Wpis z mikrobloga

#studbaza #coolstory #dawneczasy #medycyna

Krótkie intro: na dzisiejszym zaliczeniu z badania lekarskiego zgłosiłem się jako "pacjent do osłuchiwania". Siedziałem w gabinecie z panią doktor (koło pięćdziesiątki), która oceniała osł#!$%@?ących moje serce kolegów i koleżanki z roku.

Część właściwa: W przerwach między zaliczającymi rozmawialiśmy o tym jak to jest na medycynie teraz, a jak to było za czasów pani doktor. Opowiedziała mi o swojej nienawiści do patomorfologii. Otóż jej grupa miała zajęcia z panią doktor X. Dr X zwracała się do każdego: Kiciu/Kocie. Nie przeszkadzało jej to wpisywać każdemu pałę praktycznie co zajęcia. Jednak samą siebie przeszła w okresie przed pewnym Bożym Narodzeniem. Zapowiedziała swojej grupie kolokwium z całego semestru w Sylwestra, o godzinie 20. Nie było z nią dyskusji. Ludzie w "świetnych" nastrojach po świętach spędzonych nad książką przyszli do katedry o umówionej porze. Babka ich wyśmiała, że przecież jest Sylwester i chyba są niepoważni. Wszystkim wpisała z tego kolokwium (którego de facto przecież nie było) NZAL. Ponieważ cała grupa na koniec roku była niedopuszczona do egzaminu ze względu na pały z ćwiczeń i kolokwiów, wszyscy musieli chodzić przez wakacje do Karnej Szkoły Letniej. Na czym to polegało? Uczestnictwo w kilkugodzinnej sekcji zwłok co tydzień przez całe wakacje.

Refleksja: po tym co usłyszałem nie przyjdzie mi już do głowy narzekanie na dzisiejszych asystentów.
  • 4