Wpis z mikrobloga

#historiazdupywzieta #korposwiat

Szary, poniedziałkowy poranek, czekam na tramwaj. Ludzi na ulicach prawie nie ma, poza panem sprzątaczem oraz panem od wywozu śmieci, dla porządku nazwę go Stefan. Stefan spogląda raz na pojemniki które wyniósł, raz na przystanek. Stefan załamał się. Praca nie dawała mu satysfakcji.
Wsiadł do tramwaju żegnając surowym wzrokiem kontenery na śmieci.
Poszedł do korpo, gdzie przyjęli go z marszu, gdyż powiedział że ma dziesięcioletnie doświadczenie z prasą. Nikt nie dopytywał, nikt nie wiedział że chodzi o prasę do makulatury. Stefan został senior-leader-managerem, i z obrzydzeniem spojrzał na swoją pensję, której daleko było do poprzednich zarobków. No ale nic, początki nigdzie nie są łatwe, trzeba dać z siebie wszystko. Musiał zmienić tryb pracy z 40 godzin tygodniowo do 100. Mimo że cały czas pracował, nie miał pojęcia co robi. Wszyscy jego podwładni także cały czas przemęczali się, jednak efektów ich działań widać nie było.
Stefan przerzucał papiery, chodził na meetingi, jadł buisness-lunche, dostał trzydzieści przedrostków do nazwy swojego zawodu, jednak nadal nic. Przynajmniej chodził w garniturze, zawsze pachnący.
W jego firmie, mimo że wszyscy kopali dołki pod innymi, tylko po to by awansować to Stefan, który miał do czynienia z odpadami, także świetnie radził sobie ze śmieciami ludzkimi. Dzięki swojej postawie, doświadczeniu i stachanowskim podejściu do pracy, został nominowany na prezesa firmy. I nawet na najwyższym stołku, nadal nie wiedział czym zajmuje się jego firma.