Wpis z mikrobloga

#civ5 #civilization5 #civilization4

Nieco męczę ostatnio tag cywilizacji. Po kilku dniach (a właściwie nockach w pracy) z piątą częścią gry ciężko mi uwierzyć, że nadal tak wiele osób z wszelakich forów uważa "czwórkę" za lepszą. Do głowy przychodzą mi następujące powody, w kolejności od najważniejszego:

1. Nostalgia, niechęć do rewolucyjnych zmian, "nigdy żadna ciwka nie będzie lepsza od czwórki".
2. To, że świeżo po premierze piątka była gównem i takie wrażenie pozostawiła w pamięci wielu graczy.
3. Nostalgia, niechęć do rewolucyjnych zmian, "nigdy żadna ciwka nie będzie lepsza od czwórki".
4. Większy poziom mikrozarządzania na poziomie miast.
5. Nostalgia, niechęć do rewolucyjnych zmian, "nigdy żadna ciwka nie będzie lepsza od czwórki".
6. Nieco inny klimat.
7. Nostalgia, niechęć do rewolucyjnych zmian, "nigdy żadna ciwka nie będzie lepsza od czwórki".
8. Faktyczne nieprzekonanie co do nowych mechanik.

Jak dla mnie to, jak zmieniono kulturę (tradycję) i ustroje, oddzielono religię od nauki ( ͡° ͜ʖ ͡°), zmieniono walkę na bardziej taktyczną i zastosowano heksy, to majstersztyk. Naprawdę czuć, że każdy element jest tutaj przemyślany i gracz jest nagradzany oddzielnymi mechanikami za postawienie na dany aspekt rozwoju. W czwartej części nie było zmiłuj - trzeba było ostro przeć w naukę, a takie rzeczy jak religie czy ustroje łapało się przy okazji nowych technologii. Nawet, jak się szło w zwycięstwo kulturowe, to jedyną korzyścią było szybsze rozszerzanie granic.

W "piątce" dbanie o różne gałęzie rozwoju nagradza gracza dedykowanymi mechanizmami: pójście w kulturę to więcej odblokowanych ustrojów; pójście w wiarę to szybsze założenie panteonu, bonusy z szerzenia naszej religii, kupowanie jednostek za wiarę; postawienie na złoto i karawany to zasobny portfel pozwalający błyskawicznie dokupić potrzebne jednostki i budynki w krytycznej sytuacji; nawet dbanie o zadowolenie oznacza częste złote wieki; dopieszczanie dyplomacji to kolejka prezentów od państw-miast i forsowanie wygodnych rozwiązań w kongresie. Produkcja i wojsko standardowo.

Wszystko tu jest przemyślane, w miarę zbalansowane. No i walka! Bardzo satysfakcjonująca. Ach, ta moja wczorajsza wielka bitwa morska z Austrią, zakończona tym, że moich siedem pozostałych przy życiu fregat mogło przez dłuższy czas ostrzeliwać wrogie jednostki lądowe na wybrzeżu, zabezpieczać desant (również ogromna zmiana na plus - wejście i zejście z okrętu wyczerpuje wszystkie punkty ruchu, co, jak dla mnie, dobrze balansuje brak konieczności podstawiania transporterów), a później pomagać w oblężeniu miast przybrzeżnych. Sama bitwa morska na jakieś 30 jednostek dała mi więcej frajdy, niż w "czwórce" dawało nowoczesne, pełne samolotów pole bitwy. No bo jak taka sama bitwa wyglądałaby w poprzedniej części gry? Dwa stacki po kilkanaście wrogich sobie okrętów. Całość zajęłaby dwa pola i trwała jedną, może dwie tury. A w "piątce" okręty snuły się na wielkiej przestrzeni, pociski latały od jednego do drugiego, z tury na turę bitwa się rozstrzygała, okręty po obu stronach tonęły, a moje bezlitośnie przesuwały "front" w kierunku wybrzeża przeciwnika.

Wprowadzenie jednostek strzelających bardzo uprzyjemnia proces prowadzenia wojny, chociaż dotaczanie machin oblężniczych pod miasta jest nieziemsko upierdliwe z tym swoim "ruszają się bardzo wolno + muszą być prawie pod samym miastem + jedna jednostka na pole, więc przesuwaj się, żeby zrobić miejsce następnym działom + to wszystko pod ostrzałem stolicy + pamiętaj, żeby znaleźć w tym wszystkim miejsce na jednostki eskortujące + strzał dopiero w następnej rundzie po ruchu". Dopiero, gdy ich zasięg zwiększa się do 3, oblężenia robią się w miarę komfortowe. Ale cała reszta? Miodzio. To kombinowanie, żeby mieć dobre bonusy za flankowanie, wsparcie łuczników za plecami i zabezpieczenie tyłów... Wadą jest to, że obrońca ma O WIELE łatwiej, więc bez solidnej przewagi w liczbie lub technologii nie ma co startować. No i wojny zabierają dużo czasu (trzeba przesuwać te nieszczęsne machiny oblężnicze pod miasta), więc na szybszych prędkościach są uciążliwe (zanim wojna się skończy, już z dwa razy można upgradeować jednostki). Dlatego bardzo sobie cenię mod na którym gram, czyli prędkość gry "zwykła", prędkość badań "maraton".

Zmiana z kwadratów na heksy bardzo na plus choćby dlatego, że nie czuć już tej przewagi odległości jaką dawało poruszanie się na skos.

A co z mikro zarządzaniem? Wielu graczy uwielbiało to dłubanie w każdym mieście z osobna. Mnie wizja przejęcia kilkunastu wrogich miast przyprawiała o mdłości, jak tylko pomyślałem, że znowu muszę w każdym dbać o dziesiątki budynków, kulturę, populację, przydział specjalistów, zdrowie... O właśnie, zdrowie. Dobrze, że wywalili to w cholerę. Już dawno wyrosłem z bycia nostalgicznym malkontentem "ech, kiedyś to trzeba było klikać cztery rzeczy w ekwipunku żeby wypić miksturę, a dzisiaj dzieciaki mają klawisze skrótu, gracze głupieją, gry robią dla debili" więc cieszę się, że usunęli nic nie wnoszącą (poza dozą skomplikowania) mechanikę taką jak zdrowie i choroby. Przeniesienie wskaźników takich jak zadowolenie czy kultura z miast na cywilizację może się podobać, albo nie. Na pewno umniejsza to specjalizację miast, w końcu teraz trzeba w każdym trzaskać pomniki i kolosea, żeby śrubować globalny wskaźnik odpowiednich parametrów. Mi to pasuje, bo nie lubiłem nieziemsko wolnej produkcji w nieprodukcyjnych miastach w "czwórce". Teraz każde sobie jako-tako radzi z budową. A jak nie, to od czego są szlaki handlowe?

Cieszę się, że postawiono na małe, ale szybkie nagrody. Oczywiście było to już wcześniej, ale teraz jest jakoś tak "bardziej". Eksploracja nagradza nie tylko ruinami, ale też pieniędzmi od państw-miast i zadowoleniem z cudów natury, walka z barbarzyńcami to okazja do zarobku, zdobycia kultury i doświadczenia dla jednostek (ot, takie mini gierki czasów starożytnych, kiedy nie ma jeszcze samolotów, okrętów, a nawet katapult). Ale pojawiły się też misje dla państw-miast, szybkie nagradzanie za zbieranie kultury (nowe tradycje), wiary (panteon) i zadowolenia (złoty wiek), po prostu co krok odczuwamy konsekwencje naszego rozwoju, zamiast tylko cieszyć się z nowych technologii, budynków i jednostek. Efekt "jeszcze jednej tury" silny jak nigdy.

Jedyne, z czym się zgadzam i co rozumiem, to możliwa niechęć do innego klimatu gry. Drażnią mnie te niekończące się powiadomienia o życzeniach państw-miast, o tym, że właśnie się stałem albo przestaję być ich przyjacielem. Z drugiej strony, teraz "więcej się dzieje".

Podsumowując: słyszałem sporo złego o tym, jak wyglądała gra w dniu premiery, ale w moją obecną wersję - ze wszystkimi dodatkami i DLC - gra się o niebo lepiej, niż w poprzednią część, w którą również nerdziłem przez długie miesiące. No, a teraz czas na kolejną nockę i kolejne 12h nabuchodonozorskich podbojów!
  • 4
@aderonraven: nie wiem czy lubię czwórkę bardziej niż piątkę. Ale CivIV z modami, np. Rise of Mankind : A New Dawno gra jest kilkukrotnie bardziej złożona od piątki i daje faktycznie więcej satysfakcji. Ot, cała tajemnica ( ͡° ͜ʖ ͡°) Do piatki nie ma modów które liczą kilka gigabajtow.
@aderonraven: Heh, o parę lat się spóźniłem, ale dzięki wielkie za ten wpis. Szukałem czegoś nt. „czwórki”, znalazłem Twoją „apologię”, zainstalowałem, zagrałem po raz pierwszy i... super, bardzo przemówiło do mnie przejście na heksy i zasada jednej jednostki na jedno pole. Uwielbiam trzecią i czwartą część, ale wkurza mnie to, że prowadzenie wojen polega tam na klikaniu i przesuwaniu doomstacka. „Piątka” zapowiada się bardziej obiecująco w sensie strategicznym, ma też bardziej