Wpis z mikrobloga

tl;dr


Ostatnie dwa lata były dla mnie trudne. Nie dawałem sobie rady z tym wszystkim, uciekałem od tego ale i tak zawsze to wraca. Śmierć najbliższego mi kolegi, mojego rówieśnika. Z którym rozpocząłem leczenie i z którym spędziłem najwięcej czasu. Może to głupie, ale w październiku 2014 przy naszym spotkaniu graliśmy partyjkę fify, a ja przegrałem. Obiecałem, że następnym razem się zrewanżuję. Potem miałem autoprzeszczep i przez długi czas nie mogłem wychodzić do ludzi. Nie zdążyłem, zmarł w lutym.

W marcu dowiedziałem się o tym, że mam wczesną wznowę. Nie docierało to do mnie jak lekarze mówili o złych rokowaniach. Miałem i ciągle mam to w dupie. Od czasu progresji w trakcie leczenia jeszcze na pediatrii zajmuje zaszczytne miejsca w statystkach. W we wrześniu podczas radioterapii niezwykle pojawiły się węzły chłonne. Nie chcieli mnie tam, nie chcieli brać odpowiedzialności za coś z czym nie mieli do tej pory do czynienia.

Tygodnie na onkologii mijały pod znakiem książki od biologii. Śmieje się sam z siebie, że już zbieram plusy u profesora i tych wszystkich docentów żeby tutaj wrócić, już jako student. Na początku leczenia siedziałem na mat-fizie zafascynowany fizyką, którą pokochałem w gimnazjum. Siedziałem raz jeden, drugi czekając na badania i patrzyłem. Patrzyłem na tych ludzi w kitlach i mimochodem wypaliłem do mamy

- może bym zmienił profil i poszedł na medycynę
- Wszystko jest do zrobienia Wojtek

Przez kilka miesięcy nic nie wspominałem o tym, jednak myśl kwitła. We wrześniu postanowiłem, a w grudniu byłem na biol-chemie. Mama myślała, że żartuję kiedy jej wspomniałem w szpitalu - powiedziała mi niedawno.

Trafiłem do nowej klasy pod koniec pierwszego semestru drugiej klasy liceum. Nie mogłem chodzić do szkoły, nauczyciele nie mogli przychodzić. Tylko z chemii nauczycielka ogarniała skype'a. Od większości dostawałem sprawdziany i zadania na e-mail. Mogłem ściągać, ale nie przychodziło mi to nawet na myśl. Rano wstawałem i od 7 nauka. Ja, książki i internet.
W lutym nadrobiłem z chemii. Biologię w wakacje.

W lutym miałem iść pierwszy raz od ponad roku do szkoły. Do moich rówieśników. Bardzo się bałem, wcześniej myślałem nad zawaleniem roku i pójściem do nowej szkoły. Nie chciałem aby na mnie patrzyli jak na chorego, patrzyli na mnie dziwnie. Przez całą chorobę nie odwiedzali mnie starzy "przyjaciele" z dawnej klasy, przez całe wakacje poza rodziną odwiedziły mnie 4 osoby. Później mówili, że się bali i nie wiedzieli. Luz i tak z większością już nie rozmawiam.

Założyłem kanał na youtube, po to aby być w kontakcie z ludźmi. Po prostu nie wyparować ze świadomości ludzi. Było to chyba też wołanie o pomoc. W czerwcu dostałem od fundacji wypasionego laptopa, poprosiłem też sąsiada z naprzeciwka który posiada lustrzankę z możliwością nagrywania i jakoś poszło. Na początku często zmieniałem koszule, bo tak się stresowałem.

Na wiosnę 2015 doszła sprawa pieniędzy dzięki którym będziemy mogli z rodziną opłacić moje leczenie. Od tej pory bycie w internecie miało charakter rozpropagowania tego. Założony fanpage, kanał na youtube aktywowany, pisanie do mediów i tak dalej. Przy okazji pomyślałem, że mogę pomóc innym tworząc w internecie treści. Pokazując innym, że mam wyrąbane na chorobę i spełniam swoje marzenia.

W czerwcu pierwszego dnia po wyjściu z miesięcznego pobytu w szpitalu zrobiłem 21 km pieszo. W lipcu tak samo. Zawsze wybierałem się z kimś bliskim, żeby w razie zasłabnięcia czy innych kłopotów mógł mi pomóc. Nie potrafiłem zrozumieć tego, że można siedzieć w domu. Starałem się robić każdego dnia minimum 10 km rowerem i wrócić do regularnego ćwiczenia. Po autoprzeszczepie w ciągu 2 miesięcy udało mi się zrobić "kaloryfer". Przez owrzodzenie całego przewodu pokarmowego po megachemioterapii w trakcie autoprzeszczepu byłem odżywiany pozajelitowo. Pozbyłem się większości zbędnego tłuszczu, więc nawet po krótkim treningu mięśnie były dobrze widoczne.

W drugiej połowie lipca - gdy wyniki się ustabilizowały - wyruszyłem w podróż. Zdobyłem wcześniej kontakt do wolontariuszki która mieszka na mazurach. Zapraszała mnie wcześniej. Napisałem jej tylko czy mogę ją odwiedzić. Zgodziła się. Dwa dni później byłem u niej. Miałem być po drodze w Olsztynie. Umówiłem się na piwo z @Lysy88
Cholernie się bałem - ja sam i jakiś nieznany gościu chce cie oprowadzić po mieście.

Wróciłem do domu po tygodniu od razu wyruszyłem pod namiot z rodzicami. W rodzinnym mieście w sierpniu wytrzymałem tydzień. Przybiła mnie wiadomość o tym, że kolejny kolega umarł. Dwie godziny później siedzę już w pociągu. Nie wiem co dalej. Dzwonię do koleżanki z Ujścia i pytam się czy mogę wpaść. W między czasie dzwonię do przyjaciółki z Poznania czy mogę u niej nocować. Jako, że miała miejsce - zgodziła się. Okazało się, że koleżanka z Ujścia miała 18-nastkę - o której nie wiedziałem - poszliśmy z jej chłopakiem i dwoma przyjaciółkami na pizze.

Dwa dni później siedziałem razem z Sylwestrem Wardęgą na imprezie i piłem z nim piwo. Rzecz o której bym nie śmiał marzyć. Jak się tam dostałem? Moja koleżanka która jak się okazało mieszka kilometr ode mnie ma duży kanał na youtube. Była też kiedyś Miss Warszawy Internautów. Napisałem raz do niej i się zaprzyjaźniliśmy. Studiowała w Wa-wie i załapałem się na darmowy nocleg. Mówi - w sobotę idzie na domówkę u Randalla, spytam się czy możesz też wbić. Wieczorem siedziałem już z zimnym piwem w ręce, trochę przestraszony co będą sądzić o łysym człowieku z innego świata.

W sierpniu zwiedziłem również Śląsk oraz Dolny Śląsk. Pod koniec wakacji w internecie znalazłem konkurs dla twórców internetowych organizowany przez magazyn Press. Zgłoszenie kosztowało pięć dych, więc szkoda było mi tych pieniędzy. Po przespaniu się z tą myślą zgłosiłem się. Do konkursu trzeba było wybrać 5 swoich materiałów utworzonych od 1 sierpnia 2014 do 31 lipca 2015. Cztery z pięciu wbiły się w przedział. Ostatni opublikowałem 31 lipca 2014. Myślałem, że przejdzie.
Po paru tygodniach dzwoni do mnie nieznany numer - pani z miłym głosem mówi, że jeden ze zgłoszonych filmów nie mieści się w przedziale ustalonym w konkursie. Jeżeli chcę mam jej wysłać inny. Zrobione.

Druga połowa września. Siedzę w Poznaniu, mam radioterapię. Dzwoni ten sam numer.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Wojtkiem? - brzmi przez słuchawkę kobiecy głos
- Dzień dobry zgadza się.
- Mam przyjemność powiadomić pana, że pański film pt. "Jak wygląda pobranie szpiku kostnego" został nominowany w kategorii vlog. Czy będzie pan mógł przyjechać do Warszawy na galę rozdania nagród?
(cisza)
- Oficjalne wyniki ogłosimy jutro, więc proszę zachować to do jutra dla siebie. Na skrzynkę pocztową wyślemy grafikę którą można udostępniać. Każdy nominowany film bierze udział w głosowaniu o nagrodę publiczności.
- Jasne, jasne będę. Nie ma problemu - odblokowałem się
Ciągle nie byłem przekonany czy to dobry pomysł brać udział w tym konkursie. Do następnego poranka.

Popołudniu zerkam na stronę konkursu. Nie wierzę własnym oczom. Kategoria Entertainment: Spider Dog Sylwester Wardęga, BRZYDCY i WŚCIEKLI - "Fast and Furious 7" Cyber Marian...
Schodzę powoli widzę SciFuna, Historię bez cenzury, Włodka Markowicza. Patrzę na swoją kategorię - jestem pierwszy z wymienionych, później jakieś obijające się o uszy nazwy i na końcu Włodek Markowicz - Kropki.
No to WOW, przez cały wieczór siedziałem i miałem banana na twarzy. Wiedziałem jednak, że nie mam szans z Włodkiem.

Nadszedł dzień rozdania nagród.
Złote Tarasy, czerwony dywan, ścianka, jakieś kamery. Wchodzimy.
Wszyscy wyszykowani. Autorzy nominowanych filmów zarezerwowane miejsca w pierwszych rzędach.
Rozpoczęło się. Pierwsza nagroda, druga, trzecia. Co raz bardziej się denerwuję.
Kategoria Vlog - Włodek Markowicz. - Uff nie będę musiał wychodzić.
Zostały jeszcze dwie nagrody i koniec. Nagroda publiczności i debiut roku.
W tym ostatnim nie biorę udziału więc spoko. Nagroda poszła do Darwinów.
Teraz przerwa na zdjęcie i już ostatnie chwile gali.
- Chcemy państwu podziękować za to, że są jeszcze jesteście z nami. - mówią prowadzący - Przed nami ostatnia nagroda, najważniejsza. Nagroda publiczności.
- Zanim jednak ją ogłosimy chcemy nagrodzić osobę, która do ostatniej chwili walczyła o zdobycie nagrody publiczności. Jesteśmy przekonani, że ta osoba warta jest wyróżnienia.
Myślami jestem już gdzieś daleko.
- Osobą tą jest Wojciech Wiese, twórca Brzydkiego Kanału. Zapraszamy!

Zamurowało mnie. Trzeba wstać. Mam plamy od potu?! Uważaj nie przewróć się! Widać, że się stresuję?!
Wchodzę w podskokach na scenę. Cała sala premierowa, ponad 500 osób patrzy na mnie.
Jakaś ładna pani daje mi nagrodę. Trzeba coś powiedzieć, więc coś tam mówię. Publiczność klaszcze. Schodzę.
Zdjęcie pamiątkowe do gazety i siadam.

Czas na nagrodę publiczności. Wygrywa ją Wardęga.

Jeszcze tylko wspólne zdjęcie wszystkich nagrodzonych i after party.

Ludzie mi gratulują, zagadują, chwalą. Od dyrektora z Pressu dowiaduje się, że przegrałem z Wardęgą w ostatnim dniu. Wczoraj drukowali wszystko dla mnie. Dziś musieli nagle zmieniać. Ja około 1250 głosów, on 1300.

A teraz siedzę sobie na krześle ubrany w pidżamę, w raz z 4 ścianami izolatki przeszczepowej sam. Z bólem od nadżerek przełykam ślinę i zastanawiam się jaki ten świat jest powalony.

#prosilechoruje

#coolstory #feels
  • 12
@prosile: oo, chłopaku. wciągnęło mnie to jak piszesz. i po poznaniu Twojej historii mogę z czystym sumieniem powiedzieć: jesteś wielki! a to, co robisz, jest wspaniałe. pomijając już, że pomimo przeciwności losu i własnego organizmu robisz więcej niż sporo ludzi, którzy dysponują pełnym zdrowiem. szczere życzenia zdrowia i energii, bo mam wrażenie, że to ci wystarczy żeby spełniać wszystkie swoje marzenia i cele. i trochę farta też. trzymaj się!
@prosile: Oooo, stary, trochę mnie zatkało... Nie jutjubuję nałogowo, nie znałem Ciebie stamtąd (i połowy tych ważniaków, których wymieniasz, też nie znam). Poznałem Cię na mirko, jako młodego, pełnego woli życia chłopaka, który o swoich zmaganiach z choróbskiem pisze ze swadą, otwarcie, prawdziwie i odważnie. I to z humorem, w społeczeństwie, gzie wciąż wielu ludzi panicznie się boi, albo krępuje rozmawiać o raku. Tym zyskałeś mój szacunek, sympatię i modlitwę. Bo