Wpis z mikrobloga

Postanowiłem, że moja piąta w życiu jazda na #szosa to musi być coś więcej niż 40km i wpadł mi do głowy głupi pomysł odwiedzenia Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Do Nałęczowa poszło szybko i przyjemnie, delikatny, ciepły wiatr w twarz zupełnie nie przeszkadzał, ale na miejscu poczułem nogi. Chwila zwątpienia i dalej ruszam na Kazimierz przez Wąwolnice. Pojawiły się piękne wyżynne tereny i kilka podjazdów dających w kość - jakaż to była walka z samym sobą, aż miło wspominać (???)
Samo miasto docelowe oczywiście przepiękne, pokręciłem się chwilę i do domu, bo się ściemniało. Na przedmieściach Lublina piekło w nogach i gastro na batonika/banana/cokolwiek :D Wypad uznaję za udany ale na takie dystanse lepiej być w formie żeby się nie zamęczyć.
strava urwała, albo GPS padł na odcinku 23 km :( na pewno była włączona w zapis trasy.
fejku - Postanowiłem, że moja piąta w życiu jazda na #szosa to musi być coś więcej ni...

źródło: comment_JeoT3SyenmEw7D0qHAYpUGyoXIaR52az.jpg

Pobierz
  • 3