Wpis z mikrobloga

Od dwóch dni jestem w mieście cebu na Filipinach. Wyobraźcie sobie, ze moje wyobrażenie życia tutaj było trochę wypaczone. Myślałem, ze jako tako sie tu żyje. A tu bida syf i malaria. Widać, ze to wszystko zaczyna sie dopiero ruszać, ze od paru lat dopiero coś sie dzieje. Ale wpis nie o tym, a o jedzeniu. Zaznaczam, ze nie mieszkam w kurorcie, gdzie są super restauracje. Mieszkam w małym urocZym hotelu z fajnym małym basenem. Poruszam sie po mieście czymś w rodzaju motocykla z koszem. Za godzinna jazdę przez całe miasto można wytargować 10 zł. Oczywiście jak przyjechałem, to nie wiedziałem i za kurs z lotniska do hotelu taxi zapłaciłem 50 zł gdzie dziś za ten sam kurs " tuk tukiem" nie tak to nazwę zapłaciłem 7 zł. Cholera znowu zmieniłem temat. Otóż jedzenie jest tu tak paskudne, jak tylko można sobie wyobrazic. Jest mnóstwo mobilnych punktów jak u Cejrowskiego. Ale to tak strasznie śmierdzi, tak paskudnie wyglada. Na dodatek w sklepach nie ma nic poza owocami, co nadawało by sie do jedzenia prosto ze sklepu. Mięso jest tylko surowe, nie ma wędlin ok są sery i trochę nabiału. Po swych dniach dopiero teraz znalazłem jako taka knajpek z czymś zjadliwym. Ogólnie ma te chwile polecam Filipiny jako wycieczkę do resortu z możliwością jedno dwu dniowego wypadu w " dzicz". Co prawda jutro wypływamy na wyspę, gdzie mieszkają panowie z ucieczki do raju, wiec może ich odwiedzę i okaże sie, ze znam Filipiny nie z tej strony z której powinienem. W sumie to mam nadziej, ze tak bedzie #podroze #filipiny
  • 8
@tusiatko: w Dubaju było ok w hk Rez, tu jest póki co średnio. Na wyspie chce wynająć dom na płazy, ale właściciel od dwóch dni jest poza zasięgiem i nie mam jak obejrzeć chaty. Pewnie zamelinuje sie u chłopaków z bloga. Jeżeli tam mi sie nie spodoba, to pewnie pojadę do Tajlandii