Wpis z mikrobloga

Mirasy, co skisłem to nie wierzę...
Z racji znalezienia pracy we Wrocławiu, rozpocząłem poszukiwania pokoju do wynajęcia. Stosunkowo szybko znalazłem lokum w dogodnej lokalizacji, więc zadzwoniłem i zapytałem czy istnieje opcja przyjechania, obejrzenia pokoju i ewentualnego wynajęcia od razu (oczywiście, gdyby moja osoba się spodobała). Mieszkam daleko od Wrocławia, więc nie interesuje mnie branie udziału w "CASTINGU" i czekanie nie wiadomo ile na odpowiedź. Chłopaszek przez telefon zaręczał, że jasne, że nie będzie żadnego "castingu", że mogę wpadać i na pewno się dogadamy. Przyjechałem, oglądam, wszystko w porządku, współlokatorzy w innych pokojach wydawali się ok (jeden absolwent informatyki, a dwóch jeszcze studiujących informatykę). Dogadaliśmy się, chłopaszek powiedział, że mogę sobie przywieźć rzeczy oraz że właściciel w piątek wpadnie to dopiszę się do umowy. Myślę sobie, zajebiście. Przewiozłem sobie (na całe k..wa szczęście) jedynie kołdrę, prześcieradło, poduszki i deskę do prasowania i wróciłem do siebie. Wczoraj ten kundel jeden do mnie pisze smsa, że moje rzeczy stoją w przedpokoju, bo zdecydowali się jednak wynająć pokój dziewczynie. Krew mnie zalała, ch..j strzelił, ale ze stoickim spokojem musiałem tam wrócić i wszystko zabrać. Podjeżdżam, wchodzę do mieszkania, a ten głupi buc mówi do mnie "niestety takie prawo dżungli, pocahontas zawsze wygrywa" - myślę sobie WTF?? Dodatkowo poznałem tą loszkę, która zajęła mój pokój...gruba, ale sprawiająca wrażenie "łatwej", myślę, że chłopaszki liczą na soczyste blowjoby, i tyle...

#takbylo #takaprawda #zycie #informatyka #wynajem
  • 3