Wpis z mikrobloga

Wszystko układało się aż za dobrze. Mowa oczywiście o dniach poprzedzających mecz. Wisła przegrywa dwa prestiżowe spotkania z rzędu, traci trzech podstawowych piłkarzy, a w międzyczasie także trenera. W sobotę okazuje się, że w meczu na szczycie padł remis i beneficjentem tej kolejki może być Legia. Idealne okoliczności, aby... sfrajerzyć, nie wygrać i narazić się na pośmiewisko. Już nie takich sytuacji się nie wykorzystywało.

I wiele wskazywało, że rzeczywiście może tak być. Moim zdaniem był to najsłabszy mecz Legii w lidze pod wodzą Czerczesowa. W poprzednich, jeśli nie byliśmy lepsi od przeciwnika, to przynajmniej tworzyliśmy sobie sytuacje, dzięki którym były jakiekolwiek podstawy do dobrego wyniku. Dzisiaj oglądaliśmy tak straszliwą kopaninę, że chwalić można było tylko piłkarzy bazujących na walce: z Legii Pazdana, z Wisły Urygę, a także Bartosza, który poza zaangażowaniem tak naprawdę nic wielkiego nie pokazał. Mieliśmy ogromne szczęście, że Wisła rzeczywiście była tak słaba, jak wyglądało to na papierze. Gdyby była dobra, wklepałaby nam trzy gole i byłoby pozamiatane.

Oglądałem Wisłę w poprzednich meczach, nie tylko tych dwóch z Cracovią i Lechem. Piłkarsko bywało różnie, ale jeszcze ani razu w tym sezonie nie grali z takim zaangażowaniem, jak dzisiaj. Biegali po boisku jak wściekłe psy, w ogóle nie pozwalając Legii rozgrywać piłki, a samemu dyktując szaleńcze tempo, gdy to oni kreowali akcje. Zastanawiałem się, jak długo może to trwać. Ok, było kilka zmian w składzie, ale wielu z tych zawodników grało dwa mecze w ciągu kilku dni i z pewnością nie każdy był tam przyzwyczajony do takiego wysiłku. Miejsce w tyłach Wisły zaczęło się robić dość późno, a i tak go nie wykorzystywaliśmy. Nawet jak ruszaliśmy z ciekawą kontrą, mając przewagę liczebną, to potrafiliśmy to w jakiś magiczny sposób zepsuć.

Taki stan rzeczy utrzymywał się do 85. minuty. Wtedy to stał się cud, który trudno jakkolwiek wytłumaczyć. Bardziej z niczego już nie dało się strzelić. Niby mamy od tego specjalistę - ale przez cały mecz zdołał uśpić wszystkich, i przeciwników, i kibiców. Atakuje zawsze wtedy, gdy jest najmniej spodziewany. Obecność Nikolicia w naszym składzie to fenomen tym większy, że trafił na naprawdę nieciekawe czasy. Choć Legia w ostatnich miesiącach może sobie zapisać na plus zdobycie Pucharu Polski i idealne eliminacje do Ligi Europy, oczywistym jest, że notuje bardzo zły okres. Skład jest najsłabszy od kilku lat, brakuje w nim m.in. kreatywnych zawodników. I on w takiej drużynie ma 20 goli po 19 kolejkach. Z jednej strony, gdyby trafił do drużyny np. z Radoviciem i Dudą w formie, wcześniej z Koseckim w formie czy Ljuboją, mógłby rozwalać tę ligę jeszcze bardziej. Z drugiej strony, gdyby grał wtedy, a nie teraz, moglibyśmy być w tabeli za Lechem, a może nawet i za Lechią czy Jagiellonią. Przez lata brakowało nam napastnika, a teraz, gdy już jest, cała reszta nie nadąża i w efekcie to on musi ciągnąć pozostałych.

Ta reszta, to wciąż jedzie na oparach. Oprócz Nikolicia jeszcze daje radę Pazdan, być może bazujący jeszcze na dobrym przygotowaniu z Jagiellonii. Pozostali nie mają już sił kompletnie na nic. Trickovski bardzo długo nie grał przed przyjściem do Legii, teraz też nie może się odkręcić. Vranjes już w Lechii rzadko kiedy zachwycał i potrafił zniknąć z pola widzenia. Większość piłkarzy jest tu jednak od zimy, a właściwie to każdy z nich dłużej. Mają za sobą mnóstwo meczów w nogach i dla wielu z nich nie ma żadnego zastępstwa i grają nawet wtedy, gdy nie są do tego przygotowani. Nie jest to żadne usprawiedliwienie, a wręcz przeciwnie. W takim klubie jak Legia, który musi grać o wysokie cele, muszą zostać stworzone warunki, aby podołać takiej liczbie meczów. Nawet gdybyśmy grali 30 kolejek w lidze, to dochodzi dodatkowe 12 w europejskich pucharach (przy naszych ambicjach) i kolejne 6-7 w Pucharze Polski. Razem 48-49, też dużo. Niektórzy grają także w reprezentacjach narodowych. O tym wszystkim piszę teraz dlatego, że mecz z Wisłą bardzo to unaocznił - ci goście słaniali się po boisku, mają już kompletnie dość. Niestety, w najbliższym czasie łatwiej nie będzie.

Łatwo jest jechać po Brzyskim, Kucharczyku i pozostałych, a ja nie zamierzam ich bronić, skoro zagrali naprawdę tragicznie. Co jednak zrobić w sytuacji, w której w drużynie od prawie dwóch lat jest tylko jeden lewy obrońca, a skrzydła budzą tylko uśmiech politowania u przeciwników? Gdybym miał dzisiaj policzyć piłkarzy z pomocy plus dorzucić do nich boki obrony, to tylko dwóch zasłużyłoby na ciepłe słowa, a byliby to Duda i Bereszyński - mimo całkiem przeciętnej postawy. Na tle pozostałych wyglądali jednak nieźle, bo tamci zaprezentowali zwyczajnie poziom dna. W porównaniu ze środą została wymieniona cała prawa strona, a taka sama potrzeba była na lewej - nie ma jednak ludzi do zabezpieczenia tych pozycji. Jodłowiec z Vranjesem też grają w każdym meczu. Raz wyjdzie im lepiej, gdy trafi się Łęczna, przez większość meczu niestawiająca większego oporu. Ale przyjdzie mecz z Wisłą, gdzie obok Mączyńskiego jest grający mecz życia Uryga, i robi się problem.

W tej sytuacji, gdy połowa (albo nawet więcej) zawodników zagrało katastrofalnie, dużym wyczynem jest utrzymywanie wyniku remisowego prawie do końca meczu, a potem nawet zwycięstwo. W naszej sytuacji defensywa jest absolutnie kluczowa - widzimy, że z przodu, nawet gdy nie mamy sytuacji, potrafimy coś strzelić. W Ekstraklasie nie udało się trafić tylko przeciwko Lechowi, akurat wtedy, gdy mieliśmy multum sytuacji. W pozostałych była przynajmniej jedna bramka. Na razie musi nam to wystarczyć, bo na więcej nas zwyczajnie nie stać. Jeden, dwa gole strzelone w meczu będą ok, o ile z tyłu zostanie zero. Dlatego tak samo cieszę się z nieudolności piłkarzy Wisły, jak i dobrej postawy obrońców. Wiadomo, że największą robotę wykonał Pazdan, on wyróżniał się w sposób niezaprzeczalny. Dobrze radził sobie też Bereszyński z Guerrierem, a także często asekurował Lewczuka pomagając mu w trudnych sytuacjach. W tyłach nie dał rady tylko Brzyski, na szczęście miał przeciwko sobie równie fatalnego Boguskiego. I - tadam tadam - wreszcie mecz Kuciaka na zero z tyłu. Przypominam, że ostatnie czyste konta były udziałem Malarza (notabene, będącego poza kadrą, podobnie jak Saganowski i Żyro), a Dusan ostatni raz nie puścił bramki w meczu w Kijowie z Zorią. Dziś nie był do końca pewny, nie wszystkie piłki łapał, ale np. prezentował się dużo lepiej na przedpolu niż do tej pory. Na minus tradycyjnie wznowienie gry nogami. Tak naprawdę, nie został do końca sprawdzony, Wisła nie miała wielu stuprocentowych sytuacji. No ale cóż, tym lepiej dla nas.

W miarę upływu czasu widać było, że jedynym naszym "pomysłem" na grę były stałe fragmenty gry albo strzały z dystansu. I tak jak gra Vranjesa w polu zupełnie mi się nie podoba, tak akurat te elementy ma opracowane dobrze. Można byłoby spróbować z tego skorzystać, bo pozostałym nie szło to zupełnie. Rzuty wolne i rożne Brzyskiego każdy widział, pozwolę sobie nie kopać leżącego (jeden był dobry, przyznaję, ale każdy zapamięta te beznadziejne, nic w tym dziwnego). Z dystansu próbowało kilku graczy, m.in. Duda i Nikolić, ale to zupełnie nie było to. Warto próbować, ale piłka ewidentnie nie siedziała im na nodze w tych sytuacjach. To było wszystko, bo na nic więcej nie mogliśmy liczyć. Duda często był faulowany, przeprowadził niewiele akcji na swoim poziomie. Trickovski z Kucharczykiem - żeby było to czarne na białym, albo na odwrót, jeśli ktoś używa stylu nocnego - zabijali się o własne nogi, Nikolić nie mógł liczyć na żadną dobrą wrzutkę, niezależnie od tego, czy miałaby być posłana górą, czy dołem. Nota 1 albo i 0, odzwierciedlająca łączną liczbę ich udanych zagrań. Po prostu nie mieliśmy jak sobie stwarzać sytuacji. Musiał pomóc przypadek, właściwie to nawet dwa razy.

Uwaga: tradycyjny akapit o ostrej grze i takich tam. Dzisiaj materiału zebrało się sporo. Tym razem akurat z drugiej strony, bo mowa będzie o Pazdanie. Jak oceniacie jego wejścia takie, jak w Jovicia? Czy to jest właśnie ta walka o piłkę, którą chcemy oglądać, czy jednak należy to zakwalifikować jako brutalną grę? Moim zdaniem niekiedy przesadza z takimi wejściami i o ile warto sobie ustawić do pionu napastnika, tak niekiedy rzeczywiście może się coś niedobrego stać. Mam nadzieję, że Słoweńcowi nic nie jest, bo nie wyglądało to najlepiej. Pazdana może bronić fakt, że przede wszystkim trafił w piłkę, ale niekoniecznie musi to być przesądzający argument. W drużynie Wisły zawodnikiem, który zbyt często grał na pograniczu faulu, był wprowadzony za Jovicia Bartosz. Moim zdaniem kilka razy trochę przesadził. Tak było chociażby z jego wysoko podniesioną nogą, która trafiła Trickovskiego, za które to przewinienie nie było żadnej kartki. Może nie było z tymi faulami tak źle, jak zdarzało się w poprzednich meczach, ale myślę, że obie strony będą mogły mieć uzasadnione pretensje do sędziego po tym meczu (i akurat dobrze, że oba gole dla nas padły w czystych okolicznościach).

Z tym wszystkim wiąże się jeszcze inna rzecz, tak naprawdę może nawet kluczowa. Jak wiemy, w meczu z Piastem nie zagra Pazdan. Już teraz ręce mi się trzęsą na myśl, kto może go zastąpić i w jaki sposób. Kto wie, może Rzeźniczak po tym odpoczynku od gry wróci zresetowany pod względem mentalnym, a to byłby duży plus. Jednak z drugiej strony nie jest łatwo wejść do składu po miesiącu bez gry i z marszu powstrzymać lidera ligi. Jeśli nie on, to pewnie Jodłowiec - tutaj możemy rzucić monetą i nic więcej, bo równie dobrze może sobie poradzić, tak jak z Midtjylland, a z drugiej może zawieść, tak jak z Podbeskidziem. Ważna będzie też kwestia współpracy z pozostałymi obrońcami. Pazdan wiele naprawia za innych, dziś m.in. za Lewczuka i Brzyskiego. Oby z Piastem też asekuracja w każdym miejscu boiska była odpowiednia mimo jego nieobecności.

Czy można wyciągnąć z tego meczu coś pozytywnego oprócz trzech punktów? Raczej będzie ciężko. O golach Nikolicia czy czystym koncie Kuciaka już wspomniałem. To, że sprzyjało nam szczęście, też nie jest do końca dobre, bo kiedyś może ono nas opuścić, a wtedy będzie już nieciekawie. Może jeszcze dałoby się pochwalić trenera za to, że przy wyniku 0:0 (już nie pierwszy raz) robi zmiany wybitnie ofensywne, wydawałoby się wręcz szalone, ale jego decyzje się bronią. Szkoda, że gorzej jest z wystawianiem takiego szrotu jak Kuchy czy Brzyski, jednak jak się spojrzy na ławkę, to nie jest to takie proste. Kogo proponujecie? Trickovski moim zdaniem prezentuje obecnie podobny poziom żenady. Zakładając, że jedno ze skrzydeł mógłby zająć Guilherme (i tak gra w każdym meczu, nie po 90 minut, ale zawsze na boisku się pojawia), zostaje... No właśnie, kto. Żyro? Bereszyński? Bartczak? Piech? Bo chyba nie Dyego... Warto by pokombinować, zwłaszcza z Napoli, skoro ten mecz będzie raczej o nic. Ale wybór na wielu pozycjach jest tak mizerny, że momentami aż się płakać chce.

No właśnie, chciałem zakończyć pozytywnie, ale nie udało mi się. Udało się przetrwać, trzy punkty są nasze, a do Piasta brakuje już tylko 5 (o połowę mniej, niż było po zakończeniu meczu z Podbeskidziem). Wielkimi krokami zbliża się jeden z najważniejszych meczów tej rundy, a może i całego sezonu. Wygrana byłaby dużym osiągnięciem (w obecnych realiach tak to trzeba nazwać) i pozwoliłaby na to, aby od samego początku rundy wiosennej zacząć tak naprawdę od nowa. Tak, wiem, jest jeszcze 21. kolejka, ale do niej zostaje tydzień przygotowań, no i jest to ostatni mecz w roku - można spiąć się nie mając w głowie następnych spotkań. Tymczasem teraz mamy wyjazd do Neapolu - jak to potraktować? Jako wycieczkę, walkę o jakąś kasę i punkty, czy może w ogóle o pokuszenie się o sensację? Wyżej napisałem, że to mecz o nic. Tak to się zapowiada, ale moim zdaniem nie ma tu jednej dobrej drogi i właściwego rozwiązania. Mecz z Piastem jest bardzo ważny, ale czy nie po to gra się w piłkę, aby grać na takich stadionach, z takimi przeciwnikami? Czy nie powinna być to dla nich nagroda, jak i także dla kibiców, a nie mecz za karę, wciśnięty gdzieś pomiędzy ważniejszymi spotkaniami? Z jednej strony tak, z drugiej przychodzi ten pragmatyzm i mówi, że teraz zdecydowanie najważniejsza jest liga. Zobaczymy, jedno jest pewne - w żadnym z tych meczów nie będzie łatwo i prędzej się namęczymy, niż będziemy odczuwali z tego radość. Ale tak jak pisałem w środę, być może warto jest pocierpieć, aby potem wyciągnąć z tego profit. Bardzo bym tego chciał i każdemu, komu na tym zależy, serdecznie tego życzę. No elo.

#legia
  • 11
@Kura_Wasylisa: jestem tego samego zdania ale mam nadzieje ze powrot Wawrzyniaka o ktorym sie glosno mowi nie dojdzie do skutku, tak samo jakas mocna konkurencja dla Kucharczyka bo od jakiegos czasu ataki lewa strona sa zenujace
@Kura_Wasylisa: we wczorajszym meczu to co on prezentowal bylo wrecz niewiarygodne zero celnosci, zero zaangazowania obaj z Brzyskim stali i sie patrzyli na siebie jak Wisla atakuje, chyba nawet Lesny sie #!$%@? na sytuacje w Legii bo w gazetach opowiada o zmianach
@Kura_Wasylisa: Mraz mysle ze z automatu by posadzil Brzyskiego na lawce, Vacek i Nespor jezeli sie nie myle do Piasta sa tylko wypozyczeni i ciekawe jak finansowo by sie takie tranfery ksztaltowaly,pytanie czy Nespor z Nikolicem by sie porozumieli czy bardziej kwestia transferu Nespora wchodzi w gre w razie ewentualnego transferu Nikolica
@Kimbaloula: Ja zastanawiam się co się stało z Kuchym, który w przecież w zeszłym sezonie ciągnął cały zespół. Wrak piłkarza. Prócz tego że jest potwornie zajeżdżony i stracił wszystkie atuty, to jeszcze zawalił się psychicznie. Bodajże dziś był taki moment, gdy mając przed sobą dwóch kolegów, jakimś cudem podał piłkę pomiędzy nimi do przeciwnika. Co robi? Staje jak słup soli i twarz w dłonie. Nie cofnie się do obrony tylko stoi