Wpis z mikrobloga

Ojciec kolegi w wyniku jakiegoś poważnego urazu w pracy poszedł na rentę. Piekielnie wprost mu się na tej rencie nudziło, bo Janusz to był człowiek czynu - mógł robić cokolwiek, byle tylko czymś się zajmować. Rodzina nie miała z nim łatwego życia, bo gość miał okropny charakter. Ot, klasyczny zrzęda któremu nigdy nic nie pasowało, a w dodatku uważał się za człowieka wszechwiedzącego. Nie uznawał czegoś takiego jak dyskusja z wymianą argumentów, bo argumenty miał tylko on - rozmówca w jego opinii chrzanił od rzeczy. Wszyscy w domu mieli już dość, postanowiono więc że ojcu trzeba znaleźć jakieś hobby. Starsza córka postanowiła pokazać Januszowi czym jest internet. Janusz w ciągu zaledwie kilku miesięcy stał się FANATYKIEM komputerów, psychokomputerowcem niemalże. Chłonął wiedzę z sieci całym sobą, od wczesnego rana do wieczora. Kłopot w tym, że facetowi ta wiedza się mieszała, do tego uzupełniał tę mieszankę tworzonymi przez siebie neologizmami i pseudo żargonem. Powstawały kwiatki typu ,,pamieć DRR64, ale na płaskim śledziu'', ,,zasilacz 23 cale watowany co pół wolt, dla lepszego chłodzenia", czy ,,grafika na złączkę europejską". Jego syn na początku próbował dyskutować, poprawiać, no ale przecież Janusz był człowiekiem nieomylnym i każda korekta kończyła się kłótnią oraz zarzutami nieuctwa. Kolega machnął więc ręką. Niestety Januszowi teoria nie wystarczyła. Skoro uznał, że o komputerach wie już wszystko, postanowił przejść do praktyki. I w tym momencie prywatne piekło tej rodziny stało się także i moim. Pracowałem wtedy w serwisie komputerowym. Zaczęło się niewinnie, od telefony siostry kumpla z prośbą o poskładanie ich domowego peceta - ojciec rozebrał, złożyć nie umie, a po mieszkaniu lata już tyle ,,kurtyzan'', że zastanawiają się nad otwarciem domu uciech. Przybyłem. Rodzina przywitała mnie z ulgą, ojciec zaś zobaczył we mnie śmiertelnego wroga. Niemalże siłą wyprowadzono go z pokoju, bo co sekunda coś do mnie miał - to źle podłączam, to było nie tak, ,,nie wiem samo się urwało'', ,,gdzie jest co? No mówże po ludzku chłopaku... Jakbyś powiedział że hardziak albo blacha... Ale co ty tam wiesz jak się mówi...'' Szlag mnie trafiał, ale prze wzgląd na kumpla zacisnąłem zęby. Poskładałem. Za kilka dni kolejny telefon. Przybywam. To samo - komputer w częściach, Janusza nie ma w domu, wraz z Januszem wyparował także procesor. Bez ,,mózgu'' maszyna nie ruszy trzeba więc czekać. Po jakimś czasie wpada Janusz, zły jak sto diabłów. Od progu wydziera się, że co ja narobiłem lepszego. Nie wiedziałem, więc chciałem się dowiedzieć, jaką to zbrodnie popełniłem. Ano jak poskładałem, to ,,procesor obrotów nie trzymał", więc Janusz pół dnia łaził z tym procesorem po serwisach, żeby mu ,,wyregulowali podziałkę, bo on teraz nie wie, gdzie co ma". Zacisnąłem zęby, poskładałem i zapewniłem, że robię to ostatni raz. Usłyszałem, że to powinien być w ogóle ostatni raz, kiedy dotykam ,,systemów", bo moja wiedza jest jak ,,system dwójkowy - same zera, czasem jedynka i dwójka". Przygoda Janusza z technologią trwała nadal. Jej ciąg dalszy znam już z opowieści kumpla. Facet przestał rozbierać wspólny komputer, kopił sobie swój. Oczywiście regularnie go ,,naprawiał". Sprzęt wytrzymał kilka miesięcy i zwyczajnie zakończył żywot. Pasja jakby przygasła. Janusz jednak pochwalił się wśród swoich kumpli, jakim to jest specem. Rzucił paroma swoimi neologizmami, udzielił kilku z kosmosu wziętych rad i niestety, jeden z jego kolegów dał się złowić. Poprosił on Janusza o założenie drugiego dysku w komputerze swojego dziecka. Finał? Spalony zasilacz i większość rzeczy ,,za nim" - płyta główna, procesor, elektronika dysku... Nie pomogło tłumaczenie, że ,,on chciał tylko siłę podwatować, bo dwóch hardziaków na tym prądzie nie uruchomisz no jakbyś nie patrzył no... A że to teraz wszystko chińszczyzna, nie to co dawniej, to... No Feluś, błysk był tylko jak Boga kocham! Ja myślałem, że za takie pieniądze to będzie chociaż oporowśc większa...". Nic nie pomogło. Dostał w mordę. Warga do szycia. I tak skończyła się pasja Janusza. Została po niej blizna na wardze i... ta historia, napisana rzecz jasna za zgodą kolegi. A Janusz szuka nowej pasji. Oby długo nie znalazł, bo pasjonatem trzeba umic być. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#pasta #coolstory i #heheszki