jednym miejscu – na skrzyżowaniu dwóch ulic, na skraju naszego „rewiru”. Stałem tam ze Spermą, planując zerwanie się z ostatniej lekcji czy dwóch, gdy podeszli do nas Kamil i Patryk. Chcąc nie chcąc, wygadali się nam – i tak więc postanowiliśmy jechać razem z nimi. Kto by się przejmował brakiem kąpielówek, biletów autobusowych i pieniędzy? W drodze na przystanek spotkaliśmy Tymka. Wychodził zadowolony ze sklepu, z lodem w ręku.

- Siema, Tymek. Idziesz na waje? – Zagadnął Sperma.


Kamil szturchnął go w ramię, niezadowolony z pomysłu, ale kolega nie zmienił zdania.

- No wiecie… Eee… Dzisiaj jest majma. Nie mogę.

- No chodź, fajnie będzie. I tak niczego nie robimy już na lekcjach. Nawet obecność nie będzie sprawdzana pewnie xD

- Yyy… No… Dobra.


Tymek połknął haczyk Spermy.

- Ty, Tymek. A ty masz jakąś pęgę (hajs)?

- No mam. Dostałem pięć dych na urodziny, a co?

- A pożyczyłbyś nam parę zeta na piwo?

- Ale oddacie?

- No oddamy, jutro xD

- No dobra.


Tymek nie mógł przypuszczać, że Sperma wyjdzie ze sklepu z dziesięcioma piwami, po dwa na głowę. Wybrał Lechy – czyli browar zaufany i sprawdzony, a przy tym niespecjalnie drogi. Chłopakowi zaszkliły się oczy.

- Ale to za dużo…

- Sponio Tymek, jutro ci za to oddamy. A teraz jedziemy, zanim jakieś psy nas zgarną. Starym autobusem marki Ikarus, dojechaliśmy nad zalew. W linii prostej był całkiem blisko naszego miejsca zamieszkania, ale dojazd był nieco kłopotliwy i żeby trafić na miejsce, trzeba było nadrobić trochę drogi.

Przez 9:00 rano byliśmy na miejscu. Jak się okazało, Tymek jako jedyny nigdy nie był w tej okolicy, więc był po prostu oczarowany żaglówkami sunącymi po błyszczącej tafli wody, odległymi domkami turystycznymi oraz krajobrazem niekończącego się lasu. Żeby nie rzucać się w oczy, Patryk zaproponował, żebyśmy wynajęli rower wodny i wypłynęli na środek zalewu – tam nikt nie przyczepi się do nas o wagary. I w sumie pomysł był jak najbardziej trafiony – Tymek po raz kolejny zgodził się pokryć koszta, przyparty do muru przez resztę. Jakoś specjalnie nikomu nie paliło się do pedałowania, więc postanowiliśmy zmieniać się co kilka minut, przynajmniej do czasu, gdy nie dopłyniemy na środek zbiornika wodnego.
Będąc na miejscu, Sperma otworzył butelki z piwem (na szczęście wciąż chłodne, schowane bezpiecznie w plecaku i owinięte ręcznikami kąpielowymi) i podał je wszystkim obecnym. W pełnym słońcu, wypiliśmy zdrowie, czując się jak prawdziwi zwycięzcy. Piwo zadziałało błyskawicznie – zanim dokończyłem pierwszą butelkę. Poczułem się zrelaksowany i zadowolony – błogie upojenie. Nie inaczej było z resztą, która nieco przymknęła oczy i rozkoszowała się chwilą. Jedynie Tymek zupełnie odpłynął i mówił po nosem coś o tym, że jesteśmy jak husarze na ziemiach wroga, po wygranej walce. Niespecjalnie spodobało się to Spermie. Wstał i popchnął Tymka tak, że ten wpadł do wody.

- Aaaa! Topię się! Topię! Ratunku!


Ja i Patryk, siedzący po jego stronie pomogliśmy mu wejść na pokład.

- Za co?! – Wrzeszczał przerażony.

- Ktoś musiał wypaść xD

Tymek postanowił pedałować – bał się, że Sperma po raz kolejny zaatakuje go na wyżej położonym pokładzie, z którego łatwiej wypaść. Jednak, jak zwierzył mi się Sperma, nie miał zamiaru go już nękać – w końcu postawił nam piwa i wypożyczył rowerek wodny. Sperma pokazał mnie i Patrykowi, byśmy niczego nie mówili. Chłopak wstał i zbliżył się do pedałującego Kamila. Potem opuścił majtki i zaczął sikać na jego głowę. Wybuchliśmy śmiechem, a na przeciwległym brzegu kilka młodych dziewcząt w bikini zaczęło
wskazywać Spermę palcami.

- #!$%@?! – Ryknął Kamil.


Odwrócił się do Spermy, próbując osłonić twarz ręką i jednocześnie odepchnąć sikającego oponenta. Krople żółtego płynu trafiły w śmiejącego się dotąd Tymka – w ataku paniki jego stopy ześlizgnęły się z drewnianych pedałów i zostały nimi przygniecione (bowiem obok Kamil parł swoimi nogami do przodu). Tymek zawył jak świnia, wywołując u nas jeszcze większą salwę śmiechu. Sperma skończył oddawać mocz, odwrócił się do Kamila i pokazał mu odsłonięte pośladki.

- Kitramy się, #!$%@?! – Krzyknął wesoło, po czym wskoczył do wody.


Wściekły Kamil zrobił to samo. Sperma był jednak sprytniejszy – gdy Kamil szukał go za rowerem wodnym, ten przepłynął pod wodą do przodu, gdzie wszedł na pokład i zajął miejsce za pedałami. Tymek płakał na siedzeniu obok, rozmasowując swoje obolałe piszczele i stopy. Nim Kamil się zorientował, Sperma zaczął pedałować – rower wodny ruszył do przodu.

- Ja #!$%@?ę, dziecko Bulbazaura! – Wołał do nas przez łzy radości.


Nim dopłynęliśmy do brzegu, nieco wytrzeźwieliśmy, a atmosfera na pokładzie się załagodziła. Poszliśmy na plażę, gdzie w odosobnionym (ale nasłonecznionym) miejscu rozpoczęliśmy picie pozostałych pięciu piw. Kamil w tym czasie dmuchał swój mały, różowy materac. Po raz kolejny, poczuliśmy procenty uderzające do głowy – zaczęliśmy śmiać się i żartować. Tymek poszedł się wysikać w pobliskie zarośla. Kamil, zdecydowanie bardziej pijany od nas (ale nie tak jak Tymek), postanowił schować się pod materacem (tak, na równej powierzchni piasku…). Tymek wrócił.

- A gdzie Kamil?

- Chyba poszedł nurkować. – Zażartował Patryk.

Tymek podszedł do linii wody i zaczął wypatrywać kolegi. Jednakże, po minucie niczego nie zauważył. Odwrócił się do nas.

- Ale tu jest jego materac (w tym momencie Kamil robił wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem spod materaca)

– a co, jeśli utonął?! Kamil?! Kamil!


Chłopak zaczął biegać po plaży, zataczając się i potykając na każdym kroku. Ku naszemu przerażeniu, podbiegł do atrakcyjnych rówieśniczek, siedzących kilkadziesiąt metrów dalej, w cieniu drzew.

- Widziałyście Kamila?! Zniknął! Utonął!

Wszystkie dziewczęta również zaczęły się śmiać, tym razem z politowaniem. Odwróciły głowy w nasze strony i wesoło pomachały do Kamila. Odmachał im spod materaca, choć Tymek tego nie zobaczył. Gdy ponownie nieco wytrzeźwieliśmy, a zegary wybiły południe, spotkaliśmy dwóch znajomych ze szkoły – młodszych o rok od nas Włochatego i Ping Ponga. Obaj również byli na wagarach, choć w przeciwieństwie do nas, zamiast piw, zaopatrzyli się w kilka gramów marihuany czy tam szałwii. Ich oczy przypominały królicze – całe czerwone, przekrwione i wpatrzone w nas niewidzącym wzrokiem. Włochaty odszedł na chwilę na bok i spalił skręta. Wrócił pozieleniały na twarzy.

- Ej chłopaki… - Tutaj spojrzał na jezioro i wskazał palcem mniej więcej jego środek. – Tam jest statek widmo…


Tymek zaśmiał się, a zaraz za nim i my. Jedynie Ping Pong wpatrywał się bezmyślnie we wskazany punkt.

- Włochaty… Ale ja go nie widzę… - Odparł powoli, ale z wyrazem powagi, mieszającej się ze strachem na twarzy.


Naćpany kolega odwrócił się do niego, zbliżył i odparł:

- Bo to jest statek widmo…

Tymkowi nigdy nie oddaliśmy pieniędzy xD

#pasta
  • 2