Wpis z mikrobloga

#prywatnynotatnik

Zasady Gry są proste. Pytanie tylko... czy zagrasz?

W tej rozgrywce nie ma żadnych zasad. Po prostu usiądź w fotelu i rozpocznij seans.

David Fincher to taki gość, któremu w życiu wyszło w sumie mniej filmów, niż palców ma jedna ręka. Reżyser kombinuje, eksperymentuje i wydziwia na swój sposób, co nie do końca zawsze wychodzi mu dobrze. Jak zawsze jednak, od reguły są wyjątki i nie inaczej jest tym razem. Tytułowa gra z Michaelem Douglasem w roli głównej to mistrzowski, krótki przepis na to, jak rzucać widzem z miejsca na miejsce i finalnie podać deser, po którym nie będziemy mogli wstać od stołu.

„W dniu 48. urodzin Nicholas Van Orton zostaje zaproszony do tajemniczej gry, która odmienia jego monotonne życie.”

Van Orton grany przez Douglasa to idealny przykład bogatego, samotnego biznesmena, dla którego nie ma żadnej granicy jeżeli chodzi o pieniądze. Świat złotych rolexów, klubów golfowych i całej śmietanki towarzyskiej spijającej dolary z czego popadnie. Sens życia to pieniądze, no bo przecież kto mi zabroni? To wszystko oczywiście kosztem bliskich osób oraz społeczeństwa wręcz niepotrzebnego bogatemu charakterowi. Do tego możemy dorzucić sporą dozę ekscentryzmu, cynizmu i wystawności. Warto wspomnieć o tym, iż Nicholasa poznajemy dokładnie w dniu jego urodzin – tych samych, w których ojciec Van Ortona popełnił samobójstwo. Przypadek? Nie sądzę.

Fincher kreuje swojego bohatera rozrysowując nam go bardzo wyraźnie na ekranie. Wystarczy kilka minut, abyśmy wiedzieli, czego Van Orton nie lubi, czym gardzi i co tak naprawdę podnosi jego adrenalinę. Z okazji urodzin, jego młodszy brat Conrad postanawia zostawić bratu wizytówkę w kopercie. CRS – zapamiętajcie te trzy literki, bo to właśnie one odgrywają podczas seansu najważniejszą rolę. Van Orton nie podejrzewa jeszcze, że został wciągnięty w grę, za którą przyjdzie zapłacić wysoką cenę…

Gra to jeden z takich seansów, który jest typowym podejściem „na raz”. Produkcje tego typu nie nudzą się, ale kiedy raz poznamy całą historię i jej zakończenie, później już tylko będziemy chcieli wracać do tego obrazka z sentymentu. Sam postanowiłem sobie go z resztą odświeżyć kilka dni temu i dalej byłem w szoku jak Fincherowi udaje się manipulować naszymi emocjami. Tak naprawdę przez półtorej godziny nie wiadomo czy krok wykonany w lewo jest dobry a w prawo zły. Żaden wybór z pozoru nie ma sensu, jednak przekłada się on na dalszy rozwój akcji oraz solidnie utkanego wątku dawkującego widzowi odpowiednią porcję sensacji. Zupełnie jak kroplówka.

Klasycznie już reszta recki u mnie --> http://www.jestemaleksander.pl/2016/03/the-game-gra-recenzja-filmu/
________________________________________________________________
*Więcej treści, ciekawostek i luźnych przemyśleń znajdziesz w tagu -> #prywatnynotatnik lub po prostu subskrybując mój profil.

#film #filmy #kino #ogladajzwykopem #recenzja #fincher #filmnawieczor
a.....1 - #prywatnynotatnik

Zasady Gry są proste. Pytanie tylko... czy zagrasz?

...
  • 4
  • Odpowiedz
@alczas1: Film jest MEGA. Jedyny film, który dosłownie do ostatniej minuty zaskakuje, a nawet po zakończeniu zostawia wiele pytań. Niesamowite kino! Choć tak naprawdę na raz, bo za drugim razem już tak nie bawi i to jest chyba jego jedyna wada.
  • Odpowiedz