Wpis z mikrobloga

@alemamkota: tak, ale brak żyłek, tłuszczu i ogólnie stopień przetworzenia nie stanowi o tym, że jedzenie jest niezdrowe. Wędlina sklepowa na pewno jest mniej smaczna od takiej tradycyjnej (przynajmniej moim zdaniem), ale nie powiedziałbym, że mniej zdrowa. Zależy od konkretnego produktu, bo niektóre upakowane są mało zdrowym zwierzęcym tłuszczem, a inne wręcz przeciwnie, są go niemal pozbawione. A konserwanty to jest kawał bezpiecznej, zdrowej i dobrze przebadanej chemii, bez której nasza
@Kampala: Nie do końca się z Tobą zgodzę. Brak żyłek i tłuszczu nie musi świadczyć o tym, że mięso jest niezdrowe, ale juz stopień jego przetworzenia tak. Wiele badań wykazało, że im wyższy stopień przetworzenia produktów tym bardziej są one niezdrowe (zwłaszcza mięso). Nie stawiaj też na jednej szali konserwantów i stopnia przetworzenia, bo jedno nie ma nic do drugiego. Niestety w dzisiejszych czasach bez konserwantów ani rusz, ale też ważne,
@aceofmace: Nigdzie nie napisałam, że chciałam makaronu albo że chciałam pierogów. Napisałam mu, że ma kupić coś na obiad. Nie uważasz, że mam prawo wymagać od niego czegoś więcej niż kawałka kiełbasy?
@Deadly: Co to za kółko wzajemnej adoracji? Teraz mi wszyscy bedziecie wmawiac, że to ja jestem dziwna, bo na obiad jem normalne rzeczy? Bo przez myśl mi nie przeszło, że ktoś może potraktowac bulki i kielbase jak pelnowartosciowy posilek? Może jeszcze powinnam przepraszać, że sie nie domysliłam, że może wpaść na taki głupi pomysł?
W sumie czego oczekiwać po bandzie piwniczniaków i studentów, ktorzy normalny obiad widzą jak im mama zrobi.
@Makila: Trafiłaś w dziesiątkę, gotuję dla całej rodziny. Żryj kobito co chcesz - logiki się naucz. Z resztą dupy mi nie zawracaj swoimi problemami. Piszesz coś, ludzie komentują, czego się spodziewałaś - kółka adoracji Makili? To nie psiapsiółkownia atencyi, w której wszystkie fałszywe różowizny będą Ci słodziły. To kolejna różnica między niebieskimi, a różowymi. Walimy prosto z mostu i na temat.