Aktywne Wpisy
Ksiega_dusz +220
Mam w pracy analityczkę na stanowisku „Analityk Systemowy”. Oczywiście przebranżowiona w czasach ssania i gdzie brano do IT każdego kto miał puls i umiał powiedzieć słowo „JSON”. Jest po „europeistyce”. Była też na Erasmus, podczas gdy ja waliłem konia z depresji (żadna mnie nie chciała) i uczyłem się po nocach na kolokwium z języka C.
Zarabia coś koło 14-15k brutto na UoP, stażu ma 5 lat. Zarabia niewiele mniej ode mnie, bo ja mam 19k brutto na UoP jako programista Java z 7 latami expa.
Do czego pije? Przeglądałem ofertę pracy w mojej firmie na Analityka Systemowego i w wymaganiach jest jasno napisane że umiejętność SQL’a, znajomość REST API, umiejętność modelowania BPMN czy UML. Wspomaganie procesu wytwarzania oprogramowania.
Pracuje
Zarabia coś koło 14-15k brutto na UoP, stażu ma 5 lat. Zarabia niewiele mniej ode mnie, bo ja mam 19k brutto na UoP jako programista Java z 7 latami expa.
Do czego pije? Przeglądałem ofertę pracy w mojej firmie na Analityka Systemowego i w wymaganiach jest jasno napisane że umiejętność SQL’a, znajomość REST API, umiejętność modelowania BPMN czy UML. Wspomaganie procesu wytwarzania oprogramowania.
Pracuje
WielkiNos +361
Sierpień godzina ok. 7:30. Wysiadam na Śródmieściu, przy przejściu podziemnym w stronę Emilii Plater jakaś żulica kuli się kuckach i próbuje odpalić kiepa. Średnio jej to idzie bo place ma tak spuchnięte, że wyglądają jak serdelki, które godzinę temu zjadłem. Nawet kolor jest podobny.
Kawałek dalej mocno zataczający się pan próbuje coś załatwić z ochronę. Średnio mu to idzie.
Wychodzę z przejścia i idę Emilii Plater w stronę miejsca pracy. Na czerwonych kanapach wystawionych koło jakiejś restauracji (po przeciwnej stronie niż Marriot) radośnie przeciąga się pan w zasikanych spodniach. Pan wygląda niczym Janusz Palikot po przegranych wyborach parlamentarnych. Pusta butelka po małym Polmosie sprawia, że zaczynam się zastanawiać czy to naprawdę nie jest Janusz Palikot. Co zabawne kiedy po pracy będę tędy wracał na tych samych kanapach rozsiądzie się stadko biznesmenów.
Koło parkingu przed kościołem Piotra i Pawła Cyganka o szerokości szafy gdańskiej usiłuje powróżyć jakiemuś hipsterowi. Na całe szczęście udaje mi się ominąć slalomem ją i wracającą z nocnej zmiany mewkę w wieku zdecydowanie post-produkcyjnym. Tuż przed Wilczą trafiam na inną patologię, korpową. Ta jest wprawdzie lepiej ubrana, ale kiepy rzuca na ulicę. Sam nie wiem co gorsze.
Po południu muszę coś załatwić na Grochowie. Tego ile razy zdążę usłyszeć "Ppppasnie kierrrrowniku pan poratujee" nawet nie liczę. W końcu Grochów.
Na koniec wysiądę w Wesołej. W budce przystankowej dwóch meneli próbuję się albo zadusić albo uprawia seks. Patrząc na to jakim wzrokiem przygląda im sie trzeci zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba jednak kopulują.
Takie obrazki trafiają mi się na tej trasie codziennie. Wybrałem dzień sierpniowy bo akurat wtedy doszło do niezłego combo. Z reguł jest ich nieco mniej. Czy w związku z tym powinienem nazywać Warszawę miastem meneli? OCZYWIŚCIE, ŻE NIE. Bo tak się składa, że w każdym mieście jakie widziałem od Oslo począwszy na Tokyo skończywszy, takie rzeczy się trafiały. I nie było ich ani więcej ani mniej niż w Warszawie czy w Polsce. I tyle. Choćbyście zaklinali rzeczywistość ona nie będzie inna. Menelstwo macie wszędzie.
#warszawa #lodz #polskiemiasta #patologiazewsi #patologiazmiasta #patologia #takaprawda #boldupy