Wpis z mikrobloga

Czołem Mircy i Mirabelki!

Intro: od paru tygodni pracuję w Czechach #czechy #pracbaza #praca #zagranico . Nim zdecydowałem się na wyjazd, próbowałem znaleźć jakieś w sieci jakieś informacje dotyczące pracy i życia w tym kraju. Mocno nieskutecznie - Internet jest niezwykle ubogi w takie informacje. Między innymi z tego powodu postanowiłem rozpocząć mikroblogową serię poświęconą Czechom obserwowanym z mojej perspektywy imigranta zarobkowego.

Swoje wpisy będę tagował #mirekwczechach - zapraszam do obserwowania i korzystania z tagu, jeśli chcielibyście również pisać o Czechach, macie jakieś pytania do mnie lub innych "czeskich" Mirków - może jeszcze się ujawnią ;)

PIERWSZE WRAŻENIA

Moja naj-pierwsza myśl brzmiała: "dobrze, że nie przyjechałem tutaj zimą" #pdk

To pierwsze wrażenie, choć nie do końca trafne, zwraca uwagę na pewną istotną rzecz: Czechy są krajem Europy WSCHODNIEJ. Po udanej transformacji ustrojowej, choć zupełnie innej niż w Polsce, jednak jako imigrant zarobkowy przywykłem do pewnych standardów Europy "zachodniej". Tutaj jest zupełnie inaczej, jednak bardzo fajnie.

LUDZIE - Czesi, Czeszki i Polacy

Ileż to się nie nasłuchałem nt. tego, jakie z Pepików są ch#je. To szczera nieprawda - są to bardzo fajni i przyjaźnie nastawieni ludzie. Początki bywają trudne, szczególnie jeśli ktoś przywykł do "zachodniej" kultury uniesionego do góry kciuka; bariera językowa (przez ponad miesiąc spotkałem JEDNEGO !!! Czecha mówiącego po angielsku) również nie ułatwia sprawy. Jest po słowiańsku, bez przesadnej serdeczności i rozdawania uśmiechów na około. Jednak kiedy już z kimś zaczniemy rozmawiać, widzimy przyjazne nastawienie do drugiego człowieka. Wielki props!

Wiecie po czym poznać Czecha? Po stylówie :) Coś, co zwróciło moją uwagę, to umiłowanie Czechów do kiepskich tatuaży - z początku myślałem, że trafiłem w jakąś kryminogenną okolicę. Nic z tych rzeczy - dziary wyglądające jak robione w więzieniu lub w piwnicy tuszem z długopisu nie są niczym nadzwyczajnym, można powiedzieć, że do 3-5 młody człowiek (panie również) nosi jakąś taką ozdobę. jest to domena osób do ok. 30 r.ż., wśród starszych też się zdarzają, jednak z taką intensywnością. Nie widziałem za to nikogo z kolorowym tatuażem.

Czesi - są narodem przyjaznym, lecz bojaźliwym. Okazywanie negatywnych emocji, nie daj Boże z jednoczesnych wypowiedzeniem siarczystej kurtyzany, sprawi, że Czech się przestraszy - czuć to w zmianie stosunku do rozmówcy. Trzeba się później mocno napracować, żeby wrócić do wcześniejszego klimatu. Najlepiej sobie wbić do głowy, że przy Czechach nie klniemy - Polacy mają opinię barbarzyńców, a twarde akcentowanie może być odebrane jako manifestacja złych zamiarów.

Czeszki - a panie już się tak nie boją, szczególnie, kiedy je spotkamy na płaszczyźnie czysto towarzyskiej ( ͡° ͜ʖ ͡°) O Czeszkach można powiedzieć z pewnością dwie rzeczy - 1. są piękne. Słowiańska uroda to jest to ;) A jeśli spotkacie dobrze ubraną Czeszkę - to albo Polka, albo biały kruk. Zupełnie inna, być może ciężka do zaakceptowania stylówa, jest nieodłącznym elementem tutejszej kultury. Deal with it or die.
2. Legendarna rozwiązłość Czeszek. Ta legenda jest akurat prawdziwa. Przykrym akcentem jest to, że ich tutejsza swoboda obyczajowa ma niestety lekki posmak #!$%@? - nie chodzi o pieniądze, ale zawsze czuć oczekiwanie, że coś się takiej piękności kupi. Choćby było widać, że śpi na pieniądzach (co nie jest rzadkie), trzeba liczyć się z tym, że jak nie postawisz jej choćby piwa, to będzie to wielkie faux pas. Nie jest to element zabawy, jak nawet w Polsce, a swoisty rodzaj czegoś na kształt oczekiwania zapłaty. Not cool.

Polacy - każdy wyjeżdżający ma swoje doświadczenia z rodakami za granicą. Jako weteran wyjazdów do Holandii widzę pewną różnicę w rodzaju wyjeżdżających ludzi. Są to przeważnie osoby po 40-stce, często z okolic bezpośrednio sąsiadujących z Czechami.
Tutaj dochodzimy do kwestii, jaką poruszyłem na początku wpisu - o Czechach niewiele wiadomo. Nie są rozreklamowane jako miejsce, gdzie można wyjechać i zarobić. I to wpływa również na rodzaj ludzi, jakich można tutaj spotkać. Nie są to wesołe małolaty, jak te, które jadą do Holandii zapalić i może popracować, lecz raczej osoby, które wybrały ten kierunek w sposób przemyślany. Ogólny współczynnik ogarniętości Polaków w Czechach uważam za wyższy niż w Holandii.

PIENIĄDZE & PRACA

Czechy mają szmalu jak lodu. Choć może nie widać tego w liczbach (wskaźników gospodarczych) poziom życia jest zdecydowanie wyższy. Choć zarobki, po przeliczeniu, nie są jakieś szokujące (choć dla których warto już ruszyć poza ojczysty kraj), pozwalają na wygodne utrzymanie się i odłożenie.

Zacznę o krótkiego komentarza nt. gospodarki:

1. Czesi wpuszczają do siebie niemal każdego, kto chce coś produkować i nie dyktują niemal żadnych powalonych żądań. Jak ktoś chce u nich działać, ma wjazd i ma płacić podatki. Sprawę płacy regulują pro-obywatelskie przepisy prawa oraz wolny rynek. W ten sposób mają od groma miejsc pracy - aż muszą ściągać imigrantów. Którym też dobrze płacą (o czym za chwilę). Jest to olbrzymie koło zamachowe dla gospodarki, bez dwóch zdań.

2. Czechy bronią własnej gospodarki. Nie wiem dokładnie w jaki sposób jest to rozwiązane, jednak na półkach sklepowych dominują lokalne produkty. Oczywiście jeśli chcemy kupić jakiś produkt globalnego producenta to nie ma problemu - jednak cena jest taka, że od razu się odechciewa (w tanim markecie np. słodycze typu Mars, Milky Way itd. są dwukrotnie droższe niż w Polsce. Produkty Nestle dostają jeszcze bardziej w dupę. Aż miło patrzeć). Wyjątkiem są niemieckie produkty- Lidl i Kaufland stoją w centrum miasta (jak, z wielkich, Tesco jest wykopane poza granice administracyjne), niemieckie produkty są w bardzo sensownych cenach. Mogę tylko przypuszczać, że chodzi o umowę gospodarczą, jaką Czechy mają z Niemcami - nie trzeba chyba nikomu mówić, jak bardzo Czesi zyskali na współpracy z choćby Volkswagenem.

Do rzeczy: praca jest, pracy jest dużo, jest sprawnie i nowocześnie zorganizowana.
To, co ma znaczenie dla obcokrajowca, to łatwość zdobycia zatrudnienia i łatwość stawiania pierwszych kroków na obcej ziemi. Tutaj z pomocą przychodzą agencje zatrudnienia - jest ich od cholery i jeszcze więcej. Pro-obywatelskie prawo Czech mówi o tym, że pracownik agencji ("agentury" tam zwanej) nie może zarabiać mnie niż pracownik zatrudniony bezpośrednio u pracodawcy. Ma nawet większe prawa - jak możliwość brania nadgodzin (!!), pracę w weekendy i święta narodowe. Należy z tym uważać, gdyż łatwo przekroczyć próg podatkowy, za którym podatki zjedzą nam więcej niż zarobiliśmy, jednak istnieje realna możliwość dorobienia do i tak dobrych zarobków.

Nie będę tutaj zagłębiał się w szczegóły, w razie pytań odpowiem w komentarzu, lub pm (jak coś się nie będzie nadawać do publikacji ;)).

PIWO

Żadna relacja o Czechach nie może pominąć tego elementu. Nie powiem raczej nic nowego - czeskie piwa są wspaniałe. Wszystkie (które piłem). Czesi gustują w jasnych pilsnerach, inne piwa stanowią niewielki odsetek rynku. Jednak nie można powiedzieć, że ich jasne lekkie (rzadko pow. 5% alk.) piwa są wodniste i nijakie - zwykle pow. 10% ekstraktu, porządna piwowarska robota. Każdy piwosz znajdzie coś dla siebie ^^ Osobiście polecam Kozela 11 - fenomenalny.

Rzecz niezwykle ważna: piwo jest niesamowicie tanie. Mój Kozel jest jednym z droższych Kozeli, a sklep w którym się zaopatruję (Źabce, tak btw: tylko w logo jest kolorowy koszyczek, a nie uśmiechnięty płaz:)) jest jednym z droższych - kosztuje 15 koron - czyli mniej niż 2,50 zł. Piwo w pubie to wydatek rzędu 22-30 koron.

Teraz już kończę. Jeśli interesuje Was temat, dajcie feedback, chętnie odpowiem w komentarzach na pytania, może stworzę kolejny wpis, jeśli temat będzie na tyle szeroki, by się mu dokładniej przyjrzeć.

Tymczasem ślę pozdrowienia dla wszystkich Mirasów i Mirabelek w kraju nad Wisłą oraz kraju Pilsnera i Skody ;)

Wołam: @Pinata : Twoje rady okazały się bezcenne
@Shirako : obiecałem, że napiszę, więc piszę. Trochę zeszło, ale tak to bywa na takich misjach :)

https://youtu.be/gX-Uy6G4X7o 1:15 - 1:24
  • 1
  • Odpowiedz