Wpis z mikrobloga

#introwertycy #zwiazki

Tl;dr


Obiecałem, że napiszę jak potoczy się dalej moja historia.
Człowieka, który uczy coraz bardziej cieszyć się życiem. Dość ogarnąłem swoją głowę i zacząłem szukać kogoś, z kim radość życia mógłbym dzielić. Wliczając w to problemy, oddanie, szczerość, chęć zmiany dla drugiej osoby - czy to w skrócie nazywa się "kochać"? Człowiek całe życie się uczy, może pora zdefiniować takie pojęcia. Pisałem pod tagiem kilka razy, kto jest zainteresowany znajdzie.

Co smutne to może być ostatni wpis na dłuższy czas.

Jestem generalnie naiwnym człowiekiem, który często widzi rzeczy inaczej niż reszta. A raczej pewne rzeczy mu umykają. Wczoraj zniknęła na cały dzień i pojawiła się wieczorem. Zagadałem i w zasadzie to myślałem, że sama mnie zatrzymała abym chwilę porozmawiał. Rozmowa zeszła na poważne tory, w skrócie wymieniliśmy się historiami naszego życia. I byłoby to prozaiczne, gdyby jej dzieciństwo było tak proste i ładne jak moje. W dużym skrócie - nie było. Dowiedziałem się rzeczy, o których bym nie przypuszczał. Dało mi to do myślenia i wydawało mi się, że zrozumiałem jej obecne zachowanie lepiej. To, o czym rozmawialiśmy wcześniej. Pełna otwartość, jeśli tylko będzie gotowa i miała ochotę.

Dziś wieczorem mieliśmy wyjść razem ze znajomymi na pewne zebranie. Napisałem na komunikatorze, czy nie chciałaby wyjść ze mną wcześniej, jest wieczór, ładnie będzie widać statki w porcie. I wtedy się dowiedziałem, że nie, no bo przecież nie ze mną jest w związku. Delikatnie mówiąc zamurowało mnie i dotarło to, czego bałem się najbardziej. Człowiek, który jest dla mnie dobrym znajomym okazał się dla niej widocznie lepszym kumplem. Uderzyły mnie najbardziej dwa aspekty:
1) Rozmawialiśmy kilka razy wcześniej, pytałem ją o niego. Mówiła, że coś wspominał, ale ona nie jest pewna, potrzebuje czasu itd. Sytuacja na tyle dziwna - w moim odczuciu - bo oboje mają świadomość, że za kilka dni już się nie zobaczą. I nie będzie to wyjazd do innego miasta ale dość odległego kraju. Tak, dochodzi tutaj bariera językowa. Osobiście nie wiem, czy w obcym języku mógłbym wyrazić całość swoich uczuć. Może brzmi banalnie, nie wiem. Poza tym uważałem ją za szczerą osobę, myślącą podobnymi kategoriami co ja. I w głowie mi się to nie mieści.
2) Jak można coś takiego przekazać przez internet, nie osobiście skoro jest w tym samym budynku? Dla mnie pisanie też często jest łatwiejsze, ale nie mógłbym tego tak zrobić, skoro w grę wchodzą emocje i to cholerne coś więcej.

Od razu wyszedłem i zrobiłem długi spacer. Na spotkanie też dotarłem. Wtulony we własny sweter pewnie wyszedłem na gbura, ale uwierzcie, ostatnie na co miałem ochotę to cieszenie się towarzystwem. Alkoholu też nie ruszałem, a atmosfera raczej imprezowa. Nie mogłem, bycie obecnie w innym stanie niż na trzeźwo wydawało mi się obrzydliwe.

Co czuję jak to piszę? Pustkę, utratę czegoś, nie czuję się do końca obecny. W zasadzie to bardziej nie czuję niż czuję.
Nie, nie załamię się pod tej sytuacji. Da mi wiele do myślenia, potrzebuję sporo czasu. Mam nadzieję, że pomoże.

Czymajcie się Murki.