Wpis z mikrobloga

Pamiętam, że kilka lat temu, zanim jeszcze zacząłem studia, myślałem, że akademik to jakieś mega zajebiste miejsce, łohohoho, imprezki co weekend, alkohol leje się strumieniami, ogólnie sex, drugs and rock and roll.
I wiecie co?


Byłem już w paru, jak to się ładnie mówi, domach studenckich i wszędzie mniej-więcej ten sam schemat. Ludzie skitrani w swoich jedno-dwuosobowych pokoikach, rzadko wychodzą "do ludzi", integracja bardzo słaba. Bawią się zazwyczajalbo Erasmusy (w zamkniętym gronie) albo ludzie w stylu

he he, studia #!$%@?, raz sie żyje no nie, a co tam poimprezujemy okruszynke xDD

nieciekawi, nudni, niemający nic do powiedzenia, z którymi da się może #!$%@?ć browarka, ale jest to równie przyjemne co seks z kobietą 55+ (tak myślę).
Oczywiście, poznałem w akademikach interesujących ludzi, oczywiście mam mimo wszystko na podorędziu parę fajnych historyjek z akademikiem związanych, oczywiście nie przeczę, że są pewnie miejsca, w których jest inaczej.
To co piszę opiera się wyłącznie na doświadczeniach moich i jeszcze paru kolegów z licbazy, z którymi się w wakacje widziałem. Studiujemy w różnych miastach, ale schemat jest mniej-więcej podobny.
Także wszyscy studenci pierwszego roku, wszyscy licealiści, technikaliści itd.: może u was będzie inaczej, ale jeśli myślicie, że zamieszkanie w akademiku cudownie zmieni coś w waszym nudnym życiu, to nie zmieni najpewniej kompletnie nic. Gdybym nie ogarnął sobie innych, kompletnie niezwiązanych z ludźmi stamtąd (i ze studiowaniem w ogóle) zajęć, to właściwie nie odczułbym żadnej różnicy, między akademikiem a siedzeniem w domu. No, może poza praniem, sprzątaniem i gorszym jedzeniem. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#przemyslenia #przemysleniazdupy #studia #akademik #oswiadczenie #takaprawda