Wpis z mikrobloga

Koleś wchodzi do bardzo ekskluzywnej restauracji, siada i woła kelnera. "Chce zobaczyć tego lachociąga, matkojebcę twojego szefa" - mówi.
Kelner jest odrobinę zniesmaczony, i odpowiada " Przepraszam Pana, czy mógłby Pan się powstrzymać od używania tego typu słów w tym miejscu? Zawołam szefa jak szybko się da."
Szef przychodzi i koleś mówi : "Czy ty jesteś tym kurde #!$%@? szefem tej zakurzonej kmity?" "Tak proszę Pana, jestem." odpowiada szef, "Ale wolałbym gdyby Pan nie używał tego typu zwrotów w tej restauracji, tutaj są prywatne przyjęcia i klienci się bawią."
Koleś odpowiada "#!$%@?ć twoje dupne wymogi, gdzie jest to #!$%@? pianino?"
Szef jest trochę wybity z rytmu, i pyta się kolesia, żeby rozjaśnił odrobinę sytuację.
Gdzie jest to #!$%@? pianino, jesteś #!$%@? głuchy czy jak, ty śmierdząca cipo?!"
"Och tak. To ty przyszedłeś na to przesłuchanie na pianistę do naszej restauracji."
"A żebyś #!$%@? wiedział." Koleś odpowiada.
Szef pośpiesznie zaprowadza kolesia do pianina, i prosi go aby tylko nie mówił do mikrofonu.
"Grasz blues'a ?" szef pyta.
Koleś zaczyna grać najpiękniejszy blues jaki kiedykolwiek słyszał. "To jest niesamowite!", wzdycha manager. "Jak się nazywa ten kawałek?"
"Chcę wytarmosić twoją piczę jak reksio boczek na twojej sofie, ale sprężyny ranią koniec mojego #!$%@?", odpowiada koleś.
Szef jest odrobinę urażony. "No dobrze, a znasz jakiś dobry jazz?" pyta szef, odrobinę zmieszany.
Koleś gra najbardziej melodyjną jazzową solówkę jaką kiedykolwiek szef słyszał. "Bezapelacyjne arcydzieło!", płacze manager, "Jak to się nazywa?"
"Zwaliłem se nad pralką, ale moje jaja wciągnęły się do wsypu na proszek:. odpowiada koleś.
Szef jest czerwony ze wstydu. "No tak widzę, czy znasz jakieś romantyczne ballady?" pyta poirytowany szef. Koleś gra najbardziej wzruszającą melodię świata. "To było świetne!." Westchnął szef. "Jak się nazywa?"
"Grzmocenie owcy pod gwieździstym niebem, kiedy to księżyc oświetla mój włochaty rów", odpowiada koleś.
Szef się mocno zawiódł słownictwem kolesia, ale jest tak poruszony jego muzyką, że oferuje kolesiowi pracę pod warunkiem, że nie przedstawi żadnej ze swoich piosenek. Koleś się zgadza.
Umowa się trzyma dobrze przez parę tygodni, kiedy jednej nocy koleś chce sobie mocno zwalić. Opuszcza restaurację i zmierza do pracowniczych kibli. O dziwo jest tam świerszczyk za muszlą. Koleś go wyciąga, i się orientuje, że to całkiem zacny zwaleniec. Naturalnie zabolał go łokieć tenisisty. Jak dochodził usłyszał szefa krzyczącego "Gdzie jest #!$%@? ten #!$%@? pianista?!"
Koleś podciąga spodenki, idze do restauracji i wraca do paru innych kawałków. Po paru minutach kobieta podchodzi do niego i szepcze "Czy zdajesz sobie sprawę, że twój wór i pyta zwisają z twoich spodenek skapując nasienie na twoje buty?"

Koleś odpowiada "Znasz ten kawałek?! Ja go #!$%@? napisałem!!!"

#pasta #heheszki #byl#!$%@? #humor
  • 7
@hubcio12114:

Piękny lipcowy dzień. Las, ćwierkanie ptaszków, gdzieniegdzie
przebiega sarenka. W tle słychać stukanie dzięcioła. Nagle z głębi
lasu wyłania się potężna chmura kurzu, która w szaleńczym pędzie
przemierza las. Tumult, hałas, nic nie widać. Aż wreszcie chmura
zatrzymuje się na leśnej polanie. Kurz powoli opada. Na polance
dziesiątki, setki... jeży. Sapią, dyszą, łapią dech. Tylko jeden, ten
który prowadził tabun, największy z wszystkich, błogo się uśmiecha i z zachwytem zwraca