Wpis z mikrobloga

jak byłem mały, jeździłem do szkoły autobusem. często stałem obok kabiny kierowcy i podziwiałem jego pracę. Mówię tu o czasach, kiedy na naszych drogach królowały ikarusy (i jelcze, ale to tylko te małe chyba, takie z czerwonymi siedzeniami). Najpierw były chyba biało czerwone, potem całe czerwone, później granatowe, i chyba żółte na końcu, nie ważne. Najbardziej fascynowały mnie przyciski do otwierania drzwi. Po prostu nie mogłem od tego oderwać oczu. w pierwszych modelach te guziki były prostokątne, lekko wygięte (chyba zielone), w tych nowszych były chyba okrągłe już, Pamiętam, że czasem kierowca przejeżdżał palcem "ślizgiem" po wszystkich na raz, żeby je otworzyć prawie jednocześnie, a na końcu jak musiał to otwierał osobno te z przodu. A czasem miał je tak "zaprogramowane" że jednym otwierał i zamykał wszystkie na raz. no i ta kierownica - wielka, pofalowana od spodu, majestatyczna. A najlepsze to było, jak wypuścili nowy model, i podjeżdżał taki nowy "salonowy" ikarus na przystanek. Zapach nowości. Folia na siedzeniach. I te drzwi, które otwierały się miękko sycząc (jak były zupełnie nowe, to często się zacinały i waliły z całej pydy jak już puściło), a nie z tym okropnym łoskotem i trzaskiem jak w tych już wyjeżdżonych. Już podwójne, a nie "harmonijki". potem była jeszcze gąbka na rurkach jako nowość, podłoga z szorstkiego srebrno-szarego antypoślizgowego materiału zamiast gumowych kółek, ale to już chyba tylko w tych ostatnich. Często lubiłem stać też na kole z przegubem i fascynując się pracą tego mechanizmu, zastanawiałem się, co dzieje się z rzeczami, które czasem wpadną pasażerom do tej gumowej czeluści. Były też te śmieszne miejsca, chyba za drugim wejściem, gdzie siedziało się bokiem do kolejnego podwójnego siedzenia. Torbę można czasem było z boku postawić. Ale cały czas się ktoś gapił na ciebie. No i przy wejściu, często trzeba było ustępować babciom z zakupami..
Tak mi się dziś przypomniał zapach tego nowego ikarusa, i nie mogę przestać o tym myśleć. Pewnie mam raka mózgu.
#gimbynieznajo #nostalgia
  • 13
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

. Najbardziej fascynowały mnie przyciski do otwierania drzwi. Po prostu nie mogłem od tego oderwać oczu. w pierwszych modelach te guziki były prostokątne, lekko wygięte (chyba zielone), w tych nowszych były chyba okrągłe już, Pamiętam, że czasem kierowca przejeżdżał palcem "ślizgiem" po wszystkich na raz, żeby je otworzyć prawie jednocześnie, a na końcu jak musiał to otwierał osobno te z przodu. A czasem miał je tak "zaprogramowane" że jednym otwierał i zamykał
  • Odpowiedz
@Guzkow: jak skonczyłem techbaze to w sumie nie jeżdże autobusami, Solarisem to z 5 razy jechałem może... ale fakt często jeździłem trasą z Halinowa az na Rawkę, to chyba najdłuższa trasa jest, w kabinie sie fajnie jeździło tymi Jelczami, szczególnie tymi co były po remoncie ( nawet elektroniczne wyświetlacze były - Ameryka panie) ale szybko sie to posypało i pamiętam któregos jelcza, który miał dziurę w podłodze przy siedzeniu nad
  • Odpowiedz
  • 1
@kubaokulicz: kiedys bylem taj p------y ze wkładalem stopy za za drewniania osłone przy siedzieniu.I raz drzwi(harmonijki) sklaszczyly mi stope i jechalem z stopa na zewnatrz.Ale bylem twardy i nic nie krzyczalem..stopa spuchla w chwile,ale sie cieszylem bo jechalem przecież ikarusem
  • Odpowiedz