Wpis z mikrobloga

Kolejny wieczór z Ligą Europy za nami. Na półmetku rywalizacji w fazie grupowej jesteśmy w niewiele lepszej sytuacji niż przed dwoma laty. Wtedy było 0 punktów po 3 meczach i trudniejszy bezpośredni rywal w walce o awans. Teraz mamy dwóch słabszych, ale z żadnym z nich nie wygraliśmy meczu.

Matematykę zostawię sobie jednak na później. Do omówienia jest przede wszystkim gra, która niestety nie funkcjonowała tak, jak powinna. Bardzo delikatnie to wyraziłem, bo pierwsza połowa była jedną z najgorszych w całym roku. Nikomu nie podobała się również gra w Herning i przy Ł3 z Napoli, ale szczerze mówiąc - moim zdaniem było wtedy dużo lepiej niż dziś. Ktoś przywołał wręcz bezradność z meczu o Superpuchar z Lechem... i trudno mi się nie zgodzić, bo widziałem wiele podobieństw.

Brugia siadła na nas pressingiem, spod którego było nam bardzo trudno wyjść. Pod jego wpływem popełniliśmy masę błędów i gdyby Belgowie byli w pozostałych elementach tak dobrzy, jak właśnie w naciskaniu na rywala, dostalibyśmy podobny wynik, jak z Ajaksem, albo i gorszy. Nie wiem jednak, czy bardziej nie frustrowały problemy z grą do przodu. Pierwszą połowę zakończyliśmy bez choćby jednej dobrej sytuacji, bo niecelnego strzału Furmana z nieprzygotowanej pozycji w ogóle nie ma co liczyć. Co było powodem takiej kichy? Czy zawodnicy byli przemęczeni, a trener Stanisław powinien był dokonać kilku roszad w składzie? Po fakcie tak można mówić i może zastanowiłbym się nad tym, ale niestety, piłkarzy do gry w trakcie sezonu zwykle nie przybywa. Tym razem, w porównaniu z poprzednim meczem, dołączył tylko kontuzjowany wcześniej Duda, ale jedynie na ławkę. Można się zastanowić, czy nie dało się wymienić całej prawej strony (na Bereszyńskiego i Trickovskiego), ale to by nie rozwiązało wszystkich naszych problemów. Zatem wyborów personalnych nie ma się co czepiać - trener funkcjonuje w takiej, a nie innej rzeczywistości i w składzie ma zbyt dużo przeciętnych zawodników, a wśród rezerwowych praktycznie brak alternatyw. Wyciąganie z tego lepszych wyników będzie zadaniem trudnym i zabierze sporo czasu.

Okazało się, że potrafimy grać nieco lepiej, wejście w drugą połowę bardzo mi się podobało. Znów Jodłowiec potrafił odegrać ważną rolę w rozegraniu piłki i ciekaw jestem, jak długo będzie w stanie utrzymać taką dyspozycję. Mimo wszystko wolałbym, aby posyłał takie piłki z głębi pola, a pozycję ofensywnego pomocnika zajął ktoś typowo predestynowany do takiej gry. Na razie nie możemy na to liczyć, a co najwyżej cieszyć oko pojedynczymi akcjami, które jednak się zdarzają. Potem zaobserwowaliśmy zjawisko powszechne już w tym sezonie - strzelony gol wyrównujący wcale nas nie uskrzydlił, nie spowodował jeszcze lepszej gry, a od tego czasu znów gra wróciła do poziomu słabego lub momentami przeciętnego. Tak było już w tym sezonie często - z Koroną (wtedy nawet porażka), Zagłębiem, Termaliką, Górnikiem Zabrze... A, jak widać, wystarczyło wykorzystać swój dobry moment i to spokojnie mogło wystarczyć do zwycięstwa. U nas trwał on niespełna 10 minut i głównie dlatego nie udało się osiągnąć nic więcej. To zdecydowanie za mało, aby na to zasłużyć.

Piłkarze Legii bardzo często za szybko pozbywali się piłki. Wiem, że tak to obecnie wygląda u Czerczesowa, że przejście z obrony do ataku musi być błyskawiczne i trzeba podejmować ryzyko. Tym razem prawie w ogóle to nie wychodziło. Za dużo było irytujących długich piłek, które znamy z okresu panowania trenera Berga. W zasadzie nie było momentu, w którym drużyna mogłaby złapać spokój i ogarnąć się na tym boisku. Wszystko wyglądało na zupełnie nieprzygotowane, na totalną partyzantkę. Oczywiście po kilkunastu dniach pracy z drużyną niewiele da się w niej zmienić, ale nietrudno stwierdzić, że piłkarze, nawet jeśli dostali dobre założenia, to nie wykonywali ich w sposób należyty. Taktycznie rozegraliśmy ten mecz bardzo źle.

Czy jest kogoś, kogo można dzisiaj pochwalić? Chyba nie bardzo. Niezłe wejście zaliczyli Trickovski i Duda, ale po pierwsze - wcale nie jakieś idealne, bo po dobrym początku oni też zniknęli, a po drugie - gorzej od Furmana i Guilherme nie mogli wypaść. Jeśli trener źle wystawił skład, to na szczęście szybko przyznał się do błędu i dokonał odpowiednich (przynajmniej w moim mniemaniu) roszad. Furman najwidoczniej nie jest w stanie ustabilizować formy - miewa mecze niezłe i bardzo słabe, dziś miał taki, gdzie w środku pola nie dawał nic i był jego najsłabszym punktem. Guilherme zaś zjeżdża coraz bardziej w dół - a z nim ucieka spora część kreatywności w grze Legii... Mam nadzieję, że wytłumaczą mu, żeby się tak nie wywracał co chwila, bo ok - czasem pożytek ze stałego fragmentu będzie, ale sędziowie coraz mniej chętnie odgwizdują na nim faule. Zresztą nie dziwię się, bo nie zawsze kontakt z rywalem jest taki, żeby aż tak się wykładać. Na tym cierpi też płynność gry - jak nie strata, to stały fragment, a bardzo mało po prostu akcji i utrzymania się przy piłce. Tak Brazylijczyk najzwyczajniej w świecie nie może grać i jeśli w najbliższym czasie ktoś go nie zastąpi, to będzie znaczyło, że z naszą sytuacją kadrową jest jeszcze gorzej, niż myślałem...

W grze do przodu mieliśmy jeszcze Nikolicia i Kucharczyka (o Jodłowcu nieco już napisałem - dodam tylko, że z niego też nie jestem specjalnie zadowolony, ale też nie czepiam się ponad miarę). Nasz napadzior niestety był odcięty od jakichkolwiek podań, więc rzecz jasna nic nie mógł zdziałać. Nawet żeby strzelić z niczego, trzeba znaleźć się z piłką przynajmniej w okolicy pola karnego, a takich sytuacji miał Nemanja w tym meczu bardzo mało. Potwierdza się, że jest średnio przydatny do gry pucharowej, gdzie Legia z porządnymi drużynami prowadzić gry nie będzie - do gry z kontry brakuje mu trochę szybkości, bo przecież ze skuteczności nie można go dziś w ogóle rozliczać, po prostu nie da się. Kuchy, gdy mógł pościgać się z obrońcami, wypadał nieźle, i choć wiadomo, jakie są jego umiejętności, to w pucharach on się zwyczajnie sprawdza. Strzela w nich w tym sezonie (już trzy gole, najwięcej z legionistów), w zeszłym identycznie, a za Urbana i Skorży też mu się to zdarzało. W dalszym ciągu uważam, że to, co odstawiał do niedawna, zasługuje na wypad poza ławkę, ale bolesna prawda jest taka, że nie ma nikogo, kto mógłby go na lewej pomocy zastąpić. Trickovski dwóch pozycji naraz nie obstawi, a z dwójki, która zaczęła dzisiejszy mecz w wyjściowym składzie na skrzydłach, sam nie wiem, kogo lepiej by wywalić... Była jeszcze opcja z Bereszyńskim na skrzydle, więc niby da się to jakoś sklecić, ale czy to by wypaliło? Spróbować można, ale ja większego przekonania nie mam.

Niestety w obronie działy się rzeczy wcale nie lepsze. Pazdan starał się robić swoje, ale było nieco gorzej niż poprzednio. Najbardziej wkurza mnie bierność jego i innych obrońców przy straconej bramce. Nie można pozwolić gościowi opanowywać sobie piłki w naszym polu karnym przy takiej przewadze liczebnej. Gol został stracony we frajerski sposób i tylko tak można to nazwać. Nie dawał rady także Rzeźniczak, gubiący rywali, z problemami także w odbiorze. Lewczuk starał się naprawiać własne błędy, jak to było w sytuacji w końcówce pierwszej połowy, ale też nie mogę powiedzieć, że zagrał jakoś super dobrze (choć widzi mi się, że chyba znów lepiej od Rzeźnika). Dochodzę też do dość dziwnego wniosku, że nie było do końca tragicznie z bokami obrony. Broź parę akcji przepuścił, ale zanotował całkiem dużo dobrych odbiorów i chyba nawet odrobinę podniósł swoją ostatnią dyspozycję. O Brzyskim właściwie mogę napisać to samo - nie olśnił, ale wyglądało to, o dziwo, lepiej, niż w poprzednich meczach.

Zostaje jeszcze Dusan Kuciak... W niedzielę przez przeoczenie nie poświęciłem ani słowa jego grze (a raczej należało się, za słabe wykopy piłki nogą, jak i zbyt wczesne kładzenie się przy strzałach). Dziś raz interweniował pechowo, ale stracony gol też musi pójść w dużym stopniu na jego konto. Facet nie potrafi utrzymać piłki po mocniejszych uderzeniach i oprócz wspomnianej gry nogami jest to jego największy mankament. Poza tym radził sobie dobrze, zwłaszcza interwencja na refleks, krótko po zdobytym przez nas golu, była bardzo udana. Nie ma co ukrywać, do dobrych wyników potrzebujemy także pewnego bramkarza, a Kuciak daje to tylko czasami. Nie chce mi się też znowu powtarzać o serii meczów ze straconym golem - może jak wreszcie z tym zamilknę, to uda się zachować czyste konto? Ale no właśnie, już teraz o niej wspomniałem, więc już wiadomo, czego się spodziewać w meczu z Lechem. Może w niedzielę wreszcie tego nie poruszę.

No właśnie, najbliższa przyszłość. Jasnym jest, że nie będziemy wygrywać wszystkich meczów po kolei, nie z tym terminarzem, nie z tą formą i nie z tą sytuacją kadrową. Jeśli jednak ten tydzień zakończymy zwycięstwem, uznam, że osiągnęliśmy możliwie dużo jak na pierwsze dni po przerwie na reprezentację. Zwycięstwo Lecha we Florencji z jednej strony mnie ucieszyło (bo niezależnie od krajowych animozji, reprezentują oni Polskę w Europie, a ich dobre wyniki mogą pośrednio działać także na naszą korzyść), ale z drugiej także zmartwiło. Brakowało im od dawna jakiegokolwiek zwycięstwa, a teraz osiągnęli je wtedy, gdy zupełnie nikt na nich nie stawiał i na pewno bardzo się podbudowali. Sposób na nich widzę jeden - oddać im inicjatywę. Ostatnie mecze pokazują, że z piłką przy nodze radzą sobie bardzo słabo, w zasadzie tylko się pogrążają. Kiedy jednak się tylko bronią, a ataki wyprowadzają sporadycznie, szansa na dobry wynik, przy szczęściu, jest. Tak chyba jest zresztą z każdą drużyną wychodzącą z kryzysu - trzeba zacząć od antyfutbolu, skoncentrować się na absolutnym minimum - zabezpieczeniu drogi do swojej bramki, a dopiero potem myślenie o tworzeniu akcji. Nie na odwrót. Wątpię jednak, że pozwolimy Lechowi grać swobodnie przy Ł3, więc może być różnie. Ja w każdym razie nie spodziewam się łatwego meczu.

W grupie Ligi Europy sytuacja nie jest ciekawa. Było jasne już po losowaniu, że Napoli jest poza zasięgiem wszystkich i prawdopodobnie już po 4. kolejce zapewni sobie awans z 1. miejsca. Poziom trzech pozostałych drużyn jest przeciętny i raczej wyrównany, ale tabela niestety tego nie wskazuje. Tym bardziej boli teraz nasz wynik z Herning... Zatem tak. W dwóch najbliższych meczach, z Brugge i Midtjylland, tylko dwa zwycięstwa dają nam realne szanse na pozostanie w grze o awans. W najlepszym razie w listopadzie możemy mieć 7 punktów, a Duńczycy 6. Wtedy zostaje nam wyjazd do Neapolu, a oni grają u siebie z Brugią. W którymś z tych meczów trzeba wtedy liczyć na cud... A także na to, że z Midtjylland wygramy co najmniej dwiema bramkami, aby w razie czego mieć lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Tak więc najlepszy możliwy scenariusz będzie bardzo trudny do zrealizowania. Tym bardziej jakiekolwiek nasze potknięcie lub punkty Duńczyków w Neapolu spowodują, że będzie jeszcze gorzej, lub szanse na awans stracimy jeszcze przed ostatnią kolejką. Dlatego raczej nie będę oczekiwał zajęcia 2. miejsca. Punktów trzeba nałapać, ile się da, na następne lata to się przyda, ale na 1/16 finału LE jesteśmy w tym momencie zdecydowanie za ciency, i gra w lutym w pucharach raczej za wiele by nam nie pomogła. Lepiej wtedy zupełnie skoncentrować się na rozgrywkach krajowych. Sam nie lubię, gdy ludzie tak mówią, ale w tym przypadku chyba naprawdę będzie to najlepsze wyjście. Już i tak tę rundę będzie ciężko dociągnąć, a grania zostało sporo. Wiosna to będzie czas, w którym trzeba będzie już zacząć poważną odbudowę. W przeciwnym razie pozostaniemy w przeciętniactwie, którego - mam nadzieję - nikt w tym klubie nie chce. Tym mało optymistycznym akcentem kończę na dziś, do miłego, Mirki.

#legia
  • 7
@Kimbaloula: Na dluzsza mete nie da sie tak grac bo Jodlowiec nie da rady kreowac gry ofensywnej bo cale zycie mial zadania defensywne. Zal mi dzisiaj bylo Brozia bo byl rozgrywany jak dziecko. Lewczuk kiepsko, w sumie Rzezniczak tez chyba wrocilbym do wariantu z Pazdanem na stoperze bo mam wrazenie ze tam jest najskuteczniejszy. Pomijam Furmana Gui bo byli beznadziejni, dla mnie to tez kolejny mecz, ktory pokazuje ze Nikolic sprinterem
@zero7: Tak, było coś takiego. Podobno Trickovski dostał od trenera polecenie wykonywania stałych fragmentów, ten wziął się za nie, podczas gdy Brzytwa nie wiedział o tym poleceniu. Tak przynajmniej wynika ze słów Macedończyka. Mam nadzieję, że nie chodziło tu o nic więcej, atmosfera w szatni chyba wciąż nie jest najlepsza i to na pewno jest jedna z tych rzeczy, które trzeba będzie poprawić.
@zero7: Nie wiem. Pewnie przydałoby się w końcu. Teraz będą trzy wyjazdy z rzędu i następny mecz u siebie dopiero 8 listopada. Przeczucia mam mimo wszystko niezbyt dobre. W tym roku wygraliśmy z Lechem tylko jeden mecz na cztery, resztę przegraliśmy. W dodatku oni wystawili trochę rezerw we Florencji i nie wiem, czy nie będą mieli więcej sił. Każdy inny wynik niż zwycięstwo będzie rozczarowaniem, ale jednocześnie myślę, że wygrać będzie