Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki będzie długo w temacie #zwiazki troche #logikarozowychpaskow i o tym, jak chyba stracę najlepszego kumpla

tl;dr


W sumie nie wiem od czego zacząć. Mam przyjaciela praktycznie od urodzenia, jest jaki jest - trochę taki człowiek #!$%@?. Nazwijmy go T. 4 lata temu poznał #rozowypasek kilka dni po tym, jak ja poznałem swojego różowego. Przez 2 lata często spotykaliśmy się w 4, ja, on i nasze różowe. Ogólnie rzecz biorąc: ja już swojego różowego nie mam, bo #bolecnaboku i #!$%@?łem ją razem ze wszystkimi jej rzeczami, ale to długa historia. T. nadal jest ze swoim, jest o nią cholernie zazdrosny, chociaż ona nie daje mu do tego powodów, źle ją traktuje - z naszych rozmów wynika, że według niego ona na pewno go nie zostawi, bo i tak nikogo lepszego nie znajdzie. Najlepsze jest to, że ona
a) ma bardzo majętną rodzinę i masę kasy w spadku
b) jest 11/10, po prostu chodzący ideał (dla mnie)
c) pomimo tego, że jest ustawiona to jest pracowita, inteligenta, ma swoje zainteresowania, potrafi gotować, sprzątać, zając się domem, pracować, uczyć się zaocznie i jeszcze poświęcać czas na swoje hobby
A T.? no cóż, jest całkowitym przeciwieństwem swojej kobiety. Od jakiegoś pół roku między nimi dzieje się bardzo źle, ona próbowała przez jakiś czas ratować ten związek, ale on dalej myśli, że skoro już tyle ze sobą są, to przecież go nie zostawi.
A teraz meritum sprawy: od samego początku po prostu szaleje za nią. Ze względu na to, że w czasie, kiedy się poznaliśmy ja już praktycznie jedną nogą byłem w związku z kobietą, która później mnie zdradziła, to odpuściłem temat i uznałem, że skoro T. pierwszy ją "dorwał" to życzę im szczęścia. Po rozstaniu ze swoją kobietą próbowałem ograniczać kontakt z T. i z nią, bo mi #!$%@?ło. Nie umiałem myśleć o niczym innym tylko o niej, mamy identyczne zainteresowania, potrafimy rozmawiać godzinami, po prostu czujemy się bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Odkąd między nimi na poważnie zaczęło się psuć ona potajemnie się ze mną spotyka, bardzo rzadko - raz na miesiąc, raz na 3 tygodnie. Potajemnie, bo T. jest dosłownie o wszystko zazdrosny, nawet z mamą zabrania się jej spotykać na dłużej, niż ileśtam godzin. Podczas jednego ze spotkań szczerze rozmawialiśmy i z jej ust padło coś w stylu "bardzo żałuję, że wtedy umawiałeś się z inną, ale niektórych rzeczy z przeszłości nie możemy zmienić i niestety sam wiesz, że nic z tym nie zrobimy". Traktujemy się jak przyjaciele, podczas spotkań albo idziemy na jakieś zakupy, spacer, wspólnie gotujemy obiad czy po prostu siedzimy na kanapie, gadamy, oglądamy jakieś głupoty w telewizji. Nigdy miedzy nami nie było żadnego kontaktu cielesnego, raz po pijaku się do mnie przytuliła na imprezie (po prostu przytuliła, "na niedźwiedzia"), na której był też T., to przez cały wieczór później mnie przepraszała i błagała, żebym mu nie mówił, bo on ją zabije za to.
Nie wiem co mam zrobić. Próbowałem przemówić do rozsądku T., że ma chyba najlepszą kobietę jaką mógł sobie wymarzyć, żeby się ogarnął i o nią zadbał. On dalej idzie w zaparte, że po co, skoro i tak go nie zostawi, bo ma za niską samoocene i myśli, że nikogo innego nie znajdzie i tak w kółko. Często kiedy bywaliśmy w trójkę to widziałem ten ogromny smutek w jej oczach, kiedy T. na nią krzyczał, bo coś położyła w złe miejsce, czy wydała o 90 groszy za dużo. Wiem, że ona powoli zbiera się w sobie do zakończenia tego związku. Cały czas mam w głowie, jak ja bym o nią dbał, jak bym jej pozwalał na wszystko, czego T. jej zabrania, nigdy bym na nią głosu nie podniósł. Pewnie znacie te filmy o miłości, głupie cytaty, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz? Ja wiem, że ona jest tą moją prawdziwą miłością, przy niej czuję się jak inny człowiek, mogę z nią rozmawiać całymi godzinami, nigdy nie mam dość jej towarzystwa, ona jest taka ciepła, taka... no po prostu przy niej nic więcej nie potrzebuję do szczęścia.
Nie wiem co mam zrobić. Mogę iść i wyłożyć karty na stół, powiedzieć jej, co czuję, ale wtedy stracę T. i zapewne będzie na mnie, że to ja rozbijam związek, kiedy on ją traktuje gorzej niż psa i nie docierają do niego słowa ani moje, ani jego znajomych, ani jego rodziny, że taka kobieta to skarb i co on w ogóle #!$%@?. Mogę też porzucić wszystko co mam i gdzieś uciec jak najdalej od nich, nic mnie nie trzyma w tym mieście (nie mam żadnej rodziny, jestem wychowankiem domu dziecka od małego), mam prawo jazdy na kilka kategorii i mam propozycję takiej pracy, że praktycznie nie wracałbym do domu, nawet nie potrzebowałbym mieszkania. Myśl o tym, że nie będę się z nią widywał, że kiedyś będę musiał okłamywać jakąs kobietę, że ją kocham albo być samemu do końca życia, bo na pewno nikogo nie pokocham tak, jak ją, po prostu mnie dobija, nie widzę sensu życia.
Nawet próbowałem sobie wmówić, że wrzuciła mnie do #friendzone i nawet gdyby się rozstali to nic z tego nie będzie, ale kiedyś po ich najgorszej kłótni, której byłem świadkiem (to było podczas wyjazdu na wakacje z nimi i z innymi znajomymi) usłyszałem jak pod nosem powiedziała "dlaczego wtedy zwróciłam uwagę na tego pacana, nie na ciebie". Co prawda powiedziała to w ogromnej złości, no ale powiedziała.
Pytam was o radę, bo powoli zaczynam wariować, układam w głowie jakieś podstępy, byle oni się rozstali, analizuję po sto razy każde jej słowo. Jakieś 2 miesiące temu nie wylogowała się z fb na moim komputerze i oczywiście zrobiłem najgorsze świństwo jakie mogłem, czyli przejrzałem jej wiadomości. Na pytanie znajomej "to dlaczego jesteś z T. skoro piszesz, że masz go dość?" odpowiedziała mniej więcej tyle, że sama nie wie dlaczego, że cały czas miała nadzieję, że on się zmieni, ale chyba nic z tego nie będzie i powoli będzie chciała się wycofać z ich wspólnych zobowiązań - i faktycznie to robi. Widzę, jak ona się wycofuje, jak nigdy nie ma jej w domu, kiedy jest T., jak znajduje sobie mnóstwo różnych zajęć i obowiązków, byle nie spędzać czasu z nim.
Nie wiem, czy to jest moja szansa, żeby powiedzieć jej co czuję, bo ich związek i tak już jest "martwy"? Czy pomimo wszystko jest to kobieta mojego przyjaciela i choćby nie wiem co, to odpuścić temat, ale wtedy na prawdę będę musiał zniknąć z ich życia bo psychicznie tego dłużej nie wytrzymam?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 39
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Jak teraz uderzysz to nic nie ugrasz. Możesz stracić i kumpla i laskę, bo skoro nie rzuciła go do tej pory to znaczy, że są parą #!$%@?ów i niech się tam kisną w swojej dziwnej relacji. Skoro twierdzisz, że ona go rzuci to czekaj, aż go rzuci. Poza tym całkowicie moliiwe, że jesteś w frendzonie . I podziwiam siebie, że to przeczytałam.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Masz ty godność? Dziewczyna kumpla to jego dziewczyna! Nawet się nie waż. Jak się rozstaną odczekaj jakiś czas i zapytaj go czy możesz. Im dłużej odczekasz tym większe prawdopodobieństwo ze ci pozwoli. No chyba ze nie pozwoli. To wtedy nawet się nie waż.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Słuchaj jeżeli się dobrze dogadujecie, macie wspólne tematy i tak dalej to bierz zabieraj ją od tego #!$%@?. Jeżeli nie umie docenić jej, to niech żałuje jak ją uratujesz od #!$%@?. Jeśli wiesz że to jedyna, a przecież życie jest tylko jedno, to uderzaj. Bo z przyjaciółmi jest rożnie, pięć lat minie i zostaniesz bez ideału i przyjaciela, bo się z nim pokłócisz na przykład.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Pomijając kwestie honoru ("odbicie" kobiety kumplowi to #!$%@?ństwo) to ja pragnąłbym zobaczyć jeszcze na jedną rzecz - mianowicie czy Ty jesteś w stanie rzetelnie ocenić tę osobę? bo wiesz, bardzo łatwo się mówi "cudownie sie nam spędza czas", "pasujemy do siebie" itp jak nie jesteście w relacji. ale tak naprawdę, #!$%@?, zamieszkać razem i znosić tego kogoś przez 24/7 365 dni w tygodniu to jest już zupełnie inna para kaloszy.
  • Odpowiedz