Wpis z mikrobloga

#logikarozowychpaskow

Słyszę z rana domofon. Wiem, że moja żona już wstała i kręci się po domu, to myślę sobie, że załatwi sprawę. Przysł#!$%@?ę się rozmowie.

Żona: Nieeeeeee, nie ma Pana Mariana.

Ja z sypialni: POWIEDZ, ŻE TU NIE MIESZKA ŻADEN MARIAN!

Żona do domofonu: No nie, nie, nie, a ile my tu mieszkamy? No tak ze dwa lata będzie.

Ja: POWIEDZ, ŻE OD 5 LAT TUTAJ TEN GOŚĆ NIE MIESZKA, BŁAGAM!

Żona: No nie ma go. Do widzenia.

Ja się oczywiście denerwuje i z pretensjami tłumaczę żonie, że to może być ktokolwiek - a może jakiś wierzyciel, komornik, cholera wie i czemu ona mu nie powiedziała normalnie i konkretnie, że nie mieszka tu żaden Marian.

Żona: No przecież powiedziałam. //Obraza.//

Dwie minuty później pukanie do drzwi. Otwieram i widzę listonosza.

Listonosz: Bo wie Pan, ja tu rozmawiałem z jakąś Panią i mógłby mi Pan powiedzieć gdzie jest ten Pan Marian.

Ja: Nie żyje. Od pięciu lat.

Listonosz: Aaa to przepraszam i do widzenia.

//Obraza trwa.//
  • 2