Wpis z mikrobloga

NO WITAM KOLARSKIE ŚWIRY! Dziś już majóweczka pełną gębą. W tym roku wyjechaliśmy z żonką w Bieszczady. Jak tylko dojechaliśmy do domku, w którym mamy mieszkać, od razu wyrwałem do łazienki szykować sie na trening, wiadomo noga musi być gładka hehe. Dziś miałem zamiar rozpocząć pierwszy górski trening przygotowujący mnie do ULTRAMANa 2016, który ma być w tym roku organizowany w Iranie.Stałem tak kilka chwil pod domem uruchamiając w telefonie wszystkie systemy mierzące moje spalanie kalorii, moc, tętno i oddychanie a tu podjeżdża żonka na swoim holendrze ( ͡° ʖ̯ ͡°).
No mirasy nie wiem, co ona chciała mi udowodnić, ale wyprzedziłem ją już w pierwszych metrach, niczym młodzika z VMaxu. Oj widać, że #!$%@?ła sie w zimie zamiast cale dnie spędzać na trenażerze. Siedzi tylko w tej kuchni i gotuje, czy tam sprząta coś. Oglądam się za siebie, a ona dalej gdzieś tam majaczy na horyzoncie. Nie wiele myślać wrociłem się, #!$%@?łem kilka kółek wokół niej by przypieczętować jej sromotną porażkę, i już wykręciłem potężną prędkość 50 km/h na prostej pod górę. Mój prywatny trener byłby zadowolony.
Dziwne troche, bo jak wrociłem do domu po 10 godzinnym treningu o 22:00, to żona nic sie do mnie nie odzywała. Nawet kurczaka z ryżem mi nie chciała przygotować na dziś, na jutro i na cały wyjazd w sumie. Cóż, może ma zły dzień.
#pasta #kolarstwoszosowe