Wpis z mikrobloga

A propos dyskusji na temat "złodziejskości" podatku #zandberg
Istnieje dosyć duża rozbierzność w ocenie tego pomysłu na płaszczyźnie moralnej, ekonomicznej i finansowej. Jeśli chodzi o finansową - zabrałem głos tutaj
Chciałbym szerzej wypowiedzieć się na temat różnic na płaszczyźnie moralnej, zahaczając o ich podbudowę ekonomiczną. Swoją wypowiedź postaram się uporządkować w ten sposób, aby zacąć od zdań budzących najmniej wątpliwości, a potem przejść do tych, w których obszarów dyskusyjnych jest wiele.

Poziom 0 - każdy niezależnie od tego, czy #neuropa, czy #4konserwy, czy #kuce by #korwin zgodzi się z tym, że:
- istnieje zbiór tzw. dóbr publicznych, które mogą być finansowane jedynie przez państwo
- finansowanie dóbr publicznych w praktyce oznacza konieczność wprowadzenia podatków
- podatki powinny być wyznaczone sprawiedliwie

Obszar niezgody nr 1 - co wchodzi w zakres "dóbr publicznych"?
- poziom 0 - zgodnie z teorią ekonomii dobrem publicznym jest taki produkt lub taka usługa (częściej usługa), z których konsumpcji nie da się wyłączyć, żadnej jednostki, która chciałaby z ich korzystać. Np. obrona narodowa, bezpieczeństwo publiczne - każdy kto zamieszkuje na danym obszarze, korzysta z bezpieczeństwa, które na nim występuje niezależnie od tego, czy się do niego dokłada, czy też nie. Co charakterystyczne z punktu widzenia praktycznego, z czerpania korzyści z bezpieczeństwa nie da się nikogo wykluczyć - to znaczy nie można zastosować takiego mechanizmu, że jak nie płacisz podatków, to wojsko nie będzie bronić, akurat Twojego domu przed najeźdźcą. Można co najwyżej wprowadzić przymus płacenia podatków i potem go egzekwować - ale to już jest przymus, co nie każdemu będzie się podobać.
- poziom 1 - pewne praktyczne niejasności w teorii dóbr publicznych:
- nie wszyscy korzystają z dóbr publicznych w tym samym zakresie - np. bogatemu bardziej zależy na bezpieczeństwie wewnętrznym
- istnieją dobra, które w teorii nie spełniają kryteriów dobra publicznego sensu stricte, ale w praktyce lepiej je traktować jako dobra publiczne - np. straż pożarna. Teoretycznie można ustanowić system, że jak nie będziesz opłacać składek na straż pożarną, to w razie pożaru nie przyjadą gasić twojego domu, ale w praktyce byłoby to bardzo niebezpieczne, bo pożar twojego domu jest zagrożeniem dla tych, którzy składki płacą. Tego typu dobra - dla odróżnienia w ramach naszej dyskusji - nazwijmy "dobrami w praktyce publicznymi"
- są dobra takie, jak służba zdrowia, edukacja i infrastruktura, które przez część teoretyków są klasyfikowane do "dóbr w praktyce publicznych" - ich kwalifikacja jako dóbr publicznych budzi wiele zastrzeżeń. Np. uznaje się, że gdy społeczeństwo jest wykształcone, to wszystkim żyje się lepiej, ale wpływ analfabetyzmu wybranej jednostki lub całej grupy na ogólny dobrobyt innych jest trudno mierzalny, a przez to dla wielu ekonomistów nieoczywisty. Podobnie ze służbą zdrowia - rzeczywiście nikt z nas nie chciałby, żeby dookoła ludzie chorowali na różnorodne przypadłości, w szczególności, że zdecydowana większość z nich jest zakaźna - to oznacza, że dostęp do służby zdrowia jest w pewnym sensie dobrem w praktyce publicznym. Z drugiej strony podobnie jak z edukacją - nie da się zmierzyć tych korzyści, a związek między zdrowiem jednostki, a ogólnym poziomem zdrowia społeczeństwa jest nieoczywisty.
- efektem powyższych niejasności jest dyskusja na temat tego, co państwo ma finansować - czy tylko police, wojsko i sądy? czy również drogi, koleje, szkoły i placówki zdrowia? czy może jeszcze dalej - tzw. socjal, bo np. uznamy, że wzrost demograficzny też jest na rękę wszystkim i jako dobro publiczne wymaga państwowego finansowania?

Obszar niezgody nr 2 - co oznacza sprawiedliwy rozdział obciążeń podatkowych?
- przy państwie minimum (wydatki tylko na wojsko, policję i sądy) sprawa jest w miarę jasna - obciążenia podatkowe są na tyle małe, że każda zasada będzie dobra - nawet progresja rzędu 0,5% najbiedniejsi, 3% najbogatsi nie wywoła żadnej społecznej dyskusji;
- od strony pryncypialnej wysokość podatków powinna być powiązana ze skalą korzyści osiąganych przez podatnika - przy państwie minimum można uznać, że korzyści te wynikają z bezpieczeństwa osobistego i ochrony majątku - dlatego w takim państwie minimum najbardziej logiczny jest taki system podatkowy: pogłówne (każdy dorosły płaci tę samą kwotę podatku) + podatek majątkowy (% od posiadanych nieruchomości, % od kwoty gromadzonej w bankach, % od wartości innych aktywów)
- im więcej dóbr finansuje państwo, tym trudniej powiązać podatek z korzyściami, które podatnik uzyskuje - pewnym przybliżeniem może być podatek liniowy - będzie on oparty na założeniu, że jak ktoś więcej zarabia, to więcej korzysta z efektu generowanego przez państwo, ale problem z tym założeniem jest taki, że narazie nie umiemy zmierzyć takiego efektu i zweryfikować, czy jest to założenie prawdziwe, czy też mocno naciągane;
- socjaliści wychodzą z innych przesłanek - odwołując się do teorii utylitarnych przekonują, że należy opodatkować mocniej bogatych, bo kolejna butelka szampana dla bogatego jest mniejszą korzyścią, niż kilkaset bułek dla biednych. Stąd (wg socjalistów) należy bogatych opodatkować nie tylko proporcjonalnie do wysokich dochodów, ale wręcz progresywnie.
Tu trzeba powiedzieć, że nie ma pola na porozumienie między socjalistami, a liberałami w kwestii sprawiedliwości. Obie grupy wychodzą z tak różnych przesłanek, że z założenia nie będą dostrzegać argumentów drugiej strony.

Istnieją jeszcze inne obszary niezgody: wysokość obciążeń podatkowych, a motywacja do pracy; efekt przerzucania podatków (czyli kto w ostatecznym rozrachunku płaci podatki nakładane na firmy); wysokość obciążeń, a szara strefa... Ale wpis się rozrósł, a nie wiem, czy w ogóle to jest interesujące dla was, Mirki. Jeśli będzie zainteresowanie rozwinę te wątki również.

  • 10
@kapuczino: Wychodzisz z błędnego założenia, że podatek dochodowy jest potrzebny. Sprawa jest prosta - opodatkowana powinna być konsumpcja.

To zupelnie inna kwestia, skupilem ie wylacznie na podatku dochodowym, chociaz na temat konsumpcyjnych tez mam swoje zdanie. Moze przy innej okazji je rozwine.
jak finansowac policje, jesli nie przez podatki?


@kapuczino: ja tylko zwracam uwagę na to, że na świecie są miliony osób (a w Polsce - dziesiątki tysięcy), które nie zgodzą się już z Twoim pierwszym założeniem, które uznałeś za pewnik.

Natomiast nie mam zamiaru dyskutować na temat rynkowych/prywatnych rozwiązań dot. obrony bo nie ma to nic wspólnego z Twoim wpisem. Zapewniam jednak że na ten temat napisano tysiące artykułów i dziesiątki książek.
@troodon: Niestety, konsumpcja od czasów rewolucji przemysłowej się nie sprawdza jako wyłączny sposób finansowania państwa. Podatki dochodowe wprowadzono, bo wraz z rozwojem przemysłu rosła specjalizacja gospodarek a cła wyniszczały rozwój kraju. By nadrobić różnicę w dochodach, na całym świecie wprowadzano podatki od kapitału zastępujące system ceł. Przy obecnej globalizacji produkcji i konsumpcji cło jako zastępstwo podatku dochodowego to jak leczenie bólu zęba ziołami.

Jeszcze jest taka kwestia że wraz ze wzrostem