Wpis z mikrobloga

Opowiem historię o tym, jak poznałem kiedyś w pociągu kryminalistę i patologa Alberta xD Ostatnio ją opowiadałem jakiemuś ziomkowi i tak mi się przypomniało.

Porobiłem się kiedyś z dwoma ziomkami i o 2:00 stwierdziliśmy, że jedziemy nad Bałtyk (jesteśmy z Warszawy). Po dotarciu na Centralny okazało się, że mamy 40zł na trzech, więc o kupnie nawet jednego biletu nie było mowy, dlatego postanowiliśmy wszystkie środki zainwestować w prowiant na drogę
BROWARÓW ZA CAŁO SUME PANI KIEROWNICZKO

Koło 4:00 podjechał pociąg, wbijamy do przedziału, w którym siedzi jeden student w naszym wieku, który jechał z Krakowa czy skądś tam. Szybko przekminiliśmy z nim plan, że w zamian za jednego browara zostanie naszym wspólnikiem w zbrodni jazdy na gapę: jak będzie szedł konduktor to my udajemy, że śpimy, a on mówi, że wsiedliśmy już gdzieś tam wcześniej i mieliśmy bilety sprawdzane i żeby nas nie budzić w tej sytuacji xD

Przynajmniej część z tego już za chwilę była prawdą, bo zmelanżowani zasnęliśmy kamiennym snem. Nie wiem ile czasu spałem, ale po przebudzeniu szybko skumałem, że plan spalił na panewce, bo przytomność odzyskałem w momencie jak konduktor ciągnął mnie po korytarzu xD Oszołomiony nie stawiałem nawet oporu, tylko pomyślałem "ciekawe gdzie mnie ciągnie xD", co już wkrótce się wyjaśniło - ciągnął mnie pod kibel. Pod kiblem było już tych dwóch moich ziomków oraz trzecia, nieznana mi jeszcze postać, którą konduktor wyciągnął wcześniej z innego przedziału. Jak miało się niedługo okazać, był to nie kto inny jak właśnie recydywista i patolog Albert xD

Konduktor powiedział, że na najbliższej stacji mamy #!$%@?ć, a jak nie to mandaty, SOKiści etc. etc. W oczekiwaniu na stację wyglądamy przez okno. Jest już jasno, nikt z nas nie wie, która jest godzina, bo wszystkim padły telefony. Jeden ziomek mówi, że widzi mewy chyba. Mi się wydawało, że widzę wydmy na horyzoncie. Albert widział i mewy i wydmy i już nawet czuł morską bryzę. Ucieszyliśmy się, że udało nam się dojechać nad morze i postanowiliśmy po przymusowym opuszczeniu pociągu iść z buta prosto przez pole na wydmy. Albertowi też spodobał się ten pomysł i w ten sposób dołączył on do naszej szajki.

Dobra, jest stacja ,wybijamy z pociągu. Niestety, czarno-biała tablica wisząca na nieremontowanej od lat '70 ścianie budynku nie prezentowała nazwy Rumia, Puck czy Władysławowo.

CIECHANÓW

#!$%@? Ciechanów. 100km od Warszawy. Tam nie ma #!$%@? nic, ani wydm, ani mew, nawet pracy tam nie ma. Gdyby to chociaż była Mława, to zawsze prawie Mazury już, można potem powiedzieć
HEHE NA SPONTANIE NA MAZURY POJECHALIŚMY XD
ale jak się dotarło do Ciechanowa, to człowiek woli to zostawić dla siebie.

Ok, trudno, akurat podjechał pociąg jadący z powrotem do Warszawy (taki podmiejski, bez przedziałów, z czerwonymi siedzeniami - wiecie o co chodzi, nie?) więc wbijamy. Wtedy dane nam było poznać smutną historię patologa Alberta.
Albert siedział w więzieniu za dziesiony. W końcu wyszedł. Jak się opuszcza mury zakładu karnego, to dostaje się z dwie stówy, żeby sobie ułożyć na nowo życie. Albert kupił za to kilka flaszek, poszedł do domu, przywitał się z mame, usiadł przed telewizorem i zaczął chlać. Jak już się #!$%@?ł to akurat w TV leciał reportaż o tym, że w Krakowie po rynku #!$%@? Anglicy biegają na golasa i ogólnie robią inby. Alberta #!$%@? strzelił, że tak się bezcześci dawną stolicę, wziął jakąś pałę z domu, jakąś pozostałą flaszkę i poszedł na dworzec żeby pojechać do Krakowa i #!$%@?ć wszystkim Anglikom za nieszanowanie Jagiellonów i Dzwonu Zygmunta.

W pociągu zasnął, przespał Skierniewice, przespał Włoszczowę Północ, przespał w końcu i Kraków. Obudził się w Zakopanem xD Po drodze jak spał, to mu ktoś ukradł tę pałę, którą miał bić Anglików xDDD W Zakopanem resztki pieniędzy z więzienia wydał na alko, zamelanżował z żulami na dworcu, po czym wsiadł - już nieuzbrojony, ale znowu #!$%@? i wciąż pełen gniewu - do pociągu do Krakowa, aby wymierzyć sprawiedliwość.

Po drodze mu się coś #!$%@?ło po pijaku i chyba się przesiadł. W każdym razie znowu zasnął, przespał Kraków, Włoszczowę Północ, Skierniewice a nawet Warszawę xD i obudził się tam gdzie my, czyli pod Ciechanowem.
Wracamy teraz do podmiejskiego pociągu z czerwonymi siedzeniami, wiozącego nas z powrotem do Warszawy. Przychodzi konduktor

BILECIKI DO KONTROLI XD
YYYYY

w tym momencie Albert postanowił widocznie użyć trochę nabytego w kryminale sprytu, bo wyskoczył
PANIE KONDUKTORZE KOCHANY TAKI NASZ KOLEGA MICHAŁ MA BILETY NASZE, ON POSZEDŁ DO KIBLA, O TAM
(wskazując ogólnie na drugi koniec pociągu)

PANIE, W TYM POCIĄGU KIBLI NIE MA
- powiedział konduktor, zbijając nas z pantałyku xD

zbić nie dał się tylko Albert, który zripostował
NOOOO TO JUŻ WIEM DLACZEGO GO TAK DŁUGO NIE MA XD

Konduktor popatrzył na nas, machnął ręką i poszedł dalej.

Albert zaczął lamentować, że ostatni posiłek zjadł prawie 3 dni wcześniej, jak przyszedł do mamy po upuszczeniu więzienia, i jest turbo głodny. Akurat z dwa siedzenia od nas jechało grube dziecko z babcią i #!$%@?ło ogromną kanapkę. Albert postanowił, że idzie zdziesionować dziecko z kanapki, a babka jak będzie się awanturować to też dostanie xD Przemówiliśmy mu do rozumu tłumacząc, że słabo by było, jakby już po trzech dniach stracił znowu wolność xD
Niedługo potem wszyscy zapadliśmy w sen.

Budzimy się. Pociąg stoi na stacji Warszawa Zachodnia - ostatniej jak się okazuje. W wagonie nikogo już nie ma. Za oknem stoi z pięciu SOKistów, którzy pukają w nie pałą sugerując delikatnie, że powinniśmy już wysiąść. Zaczynamy się zbierać. Teraz pojawia się problem:

Albert zasnął w tak dziwnej pozycji, że jego głowa zaklinowała się pod tym oparciem na rękę aka podłokietnikiem i nie może jej za #!$%@? wyjąć xDDD SOKiści już zaczynają na nas drzeć mordy - pewnie konduktor im powiedział, co z nas za gagatki bez biletów. Czując presją czasu ciągniemy Alberta za ręce i nogi, przy akompaniamencie jego wznoszących się pod same niebiosa lamentów

AŁAAAA KUUURWAAAA CHŁOPAAAACY, ŁEB MI URWIETAAAA AŁA

Po dobrych pięciu minutach wyciągania Alberta na wszystkie sposoby z sideł Przewozów Regionalnych operacja zakończyła się sukcesem. Sokiści pożegnali nas krótkim NO, A TERAZ #!$%@?Ć

Zbiliśmy z ziomkami piony, każdy jedzie w swoją stronę. Okazało się, że Albert jedzie w moją xD W autobusie zaczął mi przewijać jakieś ciężkie wkręty

TY ZIOMUŚ TO TERAZ JEDZIEMY DO CIEBIE, TWOJA MATKA NAM ŚNIADANIE ZROBI, #!$%@? COŚ, TY MI DASZ JAKIEŚ CIUCHY BO OD KRYMINAŁU W TYCH SAMYCH JESTEM A POTEM TO JUŻ GALERIE HANDLOWE OTWORZĄ TO PÓJDZIEMY NAKRAŚĆ DLA MNIE UBRAŃ I CI WTEDY TE TWOJE ODDAM CO. A POTEM NA DZIESIONE PÓJDZIEMY, JA CI WSZYSTKO POKAŻE CO I JAK, ZOBACZYSZ WARIAT ZE MNĄ NIE ZGINIESZ HEHE

No #!$%@? rzeczywiście xD Moja matka by na pewno była wniebowzięta jakbym przyszedł w niedzielę o 8 rano do domu z Albertem co ma jakieś kropki i kreski wydziarane pod oczami xD Na szczęście Albert nagle zmienił plany i stwierdził, że bez urazy, ale jednak pojedzie do jakiegoś swojego wujka, bo to lepszy wspólnik zarówno do okradania sklepów odzieżowych jak i dziesionowania xD Opuścił autobus przykazując mi, żebym trzymał się sztywno xD

#pasta #truestory #dlugie
  • 2
  • Odpowiedz