Wpis z mikrobloga

Przed chwilą obudziłam się z drzemki, a śniła mi się.. apokalipsa.

To było popołudnie, jedno z takich, gdy dzień staje się już lekko senny, ale jeszcze jest widno, pogoda była przeciętna - może to była wiosna, lub jesień. Stałam przy wejściu do Centrum Pompidou w Paryżu i patrzyłam na szklane drzwi zastanawiając się nad kształtami, które się w nich odbijają.

Nagle zrobiło się wszędzie ciemno, zgasły światła miasta, a na niebie pojawiła się czerwona poświata, jakby gdzieś w oddali wybuchły wielkie pożary. Usłyszałam krzyki ludzi, ale one też były jakby w oddali. Obok mnie stała druga ja, ona powiedziała by biec, by schować się do budynku, bo coś się dzieje. Popatrzyłam jej w oczy, chwyciłam ją za rękaw kurtki i powiedziałam, że trzeba zobaczyć najpierw, co się dzieje. Ludzie wokoło nas biegali, krzyczeli, czułam ich rozpacz i poczucie bezsilności, jednocześnie byłam spokojna, bo wiedziałam, że cokolwiek się wydarzy, od nas nic nie zależy. Miałam nadzieję, że potrwa to do wieczora, może najwyżej jeden, dwa, czy trzy dni, a później będzie już normalnie.

Pobiegłyśmy w stronę budynków, które w rzeczywistości są od przeciwnej strony ulicy. Tam jest taki placyk, a potem staje się on bardziej nachylony, we śnie po tym nachyleniu też biegłyśmy, ale było ono dłuższe i bardziej strome.

W końcu dobiegłyśmy, stanęłam i popatrzyłam na kontury dachów tych budynków i na niebo, rozpościerał się na nim olbrzymi obiekt, lub stwór, który zasłaniał je wręcz całe, a który to powoli się przesuwał w naszym kierunku. Nie zwracał na nas uwagi, byłyśmy dla niego nieistotne.

Był czarno-szary, nie wiem, co to było. Możecie się śmiać, ale on był kształtu radzieckiego bombowca strategicznego Tu-160, a one przenoszą broń atomową. Jego dwa luki bombowe się otworzyły, widać było w nich duże czerwone światła. Każde jego skrzydło było długie aż po horyzont, a lecąc nie wydawał hałasu, może tylko lekki, rytmiczny stukot, szum.

Pomyślałam przez chwilę, że być może to nie samolot, lecz anioł, lub antychryst, czerwień to były jego oczy, a to, co uznałam za skrzydła, to były jego rozpostarte ręce, którymi obejmował Ziemię i ludzkość. Na jego czubku była jakby korona, ale bez krzyżyka, ale ona była czarno-szara. Przypominał trochę postać Jezusa z Rio, albo tego z Świebodzina.

Wokoło ludzie zaczęli krzyczeć, umierać, pojawiały się chmury, które ich unosiły i rzucały o ziemię martwymi, było przy tym dużo wąskich, czerwonych iskier. Czułam się obojętna wobec tego, wiedziałam, że nie mogę im pomóc.

Krzyknęłam do samej siebie stojącej obok "to apokalipsa, musimy się skryć, ale i tak zginiemy" a ona znów popatrzała na mnie przerażona. Chciała coś powiedzieć, albo mówiła, a ja znów chwyciłam jej rękaw i chciałam ją zaciągnąć do budynku, przebiegłyśmy może kilka metrów.

Obudziłam się.

#nocnazmiana #sny #proroctwa #apokalipsa #religia

---
By komentować w tym wpisie, poproś użytkowniczkę o dodanie Ciebie na białą listę - odwiedź link ( http://www.wykop.pl/wpis/13731947/od-dzis-w-moich-wpisach-na-mikroblogu-moga-pisac-t/ ), i napisz, dlaczego to właśnie Ty powinieneś tez tam być (wystarczy, że podasz linki do 2-3 swoich wartościowych wpisów). Jest to zabezpieczenie przed niemiłymi i/lub złośliwymi użytkownikami.
  • 7