Wpis z mikrobloga

@Doctor_Manhattan: To w takim razie źle zadałeś pytanie, ponieważ głosowanie portfelem nijak ma się do demokracji jako systemu politycznego. Apple przecież nie pobiera przymusowych podatków. Jak chcesz dostać srajfona, to z własnej woli za niego płacisz po wielu tygodniach pracy. W demokracji jest wolny rynek tylko wtedy, gdy jest bezpośrednia.
@Doctor_Manhattan: są dwie zasadnicze różnice:

1. Głosowanie jest darmowe, więc ludzie traktują to jako rozrywkę - wyrażają swoje zdanie nawet jak żadnego nie mają, i to zdanie którego nawet nie mają jest dla państwa wiążące. Gdyby mieli ludzie płacić za głosowanie (choćby symboliczne 10zł), to dwa razy by się zastanowili czy w ogóle pójść głosować na cokolwiek.

2. Jeśli decydujesz się na kupno czegoś, to ta decyzja bezpośrednio ciebie dotyczy, więc
Apple przecież nie pobiera przymusowych podatków.

@Hans_Olo: Już pisałem wyżej, że przymusowe podatki istnieją niezależnie od formy ustrojowej. Nawet w monarchii.

Jak chcesz dostać srajfona, to z własnej woli za niego płacisz po wielu tygodniach pracy. W demokracji jest wolny rynek tylko wtedy, gdy jest bezpośrednia.


No, ale głosujesz też z własnej woli na kandydata, który Ci się podoba. Zawierasz z nim kontrakt na realizowanie pewnego programu. Czy to nie jest
@GoGoPowerRangers:
Ad. 1. Ale przecież ludzie płacą za głosowanie stanem państwa i gospodarki, płacą tym, jak im się w państwie żyje.
Ad. 2. Nie zgadzam się, ludzie, któym lata koło nosa, kto wygra, nie biorą udziału w wyborach. Ci, którzy głosują są zainteresowani tym, jakie konsekwencje dla państwa ma wygrana lub przegrana danej partii.
@dager:
Ad. 1. Nie zawsze, dzieci z bogatych rodzin często nie muszą na nic pracować. Poza tym nie wiązałbym faktu zapracowania na głos z jego jakością.
Ad. 2. Owszem wpływa, promuje firmy, które potem sprzedają swój produkt pozostałym, a skazuje na bankructwo inne.
Ale przecież ludzie płacą za głosowanie stanem państwa i gospodarki, płacą tym, jak im się w państwie żyje.


@Doctor_Manhattan: tylko że nie ma bezpośredniego związku między tym jak się głosowało a tym jak się w państwie żyje. To raz. Dwa, nawet ten pośredni związek między jednym a drugim jest ograniczony i niepewny. Trzy, większość ludzi nie zna się na prowadzeniu państwa, więc jak mają ocenić, kto dobrze poprowadzi państwo? Cztery, podczas
Nie zgadzam się, ludzie, któym lata koło nosa, kto wygra, nie biorą udziału w wyborach.


@Doctor_Manhattan: to wyjaśnij mi proszę zjawisko głosowania "przeciwko" oraz "na mniejsze zło".

Ci, którzy głosują są zainteresowani tym, jakie konsekwencje dla państwa ma wygrana lub przegrana danej partii.


@Doctor_Manhattan: hahaha, ale z ciebie śmieszek ( )
@Hans_Olo: A ja nie zgodziłem się z argumentami, którymi się podparłeś pisząc, że źle zadałem pytanie początkowe.

@GoGoPowerRangers: 1. Związek jest, ostatnie 100 dni wyraźnie to pokazało. 2. Zgoda, ale tak samo jest, gdy kupujesz bardziej skomplikowany produkt np. finansowy, elektroniczny. 3. Zna się wystarczająco, aby widzieć, w którą stronę zmierza gospodarka, czy obciążenia podatkowe i biurokracja rosną, czy spadają, czy władza przestrzega standardów, czy stosuje kolesiostwo i nepotyzm. Też
Człowiek wycenia posiadane rzeczy według wysiłku ich zdobycia. Bardziej ceni pieniądz na który musiał zapracować, niż głos wyborczy który dostał z urzędu.


@dager: To jedno z kryteriów, ale nie najważniejsze. Ważniejszym jest ilość posiadanych rzeczy, która wpływa na ich krańcową użyteczność. Mając nadmiar pieniędzy ludzie podejmują częściej nieracjonalne decyzje konsumenckie, biednych na fanaberie po prostu nie stać. To znacznie silniejsza zależność niż fakt, czy się na nie zapracowało, czy nie.

Ok,