Wpis z mikrobloga

@Pentylion @wytrzzeszcz: E tam wstyd... Z wiekiem nie ma juz czasu sie bawic, a atmosfera jest wspaniala. Ludzie w wiekszosci sa pomocni i nie oceniaja po wygladzie. Co do zlych to podpierdziela Ci wszystko jak gdzies zostawisz- pasta zostawiona czy zapomniana juz nie jest twoja, kubek na stole zostawisz to juz nie ma za 30sekund XD
  • Odpowiedz
@Plaben: wydaje mi sie, ze w pozniejszym wieku naturalna bylaby zmiana na strzelca albo jakas legie akademicka, powazniejsze (ale bez przesady) no i mozna sie o wiele wiecej nauczyc
  • Odpowiedz
@Pentylion: Ja przestalem kilka lat temu, ale na jakis rajd ciagle mam ochote. Zaczynalem jako mlodszy, ale nie myl z zuchem, a skonczylem kilka lat temu jako starszy. Gdyby nie szkola, troche pracy i ogolne obowiazki to bym ciagle sie bawil. Co kto lubi, ale ja bym mogl byc w jakies druzynie z mlodszymi i chodzic gdzies. Kiedys pewnie jako przyboczny wystartuje cos dzialac :)
  • Odpowiedz
@Plaben: co kto lubi:) ja za czasow mojego strzelca zawsze czulem sie zmieszany kiedy gdzies w lesie wpadalem na harcerzy i oni mi salutowali po swojemu:D (nasz dowodca mowil aby nie odpowiadac:P)
  • Odpowiedz
@Pentylion: No to tez wszystko jest inaczej w kazdym regionie. My tez jako harcerze spotykalismy inne druzyny i oni mieli inne metody salutowania, czy nawet jak mieli cos zameldowac to bylo widac ze jest inaczej. My tam zawsze odpowiadalismy, ale zawsze po swojemu- oni maja wlasna metody i my tez mielismy. Mi sie podobalo to, ze nas jako ciagle dzieci uczyli samodzielnosci, ale tez pracy w zespole. No i mielismy inne
  • Odpowiedz
@Or3z: Kucharz to człowiek odpowiedzialny za zgłaszanie kwatermistrzowi czego brakuje i pilnowanie harcerzy by sie nie zabili w kuchni, i ugotowali poprawny obiad. No i robi tą magię z przyprawami czasem ;)
Dobrym porówaniem jest "Zastępowy zastępu kuchennego"
  • Odpowiedz
@Or3z: ZHP, jak gdzies bylismy to mielismy jedzenie podawane. Obozy to 3 posilki w tym jeden goracy, a na rajdach to jeden dziennie, a reszte musielismy sami. Nikt nigdy nie narzekal, gdy musial cos zrobic. Czesto bylo tak, ze idziemy jest to na stole jest to co potrzeba i kazdy sobie radzi, wiec nie zawsze bylo tak, ze podane na tacy jedzonko.

@Kokos: U nas na wyjazdach to w niedziele
  • Odpowiedz
@Kokos: U nas raczej jakby ktos powiedzial, ze nie chce isc, bo ma tam inne poglady to nikt by go tam nie ciagnal na sile. Ale wszyscy chodzili, a pewnie tez dlatego, ze jakby ktos zostal to nie jest czas wolny tylko trzeba cos robic: pomagac komus czy nawet pozamiatac. No u nas to taka mala wies byla, ze kazdy kazdego zna ;) A jak pewnie wiesz to w takich miejscach
  • Odpowiedz